2. Summertime sadness [krisho]

Niesamowicie szybko uwinęłam się z tym rozdziałem, idk. To u mnie nowość, bo zwykłam mieć problemy z pisaniem rozdziałów, a tu takie (miłe?) zaskoczenie. W dodatku nie wiem skąd u mnie ten zapał i chęci do pisania. Coś całkiem nowego. Ciekawe jak długo to potrwa.
Bez przeciągania, zapraszam na drugi rozdział SS i bardzo się cieszę, że ktoś w poprzedniej części w końcu się ujawnił. c:
Enjoy! 




Pocałuj mnie mocno zanim odejdziesz
Letni smutku



            
            Yifan lewitował gdzieś między snem a rzeczywistością, kiedy coś miękkiego mocno uderzyło go w głowę. Dopiero wtedy usłyszał swoją siostrę. Mówiła coś, ale Kris nie bardzo wiedział co. Mimo to, zauważył, że w swoich zlepkach zdań kierowanych w jego stronę mieszała angielski i koreański.
            Yoona większość swojego dzieciństwa spędziła w Kanadzie i mimo że uczyła się koreańskiego – wszyscy wokół mówili w języku anielskim, więc wpadała w taką mieszankę językową dość często. Nawet teraz, gdy zamieszkiwali Koreę na stałe – wciąż zdarzały jej się takie wpadki. Ich rodzice cieszyli się w duchu, że mandaryński nie był mocną stroną ich córki, bo gdyby zaczęła mieszać trzy języki w jednej wypowiedzi – tak jak Kris, gdy mówił przez sen – mogłoby być ciężko.
            Kolejna poduszka trafiła głowę Yifana i to wystarczyło, by w końcu całkiem się obudził. Po co, do cholery, budzi go skoro są wakacje i może spać do której chce?
- Ktoś do ciebie – powiedziała wrednie i chyba opuściła pokój. Blondyn uderzył twarzą w poduszkę i jęknął boleśnie, zastanawiając się, komu zachciało się odwiedzać go o tak – jak przypuszczał – nieludzkiej porze.
            - Ruszaj tą tłustą dupę i wyłaź z wyra, bo nie będziemy długo na ciebie czekać. – Miękki głos Luhana tuż przy jego uchu spowodował nienaturalne rozszerzenie się tęczówek Krisa i przyśpieszoną akcję serca.
- Czy ty chcesz mnie zabić? – niemal krzyknął, odwracając się na plecy. Spojrzał na rudzielca piorunującym spojrzeniem, próbując się uspokoić.
            O ile myślał, że nie może być nic bardziej przerażającego niż pojawiający się znikąd Luhan, którego głos rozbrzmiewa tuż obok jego ucha, tak był bliski palpitacji serca, gdy nagle  przyjemnie ciepła kołdra zniknęła, a następnym co zobaczył, to uśmiechnięta twarz Junmyeona, który opierał się o ścianę naprzeciw łóżka.
            Może nie byłoby czym się przejmować, gdyby nie mały, drobny szczegół: Yifan leżał teraz na oczach Suho w białym podkoszulku i bokserkach, a przecież Krisowi – nie wiedzieć czemu – zależało na odrobinie reputacji w oczach Junmyeona.
            - Będziemy czekać na dole. – Kpiący uśmiech rozbłysnął na twarzy Luhana, który pociągnął Suho za nadgarstek, wyprowadzając ich obu z sypialni.
            Bez problemu wyszedł z łóżka, bo numer, który odstawił Lu całkowicie go otrzeźwił. Podszedł do okien i odsunął jedną z rolet głównie po to, by zobaczyć jaka dziś pogoda. Ta ruda małpa zapewne wyciągnie go z domu, więc wypadałoby jakoś odpowiednio się ubrać.
            Promienie słoneczne niemal natychmiast wkradły się do pokoju, a oczy Krisa zaszkliły nieco od nadmiaru światła. Żadna gałązka żywotników posadzonych w ogrodzie nawet nie drgała co oznaczało, że nie ma wiatru, więc prawdopodobnie na dworze jest naprawdę ciepło.
            Postawił standardowo na biały t-shirt z jakimś kolorowym nadrukiem i szorty, po czym poszedł do łazienki, by umyć zęby i ogarnąć fryzurę. Rozważał też opcję wzięcia prysznica, ale miał pewne wątpliwości wspomagane przez obawy, że zniecierpliwiony Luhan posunie się nawet do czynu takiego jak wywarzenie drzwi i wtargnięcie do łazienki. Zrezygnował.
            Usilnie starał się jedną ręką przywrócić rozrzucone na wszystkie strony blond kosmyki, które były już swoją drogą nieco przydługie do ładu, drugą za to szorując zęby szczoteczką.
            Tak naprawdę dopiero teraz zaczął zastanawiać się, dlaczego Luhan tak nalegał, by poznał Junmyeona wczoraj, skoro najprawdopodobniej i tak wiedział, że dziś się spotkają. Przecież to mogło poczekać i równie dobrze mogli poznać się dzisiejszego poranka, ale nie – Wiewióra musiała wyciągać Krisa z domu już wczoraj. Chociaż… Nie miał mu tego za złe, ale to nic nie znaczący szczegół.
