1. Summertime sadness [krisho]

Dzień dobry. Jakoś wykorzystałam wolne od szkoły spowodowane problemami zdrowotnymi i napisałam pierwszy rozdział, więc teoretycznie te opuszczone lekcje nie poszły na marne.
Czy ktoś w ogóle czyta notki autorskie przy rozdziałach? xD Drobna uwaga: Kris i Luhan są tu w swoim naturalnym wieku. Suho też naturalnie jest od nich o rok młodszy, ale Sehun za to jest młodszy tylko o dwa lata.
ps. Rating, gatunek i ostrzeżenia zostały uzupełnione.
ps.2 wiem, że nie powinnam narzekać na ilość komentarzy, ale... Widzę liczbę wyświetleń i porównując ją do ilości komentarzy - trochę słabo. Także byłoby mi bardzo miło, gdybyście coś wyskrobali, bo to naprawdę motywuje. Tym bardziej, że mam wiele wątpliwości dotyczących tego ficka.
Enjoy. 




Pocałuj mnie mocno zanim odejdziesz
Letni smutku 



            
Wu Yifan był jednym z tych kretynów, którzy mają wszystko co chcą i nie doceniają tego. Nie, może inaczej… Był jednym z tych kretynów, którzy dostają od rodziców wszystko co chcą i nie doceniają tego. Tak, to zdecydowanie brzmi o wiele lepiej.
Nigdy nie mógł narzekać. Czas spędzany w pracy rodziciele rekompensowali mu markowymi rzeczami i wszelkiego rodzaju innymi drogimi prezentami, i luzem, starając się przy okazji poświęcać mu jak najwięcej czasu.            
Pogoda była tego dnia naprawdę ładna. W mniemaniu Krisa – zbyt ładna, by gdziekolwiek wychodzić. Wakacje właśnie się zaczęły, a on należał raczej do tej grupy osób, które przepadają za ponurym, szarym  niebem i wciąż padającym deszczem. Po prostu wtedy czuł się lepiej i przynajmniej nikt nie usiłował wyciągać go z domu. Nie był aspołeczną pierdołą, uciekającą od ludzi. Nie, nie. Był tylko cholernym leniem.
            Samochód gwałtownie ruszył do tyłu, gdy mocno szarpnął za dźwignię skrzyni biegów, a siedzący na miejscu pasażera młodziutki bedlington[1] zaskamlał cicho, nieco wystraszony.
            Luhan zatelefonował do niego kilkanaście minut wcześniej, śmiertelnie poważnie oznajmiając, że jak najszybciej ma stawić się w jego domu, jakby – co najmniej - od tego zależała sprawa życia lub śmierci.
            Na dobrą sprawę – nie miał zamiaru się dziś nigdzie ruszać. Jego rodziców i młodszej siostry nie było, więc cały dom miał do swojej dyspozycji. Mógł przez cały dzień wylegiwać się na balkonie lub w ogrodzie, rozkoszując jedynie obecnością swojego psa. Ale jego przyjaciele skutecznie pokrzyżowali mu te plany. Wiedział, że jeżeli zignorowałby telefon Luhana – oni przyjechaliby do niego.
            No właśnie, Sehun i Luhan… Byli chyba jak dotąd najbliższymi Yifanowi osobami. Jemu i przy okazji sobie nawzajem, ale jak to dokładnie z nimi było – chyba nikt nie wiedział, bowiem zachowywali się zarówno jak para i najlepsi przyjaciele. I tak właśnie byli postrzegani przez osoby z zewnątrz: jedni uważali, że są ze sobą, drudzy za to, że łączy ich tylko prawdziwa przyjaźń.
            Sam Yifan pozostawał gdzieś po środku. To nie tak, że nie interesowały go relacje przyjaciół. Wręcz przeciwnie – sam nieraz się nad tym zastanawiał, ale można powiedzieć, że po prostu nie chciał być natrętny i wtykać nos w nie swoje sprawy. W końcu to, co łączyło Sehuna i Luhana było ich prywatną sprawą. Stwierdził, że jeżeli będą chcieli – sami mu kiedyś wszystko wyjaśnią.
            Był tak zajęty słuchaniem piosenek jakiś rockowych kapel w radiu i zastanawianiem, co takiego się stało, że nie zauważył nawet kiedy znalazł się na osiedlu, na którym mieszkał jego przyjaciel.
            Rodzice Luhana rozwiedli się jeszcze, gdy ich syn uczęszczał do gimnazjum i od tej pory chłopak mieszkał ze swoją matką i jej nowym narzeczonym. Dzięki temu też poznał Yifana.
