3. Summertime sadness [krisho]

Jednak ten zapał do tak szybkiego pisania rozdziałów odszedł równie szybko co przyszedł. Moja wina, przyznaję. Za dużo wątpliwości i takie tam, kto czyta mojego twittera ten wie. Jakoś nie mam dziś nic do powiedzenia, więc miłego czytania. 





Pocałuj mnie mocno zanim odejdziesz


Letni smutku




            Dźwięk dłoni uderzającej w czoło, kiedy Suho załamany strzelił sobie otwartą ręką w twarz został zagłuszony przez głośny śmiech Sehuna i nieco opóźnione parsknięcie Krisa.
            - Ach, rozumiem. I oczywiście ty – wprawiony zwiadowca, który nie ma sobie równych pokonałeś tę zgraję potworów, które stanęły na twojej drodze, tak?
- Tak, właśnie tak. Kapral Luhan melduje dobrze wykonaną robotę!
            Kolejny śmiech Sehuna przykuł uwagę kilku osób siedzących przy sąsiednich stolikach, lecz nie wydawało mu się to przeszkadzać.  Machał odruchowo rękoma i omal nie zrzucił na ziemię kubka Krisa.
            Suho w tym czasie przeczytał wiadomość, którą dostał od swojej mamy i mina – delikatnie mówiąc – nieco mu zrzedła. Poczuł nieprzyjemne dreszcze, które przebiegły wzdłuż jego ciała. Delikatnie już drżącymi dłońmi schował telefon do kieszeni i zacisnął pięści, przełykając ciężko ślinę.
            - Ja… Ja będę już szedł. Znaczy, muszę już iść. – Oparł zaciśnięte dłonie o pulpit stolika, podnosząc się z krzesła, które omal się nie przewróciło. – Zadzwonię potem – dodał szybko, widząc jak Luhan wstaje równo z nim. Nie teraz, Lulu. Nie teraz. Zabrał do połowy pełen kubek, by wyrzucić go do pobliskiego kosza. Całkiem stracił na to ochotę. Chciał jak najszybciej stąd iść. Dopóki jeszcze nie było widać jego zdenerwowania gołym okiem. – Pa.
Cała trójka wpatrywała się z pewnego rodzaju niedowierzaniem w odchodzącego od nich Junmyeona. Najbardziej sparaliżowany wydawał się być Luhan, bo – bądź co bądź – on spośród nich znał chłopaka najlepiej i z czystym sumieniem mógł przyznać, że normalny Suho się tak nie zachowuje!
            Rudzielec zastanawiał się, co powinien teraz zrobić. Odczuwał chęć wstania i pójścia za Myeonem, by zapytać co się stało i w razie wypadku porozmawiać z nim jak na przyjaciela przystało. Ale z drugiej strony – Suho dał mu wyraźnie do zrozumienia, że ma zostać. Był rozdarty między posłuchaniem go a robieniem tego, co podpowiada mu umysł.
            W dodatku nie wiedział czy siedzenie teraz sam na sam z Yifanem i Sehunem będzie takim łatwym zadaniem. Był niemal pewien, że Kris tak czy siak będzie chciał znać prawdziwy powód ich opóźnionego dotarcia na miejsce.
            Obrócenie tego w żart, wykorzystując swoją miłość do mangi wydawało mu się wtedy najlepszym rozwiązaniem na uniknięcie tematu. Przynajmniej chwilowe. Blondyn doskonale wiedział, że Luhan czytał na bieżąco ,,Shingeki no Kyojin’’ (szczególnie na nudnych wykładach, by zająć się czymś innym niż słuchanie tego, co gada profesor).
            - Coś go ugryzło? – zapytał Sehun, sprowadzając przy okazji pozostałą dwójkę na ziemię.
- Nie wiem. Potem z nim porozmawiam – odparł, przecierając oczy dłońmi. Czuł się strasznie śpiący. Zerknął jeszcze kątem oka na Yifana, który wciąż wpatrywał się w tą samą stronę, mimo że Suho już jakiś czas temu zniknął z ich pola widzenia.
            Przed kawiarnią przesiedzieli jeszcze dobrą godzinę. Nie tyle dlatego, że wyjątkowo dobrze się tam siedziało, a z nieco prostszego powodu – żadnemu z nich nie chciało się wstać i iść do domu. Złapali strasznego lenia i opcja siedzenia tak długo jak tylko mogą wydawała się najkorzystniejsza.
            Ale w końcu zgłodnieli, więc jednogłośnie stwierdzili, że najwyższy czas się zbierać. W drodze do domu Luhan czekał tylko aż Kris zapyta o powód ich spóźnienia. Wciąż zastanawiał się czy powiedzieć prawdę, czy wymyślić jakąś wymówkę i powiedzieć mu kiedy indziej. Ale Kris nie zapytał…
            Yifan wrócił do domu nieco przybity. Przywitał się niemrawo z mamą, skinął głową ojcu i przybił piątkę siostrze, a potem wziął psa na ręce i poszedł do siebie.
            Nie mógł nie przyznać, że myślał o Junmyeonie. Wyglądał na niesamowicie zdenerwowanego, więc każdy by się przejął, prawda? Prawda, tak…? Ale nie byli sobie bliscy, więc nawet gdyby chciał – nie zapytał i raczej nie zapyta. Poza tym nie miał nawet jego numeru. Nie pozostało mu nic innego niż pokładać nadzieję w Luhanie i wierzyć, że rudzielec dowie się czegoś i go o tym poinformuje.
            Szarpał niesamowicie delikatnie za gumową kość, której drugi koniec Boom trzymał w pyszczku, uważając by przypadkiem nie wyrwać mu przedwcześnie któregoś z zębów. Szczeniak skamlał zniecierpliwiony, chcąc odzyskać swoją zabawkę.
            Kris uśmiechnął się do niego, puszczając kość. Zadowolona owieczka położyła się na miękkiej pościeli i przytrzymując obiema łapkami gumowy przedmiot zaczęła intensywnie ją gryźć. No tak, niedługo wylecą pierwsze mleczaki.
            Yifan obserwował psa, starając się przy okazji nie krążyć myślami wokół Junmyeona. Na dobrą sprawę – wydawało mu się to być całkiem niedorzeczne, że zaprząta sobie głowę całkiem obcą dla niego osobą. Gdyby to był Luhan, Sehun, Yoona czy jego rodzice – byłoby w porządku. To zrozumiałe, że martwimy się o bliskich nam ludzi. Ale Suho?
            Jęknął boleśnie, gdy zza jego drzwi doszły jakieś damskie śmiechy. Jeden należał do Yoony, drugi zapewne do którejś z jej koleżanek. A liczył na chwilę spokoju…