            Gdy zszedł już na dół ze zgrozą stwierdził, że wszyscy oprócz jego ojca - który jak zwykle był o tej godzinie w pracy - rezydują w kuchni. Łącznie z Yooną.
            Jego młodsza siostra była chodzącym kłębkiem zła, który mimo to wciąż się uśmiechał i zazwyczaj emanował pozytywną energią. Ale – jak na Zło przystało - miała swoją ciemną, yaoistyczną stronę, więc Yoona + team: głupi Luhan gadający z nią o mangach yaoi & niczemu winny Suho to coś bardzo, bardzo złego.
            Przywitał się z mamą, siadając obok Lulu. Całkiem niepotrzebnie, bo zaraz zostali przegonieni przez jego rodzicielkę do jadalni. Zajął więc swoje stałe miejsce, a po jego obu stronach pojawiła się pozostała dwójka. Na szczęście tylko dwójka – bez Yoony, która ku uldze brata powiedziała, że nie jest głodna i wyjdzie na spacer z psem.
            Pani Wu postawiła przed nimi talerze naleśników, dorzucając sos czekoladowy i wyszła przez balkon do ogrodu, zabierając przy okazji rękawiczki i jakieś ogrodnicze pierdoły.
            Matka Krisa była ogrodnikiem z zamiłowania, nie zawodu, ale to i jej ręka do roślin wystarczyło, by w dość krótkim czasie ,,wyczarowała’’ naprawdę sporo pięknej zieleni wokół ich dużego domu. Musiała oczywiście zajmować się swoją – jak to zawsze mówiła – dumą, ale nie wydawało się to jej przeszkadzać. Można by nawet rzec, że z uśmiechem spędzała całe dnie w ogrodzie, pielęgnując wszelkiego rodzaju ozdobne rośliny, których nazw jej syn nawet nie pamiętał.
            Niemniej jednak podziwiał swoją matkę za tą wytrwałość i poświęcenie, z którego i on również korzystał. Tuje rosnące przy ogrodzeniu dawały dużo prywatności, nie zasłaniając mu tym samym widoku z okna pokoju na ulicę, a para niedużych drzew na tyłach ogrodu była naprawdę korzystna w czasie upalnych, letnich dni.
            - Szybko się uwinąłeś. – Zauważył Luhan, pochłaniając kolejnego naleśnika. Te przygotowywane przez matkę Krisa były uwielbiane przez wszystkich, bo i do gotowania ta kobieta miała to ,,coś’’. Tu akurat zawodowo, ale nie z mniejszym zamiłowaniem, bo tak naprawdę od kilku lat swoje umiejętności kulinarne wykorzystywała tylko prywatnie, a nie w celach zawodowych.
- Twoja błyskotliwość onieśmiela. – Spojrzał wrednie w stronę przyjaciela, a potem zerknął ukradkiem na prawo. Suho siedział cicho, uśmiechając się delikatnie i jadł w spokoju swoją porcję.
            Gdy skończyli śniadanie, którego nie dokończył tylko Junmyeon, usprawiedliwiając się, że niedługo przed wyjściem zjadł to, które przygotowała jego ciocia, Luhan rozkazał (naprawdę rozkazał) Yifanowi iść na górę po portfel i szykować się do wyjścia.
            - Nie możemy jechać samochodem? - Zaskamlał Kris, schodząc ze schodów i podrzucając w dłoni kluczyki od auta.
- Nie-e! – Luhan pokręcił przecząco palcem przed jego twarzą i zabrał mu klucze, odkładając je na szklany stolik w salonie.
Suho zachichotał cicho, rozbawiony rozmowami Lu i jego przyjaciela. Nieważne jak kąśliwe uwagi kierowaliby w swoją stronę – każdy i tak zauważyłby to, jak bardzo są ze sobą zżyci. Niemal tak samo było z relacjami Luhana i Sehuna, choć… Nie do końca. Były bardziej podobne niż identycznie, bo sposób w jaki Lu zwracał się do Hunniego był… Subtelniejszy? To, co ich łączyło niewątpliwie było naprawdę delikatne, ale może się mylił. Nie jemu było to oceniać.
Wyszli nieśpiesznie z domu, mijając się z Yooną i Boom’em, a ciepłe powietrze automatycznie w nich uderzyło. Junmyeon zamknął oczy, chowając dłonie w kieszeniach spodni i rozkoszował się promieniami słonecznymi, które tak przyjemnie grzały jego bladą twarz. Szedł w ciszy obok Luhana i Krisa, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali, śmiejąc się jak dzieci. Rudzielec też momentami przechodził do rękoczynów, uderzając delikatnie pięścią w brzuch lub ramię Yifana. Ewentualnie dźgał żebra blondyna palcem.
