Jednak ten zapał do tak szybkiego pisania rozdziałów odszedł równie szybko co przyszedł. Moja wina, przyznaję. Za dużo wątpliwości i takie tam, kto czyta mojego twittera ten wie. Jakoś nie mam dziś nic do powiedzenia, więc miłego czytania.
Pocałuj mnie mocno zanim odejdziesz
Letni smutku
Dźwięk dłoni uderzającej w czoło, kiedy Suho załamany
strzelił sobie otwartą ręką w twarz został zagłuszony przez głośny śmiech
Sehuna i nieco opóźnione parsknięcie Krisa.
-
Ach, rozumiem. I oczywiście ty – wprawiony zwiadowca, który nie ma sobie
równych pokonałeś tę zgraję potworów, które stanęły na twojej drodze, tak?
- Tak, właśnie tak. Kapral Luhan
melduje dobrze wykonaną robotę!
Kolejny
śmiech Sehuna przykuł uwagę kilku osób siedzących przy sąsiednich stolikach,
lecz nie wydawało mu się to przeszkadzać.
Machał odruchowo rękoma i omal nie zrzucił na ziemię kubka Krisa.
Suho
w tym czasie przeczytał wiadomość, którą dostał od swojej mamy i mina –
delikatnie mówiąc – nieco mu zrzedła. Poczuł nieprzyjemne dreszcze, które
przebiegły wzdłuż jego ciała. Delikatnie już drżącymi dłońmi schował telefon do
kieszeni i zacisnął pięści, przełykając ciężko ślinę.
-
Ja… Ja będę już szedł. Znaczy, muszę już iść. – Oparł zaciśnięte dłonie o
pulpit stolika, podnosząc się z krzesła, które omal się nie przewróciło. –
Zadzwonię potem – dodał szybko, widząc jak Luhan wstaje równo z nim. Nie teraz, Lulu. Nie teraz. Zabrał do połowy pełen kubek, by wyrzucić go do
pobliskiego kosza. Całkiem stracił na to ochotę. Chciał jak najszybciej stąd
iść. Dopóki jeszcze nie było widać jego zdenerwowania gołym okiem. – Pa.
Cała trójka
wpatrywała się z pewnego rodzaju niedowierzaniem w odchodzącego od nich
Junmyeona. Najbardziej sparaliżowany wydawał się być Luhan, bo – bądź co bądź –
on spośród nich znał chłopaka najlepiej i z czystym sumieniem mógł przyznać, że
normalny Suho się tak nie zachowuje!
Rudzielec
zastanawiał się, co powinien teraz zrobić. Odczuwał chęć wstania i pójścia za
Myeonem, by zapytać co się stało i w razie wypadku porozmawiać z nim jak na
przyjaciela przystało. Ale z drugiej strony – Suho dał mu wyraźnie do
zrozumienia, że ma zostać. Był rozdarty między posłuchaniem go a robieniem
tego, co podpowiada mu umysł.
W
dodatku nie wiedział czy siedzenie teraz sam na sam z Yifanem i Sehunem będzie
takim łatwym zadaniem. Był niemal pewien, że Kris tak czy siak będzie chciał
znać prawdziwy powód ich opóźnionego dotarcia na miejsce.
Obrócenie
tego w żart, wykorzystując swoją miłość do mangi wydawało mu się wtedy
najlepszym rozwiązaniem na uniknięcie tematu. Przynajmniej chwilowe. Blondyn
doskonale wiedział, że Luhan czytał na bieżąco ,,Shingeki no Kyojin’’ (szczególnie
na nudnych wykładach, by zająć się czymś innym niż słuchanie tego, co gada
profesor).
-
Coś go ugryzło? – zapytał Sehun, sprowadzając przy okazji pozostałą dwójkę na
ziemię.
- Nie wiem. Potem z nim
porozmawiam – odparł, przecierając oczy dłońmi. Czuł się strasznie śpiący.
Zerknął jeszcze kątem oka na Yifana, który wciąż wpatrywał się w tą samą
stronę, mimo że Suho już jakiś czas temu zniknął z ich pola widzenia.
Przed
kawiarnią przesiedzieli jeszcze dobrą godzinę. Nie tyle dlatego, że wyjątkowo
dobrze się tam siedziało, a z nieco prostszego powodu – żadnemu z nich nie chciało
się wstać i iść do domu. Złapali strasznego lenia i opcja siedzenia tak długo
jak tylko mogą wydawała się najkorzystniejsza.
Ale
w końcu zgłodnieli, więc jednogłośnie stwierdzili, że najwyższy czas się zbierać.
W drodze do domu Luhan czekał tylko aż Kris zapyta o powód ich spóźnienia.