            Zajmowali średni jeśli chodzi o rozmiar, przytulny domek w naprawdę ładnej części miasta, niedaleko dużego parku. Zarówno mama Luhana jak i jej nowy partner byli naprawdę miłymi ludźmi, więc Kris jeszcze chętniej odwiedzał swojego przyjaciela w jego domu. Co nie zmieniało faktu, że i tak woleli spotykać się poza nim.
            Zaparkował nieopodal wjazdu z racji, że stałe miejsce obok garażu, gdzie zawsze stawał było już zajęte.
            Wyłączył radio i wysiadł z samochodu. Szara owieczka wyskoczyła z samochodu zaraz po nim, plącząc się wesoło pod jego nogami, gdy zamykał auto. Kris ze zgrozą zauważył, że zapomniał smyczy, więc czym prędzej wziął psa za ręce, by przypadkiem nie oddalił się za daleko.
            Słysząc głos silnika samochodu, który bez cienia wątpliwości należał do Krisa, Luhan wstał i leniwie poczłapał na dół, by otworzyć przyjacielowi.
            Pierwszym co rzuciło mu się w oczy był bedlington terier spoczywający spokojnie w rękach Krisa. Może miałby coś przeciwko temu, że Yifan przywiózł ze sobą swojego psa, gdyby nie fakt, że Luhan naprawdę uwielbiał to małe stworzenie.
            - Sorry, musiałem go wziąć. Nikogo oprócz mnie nie było w domu i Yoona zabiłaby mnie, gdybym zostawił psa samego w domu – blondyn usprawiedliwił się, wchodząc do środka.
            - Już myślałem, że nie przyjedziesz. – Rudzielec oparł się o ścianę przy schodach, czekając aż Kris ściągnie buty. – Dalej, chodź.
            Yifan zmarszczył brwi i ruszył za Luhanem. To było naprawdę ciekawe, czemu Lu ciągnie go do pokoju, a nie mówi o co chodzi na dole.
            Zaśmiał się cicho z jednej ze swoich teorii mówiących o tym, że on albo Sehun potrącili kogoś przypadkiem i nie wiedzieli co zrobić z ciałem, więc ukryli je w pokoju starszego chłopaka, a teraz będą prosić Krisa o pomoc.
            Wszedł za Luhanem do jego pokoju i rozejrzał się dokładnie, zamykając za sobą drzwi wolną ręką.
            Teoretycznie nic nie było nie tak. Sehun siedział na obrotowym krześle na kółkach przy biurku, bujając się na nim jak skrzywdzony umysłowo, a łóżko Luhana zajmował… Och, czyli jednak coś było nie tak, jak zwykle.
            Na łóżku Luhana siedział… Ktoś. Był młody – pewnie w ich wieku, ewentualnie starszy/młodszy o rok lub dwa. Duże, ciemne oczy ów Ktosia nieco przysłaniała grzywka, którą co chwilę odgarniał swoją bladą dłonią.
            Na widok Krisa uśmiechnął się promiennie, mimo że nawet się nie znali. Tak, ten Ktoś zdecydowanie nie był trupem.
            - Przywitałbyś się, a nie. Niewychowany ty. - Zażartował Luhan. – No nic. Junmyeon, to jest Yifan. Yifan, to jest Junmyeon – przedstawił ich prowizorycznie. Więc Pan Ktoś ma na imię Junmyeon.
            Chłopak wstał z łóżka, podchodząc do niego.
- Kim Junmyeon aka Suho. – Obdarzył go szerokim, pięknym uśmiechem, a blondyn nie mógł nie stwierdzić, że to jeden z ładniejszych jakie dane mu było dotąd widzieć.
- Wu Yifan albo Kris. Wedle uznania. – Również się uśmiechnął, nie potrafiąc tego nie zrobić. Uśmiech Suho miał w sobie coś, co aż zmuszało do odwzajemnienia go. Wyciągnął w jego stronę swoją dłoń, którą chłopak natychmiast uścisnął.
            Stali tak przez krótką chwilę, aż w końcu pies Krisa zaskamlał, domagając się położenia go na podłogę. Z ociągnięciem puścił drobną dłoń, nachylając się, by postawić zwierzę na ziemi.
            - Myeon przyjechał tu na wakacje z rodzicami do swojego kuzyna. Znaczy, tak to brzmi oficjalnie, bo przecież wiadomo, że woli mnie niż towarzystwo Jongina – wyjaśnił ,,skromnie’’ Luhan, siadając na biurku. Położył stopy na udach Sehuna i oparł się o jasną ścianę.
 Mimo że Kris nie znał wspomnianego chłopaka zbyt dobrze – wydawał mu się być naprawdę sympatyczną osobą. Sehun czasem o nim opowiadał, bo z całej ich trójki znał Kai’a najlepiej. Byli z tego samego rocznika i chyba nawet chodzili do jednej klasy.