**
            Po około dwóch tygodniach wszystko wróciło do normy. Co prawda nie spotkali się z Junmyeonem dzień po tym, jak opuścił ich zdenerwowany, ale kolejnego dnia dał o sobie znać.
            W ten sposób – głównie dzięki Luhanowi, który zazwyczaj wychodził z inicjatywą – spotykali się praktycznie codziennie. Można powiedzieć, że Myeon zaaklimatyzował się w nowym towarzystwie i nawet znalazł wspólny język z Sehunem i Krisem.
            Yifan przeklął siarczyście, zakładając na głowę kaptur bluzy, jakby wierząc, że nie przemięknie i ochroni go przed padającym deszczem. W ciągu kilku minut nieźle się rozpadało, a do domu miał jeszcze kawałek drogi. Niewielki, ale jednak wystarczający, by mógł ponarzekać sobie w myślach.
            Gdy wychodził z domu, pogoda wydawała się być całkiem ładna. Mimo że niebo przysłonione było szarymi, ciężkimi chmurami, a na zewnątrz było duszno – co prawdopodobnie oznaczało burzę – Kris przypuszczał, że zdąży wrócić ze spaceru z psem zanim pogoda całkiem się zepsuje (nie, żeby mu to przeszkadzało…).
            - Boom! – syknął na wiercącego się w jego dłoniach, mokrego od deszczu szczeniaka. Mokra blond grzywka przylepiała mu się do równie mokrego czoła, a on podskoczył razem z psem, gdy niebo przecięła pierwsza błyskawica, a zaraz po tym do jego uszu dobiegł głośny grzmot.
            Głaskał bedlingtona po szarej główce, przyśpieszając kroku. Odruchowo omiótł wzrokiem cały obszar wokół siebie, a jego oczy zatrzymały się na brązowej czuprynie i błękitnym parasolu. Od razu rozpoznał tę osobę. Nie, nie wiedział dlaczego.
            - Co ty tu robisz, huh? – zapytał, szturchając chłopaka w ramię. Dopiero, gdy Suho poczuł czyjś dotyk, odwrócił wzrok. Wydawał się być cholernie nieobecny.
- Myślę – odpowiedział zgodnie z prawdą, uśmiechając się delikatnie. – A ty?
- Wyszedłem z psem. Myślisz w taką pogodę? Chodź, do mnie jest bliżej. Potem odwiozę cię czy coś – wyrzucił to z siebie niemal na jednym wdechu i złapał go za nadgarstek, ciągnąc w odpowiednią stronę. Nie przejmował się nawet tym, że wiejący wiatr zaraz połamie parasol Junmyeona. Suho nawet nie krył swojego zaskoczenia, którego Kris i tak nie spostrzegł. Był zbyt zajętym ciągnięciem go do domu.
            Blondyn zadrżał pod nagłą zmianą temperatur, gdy przyjemnie ciepło uderzyło w niego zaraz po tym, jak zamknął za Junmyeonem frontowe drzwi. Poprosił mamę o dwa kubki herbaty i ruszył na górę, ponownie ciągnąc tym razem już nieźle zdyszanego Suho za sobą.
            Szybko wyciągnął suche rzeczy z szafki i uciekł do łazienki, by się przebrać. Mokre ubrania zaczęły aż nadto chłodzić jego ciało, doprowadzając niemal do zgrzytania zębami.
            Przebrał się z prędkością światła, byle jak najszybciej wrócić do pokoju. Usprawiedliwiał się tym, że chciał wytrzeć zmokniętego psa, ale prawda była taka, że chciał wrócić do Junmyeona. Tak po prostu.