Wciąż zastanawiał się czy powiedzieć prawdę, czy wymyślić jakąś wymówkę i
powiedzieć mu kiedy indziej. Ale Kris nie zapytał…
Yifan
wrócił do domu nieco przybity. Przywitał się niemrawo z mamą, skinął głową ojcu
i przybił piątkę siostrze, a potem wziął psa na ręce i poszedł do siebie.
Nie
mógł nie przyznać, że myślał o Junmyeonie. Wyglądał na niesamowicie
zdenerwowanego, więc każdy by się przejął, prawda? Prawda, tak…? Ale nie byli
sobie bliscy, więc nawet gdyby chciał – nie zapytał i raczej nie zapyta. Poza
tym nie miał nawet jego numeru. Nie pozostało mu nic innego niż pokładać
nadzieję w Luhanie i wierzyć, że rudzielec dowie się czegoś i go o tym
poinformuje.
Szarpał
niesamowicie delikatnie za gumową kość, której drugi koniec Boom trzymał w
pyszczku, uważając by przypadkiem nie wyrwać mu przedwcześnie któregoś z zębów.
Szczeniak skamlał zniecierpliwiony, chcąc odzyskać swoją zabawkę.
Kris
uśmiechnął się do niego, puszczając kość. Zadowolona owieczka położyła
się na miękkiej pościeli i przytrzymując obiema łapkami gumowy przedmiot
zaczęła intensywnie ją gryźć. No tak, niedługo wylecą pierwsze mleczaki.
Yifan
obserwował psa, starając się przy okazji nie krążyć myślami wokół Junmyeona. Na
dobrą sprawę – wydawało mu się to być całkiem niedorzeczne, że zaprząta sobie
głowę całkiem obcą dla niego osobą. Gdyby to był Luhan, Sehun, Yoona czy jego
rodzice – byłoby w porządku. To zrozumiałe, że martwimy się o bliskich nam
ludzi. Ale Suho?
Jęknął
boleśnie, gdy zza jego drzwi doszły jakieś damskie śmiechy. Jeden należał do
Yoony, drugi zapewne do którejś z jej koleżanek. A liczył na chwilę spokoju…
**
Po
około dwóch tygodniach wszystko wróciło do normy. Co prawda nie spotkali
się z Junmyeonem dzień po tym, jak opuścił ich zdenerwowany, ale kolejnego dnia
dał o sobie znać.
W
ten sposób – głównie dzięki Luhanowi, który zazwyczaj wychodził z inicjatywą –
spotykali się praktycznie codziennie. Można powiedzieć, że Myeon
zaaklimatyzował się w nowym towarzystwie i nawet znalazł wspólny język z
Sehunem i Krisem.
Yifan
przeklął siarczyście, zakładając na głowę kaptur bluzy, jakby wierząc, że nie
przemięknie i ochroni go przed padającym deszczem. W ciągu kilku minut nieźle
się rozpadało, a do domu miał jeszcze kawałek drogi. Niewielki, ale jednak
wystarczający, by mógł ponarzekać sobie w myślach.
Gdy
wychodził z domu, pogoda wydawała się być całkiem ładna. Mimo że niebo
przysłonione było szarymi, ciężkimi chmurami, a na zewnątrz było duszno – co
prawdopodobnie oznaczało burzę – Kris przypuszczał, że zdąży wrócić ze spaceru
z psem zanim pogoda całkiem się zepsuje (nie, żeby mu to przeszkadzało…).
-
Boom! – syknął na wiercącego się w jego dłoniach, mokrego od deszczu
szczeniaka. Mokra blond grzywka przylepiała mu się do równie mokrego czoła, a
on podskoczył razem z psem, gdy niebo przecięła pierwsza błyskawica, a zaraz po
tym do jego uszu dobiegł głośny grzmot.
Głaskał
bedlingtona po szarej główce, przyśpieszając kroku. Odruchowo omiótł wzrokiem
cały obszar wokół siebie, a jego oczy zatrzymały się na brązowej czuprynie i
błękitnym parasolu. Od razu rozpoznał tę osobę. Nie, nie wiedział dlaczego.
-
Co ty tu robisz, huh? – zapytał, szturchając chłopaka w ramię. Dopiero, gdy
Suho poczuł czyjś dotyk, odwrócił wzrok. Wydawał się być cholernie nieobecny.
- Myślę – odpowiedział zgodnie z
prawdą, uśmiechając się delikatnie. – A ty?
- Wyszedłem z psem. Myślisz w
taką pogodę? Chodź, do mnie jest bliżej. Potem odwiozę cię czy coś – wyrzucił
to z siebie niemal na jednym wdechu i złapał go za nadgarstek, ciągnąc w
odpowiednią stronę. Nie przejmował się nawet tym, że wiejący wiatr zaraz
połamie parasol Junmyeona. Suho nawet nie krył swojego zaskoczenia, którego
Kris i tak nie spostrzegł. Był zbyt zajętym ciągnięciem go do domu.