            Kris i Junmyeon zajęli łóżko, a kolana Yifana niemal natychmiast zostały okupowane przez Boom’a. Suho z rozczuleniem sięgnął dłonią przed siebie i pogłaskał psa po szarej główce, a potem Sehun jak zwykle rzucił jakimś dziwnym tekstem, w który wszyscy się wciągnęli.  
            Dyskutowali zawzięcie, a nowe tematy jakoś same się nawijały. Kris kierowany  oczywiście zwykłą, ludzką ciekawością słuchał najuważniej i starał się najmniej wtrącać, gdy Junmyeon mówił o sobie, by jak najwięcej informacji zakodować w mojej pamięci.
            To było po prostu coś spontanicznego, całkiem naturalnego. Suho mógł okazać się naprawdę ciekawą osobą. Poza tym… Wszystko wskazywało na to, że spędzi w jego towarzystwie co najmniej trzy czwarte wakacji, zważywszy na to, że Luhan wciąż opowiadał, jak to cieszy się, że jego mieszkający na niemal drugim końcu kraju przyjaciel wreszcie przyjechał do stolicy. Na pewno nie odpuści sobie jego towarzystwa aż do odjazdu chłopaka, co jest równoznaczne z tym, że i Yifan będzie z tego… Korzystał?
            W czasie, gdy pochłaniali kolejną paczkę chipsów, którą Sehun w jakiś magiczny sposób wyjął z szufladki w biurku Luhana, drewniane drzwi uchyliły się i do pokoju weszła niewysoka kobieta.
            Boom wstał, chcąc uciec z kolan właściciela i czym prędzej poznać nowoprzybyłą osobę, ale Kris skutecznie mu to uniemożliwił, trzymając wiercącą się niecierpliwie, żądną nowych zapachów owieczkę.
            - Junmyeon-ah, my już się zbieramy. Jedziesz z nami czy wrócisz potem? Jeżeli będziesz chciał, poproszę ojca, żeby potem po ciebie przyjechał – zwróciła się do Suho przyjemnym dla ucha głosem. Chłopak zwilżył wargi językiem, najwidoczniej zastanawiając się, co zrobić.
- Um, chyba jeszcze zostanę. Przejdę się do domu na nogach. Spacer dobrze mi zrobi.
    Kobieta wyszła, a gdy tylko drzwi się zamknęły – Luhan nachylił się nad Sehunem, który na chwilę przestał bujać się na krześle i szepnął mu coś na ucho. Rudzielec zamrugał kilkukrotnie, wpatrując się w stronę swojego łóżka, a potem wybuchnął gromkim śmiechem. Kris był niemal pewien, że słyszeli go nawet na dole. W dodatku nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że to, co powiedział Luhanowi Sehun miało jakiś związek z jego osobą.
            Suho strzelił tzw. facepalma i pokręcił zrezygnowany głową przez co grzywka znów przysłoniła mu oczy.
- Chyba zdążyłem się odzwyczaić. – Westchnął cierpiętniczo, wciąż trzymając twarz w dłoni. Kris zaśmiał się perliście i przysunął się nieco bliżej Junmyeona, by poklepać go pokrzepiająco po plecach.
            Boom skorzystał z okazji i szybko wyskoczył z objęć blondyna, by pobiec do Sehuna, którego tak uwielbiał. Kris nieraz zastanawiał się czemu jego pies darzył taką sympatią Oh i zawsze dochodził do tego samego wniosku – Hunnie najzwyczajniej w świecie też był szczeniakiem. Przynajmniej mentalnie.
            Luhan potrzebował chwili, by opanować narastające salwy śmiechu. W końcu się ogarnął, wyczerpany trzymając kurczowo bolący brzuch i rozsiadł się wygodniej na biurku. Niestety był zmuszony zabrać nogi z ud Sehuna, które zajął teraz pies Yifana. Chyba nawet trochę się przez to naburmuszył, bo wydął do przodu dolną wargę i usiadł po turecku na drewnianym blacie biurka jak ostatnie zwierzę.
            I znowu zaczynali rozmawiać, ale z każdą minutą coraz bardziej niemrawo i na coraz głupsze tematy, bo godzina nie była już wcale taka wczesna i zmęczenie po prostu dawało się we znaki.
            Boom usnął na kolanach Sehuna, a Luhan kręcił się coraz częściej, by usiąść w odpowiedniej pozycji. Najwidoczniej zajmowanie biurka przestało mu już odpowiadać.
            W końcu Suho wstał niechętnie na równe nogi i rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu swojej bluzy oznajmił, że będzie już szedł.