            Jego wzrok przebiegł po całym pokoju i ponownie tego dnia przystanął na Myeonie, który stał przy biurku, opierając się o nie rękoma. Kris zmarszczył brwi, zauważając że bluza chłopaka jest mokra. Bez słowa wyjaśnienia podszedł i zaczął zsuwać materiał z ramion chłopaka.
            Junmyeon spojrzał zdezorientowany na blondyna, który – tak na dobrą sprawę – zaczął go rozbierać. Uniósł brwi do góry i mimowolnie zaśmiał się cichutko, widząc skupienie na twarzy Yifana.
            - No co? Jest mokra. Zaraz ci dam jakąś swoją – odpowiedział, jakby czytał w jego myślach. Ściągnął z niego materiał, odkładając go na kaloryfer i podszedł do szafy, by wyciągnąć i wręczyć Suho, to co wyciągnął.
            Junmyeon założył czarną, rozpinaną bluzę z kapturem, od razu czując ciepło, którego poprzednia mu nie zapewniała. W dodatku ta była na niego o wiele za duża i niesamowicie przyjemnie pachniała.
            Spojrzał przelotnie na okno; pogoda była jeszcze bardziej paskudna niż kilkanaście minut temu. Deszcz lał gęsto i mocno, wielkimi kroplami, a gałęzie drzew stojących za sąsiednim płotem były maltretowane przez wiatr. Przeniósł wzork na Yifana, który siedział na łóżku i wycierał ręcznikiem szczeniaka leżącego na jego kolanach. Przysiadł obok, przyglądając się nieśmiało blondynowi.
            Mimo że przez te dwa tygodnie zdążył już jakoś tam poznać Krisa – Yifan wciąż miał w sobie coś, co nieco peszyło Junmyeona. Sytuacja była inna, gdy towarzyszył im Luhan z Sehunem… Teraz siedzieli we dwójkę i Suho kompletnie nie wiedział co powiedzieć.
            Chyba nieświadomie zaczął przypatrywać się blondynowi, równie nieświadomie zapamiętując jak jego wyraz twarzy zmienia się za każdym razem, gdy szczeniak ziewnął uroczo lub wygodniej rozłożył się na jego kolanach, owinięty w czerwony, duży ręcznik.
            Kris uniósł jedną brew, uśmiechając się w głupkowato, chociaż w duchu zaśmiał się rozczulony. I wcale nie o psa tu chodziło.
            Suho siedział po turecku, otulony za dużą bluzą, bawiąc się jej rękawami, na które tak uporczywie starał się spuścić wzrok, ale Yifanowi nie umknęło to, jak jego spojrzenie na niego ucieka.
            - Masz oczy jak szczeniak – stwierdził, tylko nie wiedzieć czemu na głos. Niemniej jednak było to szczerą prawdą. Jego duże, ciemne oczy przysłaniała grzywka, a to tylko dodawało im uroku. Były śliczne.
- Wcale nie. – Junmyeon żachnął się. – Zaraz… Co? – Z jego piersi uciekł perlisty śmiech, a na twarz wkradł się piękny uśmiech, który niestety po paru sekundach zniknął, gdy chłopak podskoczył przestraszony, słysząc zza okna kolejny grzmot burzy. Przysunął się bliżej blondyna do tego stopnia, że ich kolana się stykały. – Szczeniaki mają urzekające oczy. Uważasz, że moje też są śliczne? – Zażartował i uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej, a Kris poczuł, że mięknie. 