Suho mało się wtrącał, pozbawiony ochoty na to. Dzisiejszego ranka jego dobry humor wyparował, ale mimo to wyszedł, nie chcąc robić Luhanowi przykrości. Wiedział jak chłopak cieszył się z jego przyjazdu. Dawno się nie widzieli i na dobrą sprawę nie wiadomo, kiedy zobaczą się następny raz.
- Haaalo, Junmyeon. – Ręka Luhana mignęła mu parę razy przed oczami, gdy machał nią tuż przy twarzy Suho. – Wszystko w porządku? Wy tu sobie zostańcie i zamówcie lody czy co tam chcecie, a ja pójdę po Sehuna. – Nie czekając nawet na odpowiedź, ruszył w stronę ulicy. Myeon nie wiedział nawet, kiedy dotarli na miejsce.
Obaj odprowadzili go wzrokiem, a gdy zniknął im z pola widzenia, Kris zaśmiał się cicho.
- Opiekuńczość przede wszystkim – wyjaśnił z uśmiechem, gdy Suho spojrzał na niego pytająco i uniósł jedną brew ku górze. – Bo przecież malutki Hunnie sam nie trafi.
- Luhan od zawsze jest taki wobec niego, huh? – pytanie padło z ust Junmyeona mimo tego, że – jak przypuszczał blondyn – chłopak doskonale znał odpowiedź.
            Kris przytaknął i weszli do środka, by zamówić dwie bubble tea i coś słodkiego. Czuł, jak rozpogadza się z każdą chwilą coraz bardziej i może nawet jego dobre samopoczucie wracało.
            Usiedli na zewnątrz, zajmując stojący w kącie stolik, na który nie padało aż tyle światła ze swoimi ciachami i napojami w dłoniach. Luhana wciąż nie było – najwyraźniej albo zatrzymali się gdzieś po drodze z niewyjaśnionego powodu, albo przesiedzieli chwilkę w domu Hunniego. Ewentualnie wciąż tam siedzą.
            Yifanowi wcale to nie przeszkadzało. Nic nie wskazywało też na to, by i Junmyeon miał coś przeciwko. Z początku – gdy tu szli – wydawał się być trochę niemrawy i pozbawiony humoru; nieco spięty, ale teraz Kris z uciechą obserwował jak chłopak powoli się rozluźnia.
            Brak obecności Luhana obok pozwoliła im na chwilę normalnej, spokojnej rozmowy, dzięki której wreszcie mogli się czegoś o sobie dowiedzieć.
            Suho – jak się okazało – studiował chemię. Poza tym podobnie jak Luhan – i w przeciwieństwie do Krisa – uwielbiał koty. Rudzielca poznał za czasów podstawówki, gdy jeszcze rodzice Lu mieszkali razem i byli małżeństwem, ale po ich rozwodzie kontakt chłopaków ani ich mam nie urwał się i wciąż są dobrymi przyjaciółmi.
            - Luhan miał rację. – Głos Junmyeona przerwał panującą między nimi, chwilową ciszę. Yifan miał wrażenie, że powiedział to bardziej do siebie niż do niego.
- Huh?
- Jeszcze zanim wczoraj po ciebie zadzwonił, trochę mi o tobie opowiadał. Mówił, że jesteś naprawdę świetnym gościem i kooooniecznie muszę cię poznać. Myślałem, że z ekscytacji rozniesie pokój. – Chłopak zaśmiał się cicho, spoglądając na Yifana z rozbawieniem. Sekundę później jego twarz nieco spoważniała. – Miał rację. – Uśmiechnął się nieśmiało, spuszczając wzrok na swój kubek z bubble tea. Kris zamrugał parę razy, wpatrując się w Junmyeona, który właśnie pochylił się nieco i wsunął słomkę do ust, by upić łyk napoju. Dłonie miał schowane pod stolikiem, zapewne między kolanami. – O wilku mowa.
            Yifan spojrzał w tą samą stronę co Suho i wreszcie (wreszcie? Aby na pewno wreszcie?) ujrzał Luhana i Sehuna, którzy szli w ich stronę wyjątkowo blisko siebie. Ich ramiona stykały się co chwilę, a dłoń Luhana co jakiś czas przypadkiem muskała tą należącą do Hunniego.
- Ty też jesteś naprawdę interesującą osobą – powiedział cicho, ledwo słyszalnie, ale dostrzegalnie przez słuch Myeona jeszcze zanim Luhan opadł na jedno z krzeseł, ciągnąc za sobą Sehuna. Suho uśmiechnął się pięknie, słysząc te słowa. – Hej, gdzie wy byliście tyle czasu, co? – zwrócił się do wspomnianej wcześniej dwójki, opierając dłonie o drewniany blat.
            - Nie uwierzysz! – Luhan poderwał się, prostując nagle. – Zaatakowali nas tytani. 

1 komentarz:

  1. Tytani mnie rozwalili na łopatki. Jak Lu coś wymyśli, to nie wiem czy się śmiać, czy też może płakać.
    Oh, coś się zaczyna dziać między Krisem i Suho? Huhuhu, coraz ciekawiej się zapowiada.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!