            - W sumie… W sumie to ja też będę już leciał. Jeżeli chcesz, mogę cię podwieźć – zaproponował, uśmiechając się delikatnie i zabrał śpiącego szczeniaka z kolan Sehuna. – Chyba nie powinieneś wracać o tej porze na pieszo. – szybko uargumentował swoją propozycję, a Luhan przyznał mu rację.
            Kris nie bardzo wiedział skąd u niego taka dobroduszność, ale starał się nad tym nie zastanawiać. Po prostu… Po co chłopak ma się szwendać o tej godzinie po mieście skoro Yifan jest samochodem i może go podwieźć?
            Wychodząc z pokoju Luhana, kierowany jakimś dziwnym impulsem obejrzał się za siebie i zobaczył wredny śmieszek Sehuna kierowany w jego stronę. Huh?
            W drodze Suho bardzo się ożywił i zrobił tak samo rozgadany jak wcześniej. Powodem tego było zapewne świeże i rześkie powietrze, którego zaczerpnęli w drodze do samochodu. Wieczór nie był wcale aż tak zimny, ale też nie zbyt ciepły. Był w sam raz na spacer i Kris przez chwilę pożałował, że jest samochodem, stwierdzając, że chętnie przespacerowałby się z Suho. Potem stwierdził, że nie ma co ubolewać, bo zapewne jeszcze będą mieli okazję. Junmyeon powiedział mu, że będzie w Seulu większą część wakacji, ot co.
            Pożegnali się, gdy blondyn stanął obok domu, w którym mieszkał Jongin. Wychodząc, Suho posłał mu przepiękny uśmiech, dziękując za podwózkę. Yifan poczuł, jak miękną mu kolana pod wpływem tego czarującego uśmiechu chłopaka. Zawsze miał do nich słabość. Do uśmiechów, nie chłopców.
            Do domu dotarł stosunkowo szybko, bo ruch na ulicach nie był już wcale aż tak wielki. Boom spał słodko na tylnich siedzeniach, więc Kris wyciągnął go z samochodu najdelikatniej jak tylko potrafił, byle go nie zbudzić.
            Światło biło przez zasłonięte kremowe rolety z kuchennego okna, co oznaczało, że rodzice wrócili i nie będzie musiał męczyć się z wyciągnięciem kluczy z kieszeni za pomocą jednej ręki.
            Wszedł ostrożnie do środka i rzucił niedbale biało-czerwone Nike w kąt przedpokoju. Z salonu dobiegały głosy wydobywające się z telewizora, więc mruknął ,,już jestem’’ i ruszył do siebie.
            Przy drzwiach dorwało go jasnowłose, chodzące zło.
- Mogłeś chociaż napisać, że bierzesz ze sobą Boom’a. Myślałam, że dostanę zawału. – Yoona marudziła, opierając się o framugę drzwi.
- Przecież to było do przewidzenia, że jeżeli nie ma mnie i zarazem psa, to wziąłem go ze sobą. – Wywrócił oczami, chcąc jak najszybciej pozbyć się natrętnej siostry. Chyba zaczynała boleć go głowa i jedyne, czego teraz chciał, to jak najszybciej wziąć prysznic i się położyć. Potrzebował chwili spokoju i tyle.
            Odłożył szczeniaka do stojącego w kącie legowiska i sięgnął do szafki po nową parę bielizny i jakiś t-shirt. Wyminął siostrę w drzwiach i poszedł do łazienki.
            Bez wnikania w szczegóły – po prostu wziął kąpiel i przebrał się. Wrzucił rzeczy do kosza na pranie i wrócił do pokoju.
            Przetarł dłonią zmęczone oczy i opadł na łóżko, wtulając głowę w poduszkę. Nie wiedzieć czemu – gdy zasypiał przed oczami mignęła mu się roześmiana twarz Junmyeona.

[1] - miałam wątpliwości co do tego, czy wszyscy będą wiedzieć
jak wyglądają psy ów rasy, więc dołączam zdjęcie: klik
Specjalnie dałam zdjęcie szczeniaka, żeby łatwiej wam było to sobie
wyobrazić. 


2 komentarze:

  1. Skomentuję, jako pierwsza XD
    Zacznę od tego, że strasznie podoba mi się relacja Luhana i Sehuna, taka przyjemna, czarująca, niedopowiedziana, świetna ^^
    Coś czuję, że pies będzie jedną z ważniejszych postaci XD
    Ogólnie to mi się podoba, miło się czyta i czekam na więcej akcji *^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznaję się bez bicia, że jestem jedną z osób, które tu zaglądają, a nie komentują. Wybacz ;;
    Wszyscy kochają Sehuna, nawet psy xD a o Lu nic nie mówię. Mam wrażenie, że relacje między Krisem, a Suho będą interesujące ^^

    OdpowiedzUsuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!