5 komentarzy:

  1. Fap, fap, fap. Mózgu mi brak <3
    KrisHo jest tak urocze. Aż jestem ciekawa czy coś się wydarzy w Yifana pokoju ^^
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo ^^ Cudownie!
    Zgadzam się z poprzedniczką: KrisHo jest urocze *.* Junmyeon urzekł mnie swoją delikatnością. I jeszcze się głupio pyta czy ma śliczne oczy -,- Oczywiście, że tak! xd
    Cieszę się, że trafiłam na tego bloga. Przed chwilą "pochłonęłam" oneshoty, i szczerze muszę przyznać, że masz bardzo przyjemny styl pisania. Wszystko jest harmonijne, i spójne. Bosko ;)
    Mam jeszcze pytanko... Rozwiniesz (kiedyś tam xd) trochę relację HunHan? Uwielbiam ten parring, a widząc jak piszesz chciałabym przeczytać więcej HunHanów spod twojego pióra/klawiatury xD *.*
    Czekam na kolejny rozdział, oraz życzę weny i dużo wolnego czasu =]
    Pozdrawiam,
    Wiktoria :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hunhan powiadasz? Cóż... Jeśli chodzi o SS, to przyznaję, że mam w planach bardziej rozwinąć wątek tego pairingu. W końcu trzeba jakoś wyjaśnić co tam się u nich dzieje i jak to jest dokładnie z ich relacjami (chociaż trochę, bo główną parą tu jest jednak krisho c;). A jeżeli mowa o hunhanie ogólnie na blogu - na pewno będzie ich więcej, bo sama kocham ten pairing. O ile wena i chęci mi pozwolą to prawdopodobnie powstanie nawet coś kilkuczęściowego. :>

      Usuń
    2. Wspaniale! Dzięki za odp <3

      Usuń
  3. Przybywam~.
    Skoro jestem w domu, jestem chora i nie mam już co robić, pomyślałam, że wreszcie zostawię po sobie jakiś ślad. Mam nadzieję, że się ucieszyć i, że z nogą będzie lepiej. Znaczy, nie od mojego komentarza. xD
    Okej~.
    Kapral Luhan. xD Boże, od dzisiaj będę tak nie niego mówić. Skoro jest TaeMan Płaszczka, to teraz będzie Kapral Luhan. Przepraszam, to tylko ja.
    Byłam pewna, że w twoim opowiadaniu będzie coś z psami i się nie przeliczyłam. xD
    To dlatego wczoraj się pytałaś o psiaki Tae... Pamiętaj, muszą być dwa! Adam i Eve.
    W ogóle, o ile zakład, że wraz z tym pairingiem nastąpi masa hejtów nie tylko na ciebie, ale też na mnie? O ile? :D
    Widzisz, takie są moje komentarze, bezsensu, zwyczajnie mówię, co u mnie, pomiędzy wplatając coś z rozdziału. Przykro mi.
    Chciałabym rozwinięcia tematu między Zgejonym Anorektykiem i Kapralem Luhanem, tak bardzo.
    Widząc Shingeki no kyojin, które czyta Kapral na wykładach... A później patrząc na mój nick.
    Huehuehuehuehue. @.@
    Mówcie mi władco.
    Hwaiting~.

    OdpowiedzUsuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!