Blondyn
zadrżał pod nagłą zmianą temperatur, gdy przyjemnie ciepło uderzyło w niego
zaraz po tym, jak zamknął za Junmyeonem frontowe drzwi. Poprosił mamę o dwa
kubki herbaty i ruszył na górę, ponownie ciągnąc tym razem już nieźle
zdyszanego Suho za sobą.
Szybko
wyciągnął suche rzeczy z szafki i uciekł do łazienki, by się przebrać. Mokre
ubrania zaczęły aż nadto chłodzić jego ciało, doprowadzając niemal do
zgrzytania zębami.
Przebrał
się z prędkością światła, byle jak najszybciej wrócić do pokoju.
Usprawiedliwiał się tym, że chciał wytrzeć zmokniętego psa, ale prawda była
taka, że chciał wrócić do Junmyeona. Tak po prostu.
Jego
wzrok przebiegł po całym pokoju i ponownie tego dnia przystanął na Myeonie,
który stał przy biurku, opierając się o nie rękoma. Kris zmarszczył brwi,
zauważając że bluza chłopaka jest mokra. Bez słowa wyjaśnienia podszedł i
zaczął zsuwać materiał z ramion chłopaka.
Junmyeon
spojrzał zdezorientowany na blondyna, który – tak na dobrą sprawę – zaczął go
rozbierać. Uniósł brwi do góry i mimowolnie zaśmiał się cichutko, widząc
skupienie na twarzy Yifana.
-
No co? Jest mokra. Zaraz ci dam jakąś swoją – odpowiedział, jakby czytał w
jego myślach. Ściągnął z niego materiał, odkładając go na kaloryfer i podszedł
do szafy, by wyciągnąć i wręczyć Suho, to co wyciągnął.
Junmyeon
założył czarną, rozpinaną bluzę z kapturem, od razu czując ciepło, którego
poprzednia mu nie zapewniała. W dodatku ta była na niego o wiele za duża i
niesamowicie przyjemnie pachniała.
Spojrzał
przelotnie na okno; pogoda była jeszcze bardziej paskudna niż kilkanaście minut
temu. Deszcz lał gęsto i mocno, wielkimi kroplami, a gałęzie drzew stojących za
sąsiednim płotem były maltretowane przez wiatr. Przeniósł wzork na Yifana,
który siedział na łóżku i wycierał ręcznikiem szczeniaka leżącego na jego
kolanach. Przysiadł obok, przyglądając się nieśmiało blondynowi.
Mimo
że przez te dwa tygodnie zdążył już jakoś tam poznać Krisa – Yifan wciąż
miał w sobie coś, co nieco peszyło Junmyeona. Sytuacja była inna, gdy
towarzyszył im Luhan z Sehunem… Teraz siedzieli we dwójkę i Suho kompletnie nie
wiedział co powiedzieć.
Chyba
nieświadomie zaczął przypatrywać się blondynowi, równie nieświadomie zapamiętując
jak jego wyraz twarzy zmienia się za każdym razem, gdy szczeniak ziewnął uroczo
lub wygodniej rozłożył się na jego kolanach, owinięty w czerwony, duży ręcznik.
Kris
uniósł jedną brew, uśmiechając się w głupkowato, chociaż w duchu zaśmiał się
rozczulony. I wcale nie o psa tu chodziło.
Suho
siedział po turecku, otulony za dużą bluzą, bawiąc się jej rękawami, na które
tak uporczywie starał się spuścić wzrok, ale Yifanowi nie umknęło to, jak jego
spojrzenie na niego ucieka.
-
Masz oczy jak szczeniak – stwierdził, tylko nie wiedzieć czemu na głos.
Niemniej jednak było to szczerą prawdą. Jego duże, ciemne oczy przysłaniała
grzywka, a to tylko dodawało im uroku. Były śliczne.
- Wcale nie. – Junmyeon żachnął
się. – Zaraz… Co? – Z jego piersi uciekł perlisty śmiech, a na twarz wkradł się
piękny uśmiech, który niestety po paru sekundach zniknął, gdy chłopak
podskoczył przestraszony, słysząc zza okna kolejny grzmot burzy. Przysunął się
bliżej blondyna do tego stopnia, że ich kolana się stykały. – Szczeniaki mają
urzekające oczy. Uważasz, że moje też są śliczne? – Zażartował i uśmiechnął się jeszcze
szerzej niż wcześniej, a Kris poczuł, że mięknie.
Fap, fap, fap. Mózgu mi brak <3
OdpowiedzUsuńKrisHo jest tak urocze. Aż jestem ciekawa czy coś się wydarzy w Yifana pokoju ^^
Weny życzę!
Ooooo ^^ Cudownie!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzedniczką: KrisHo jest urocze *.* Junmyeon urzekł mnie swoją delikatnością. I jeszcze się głupio pyta czy ma śliczne oczy -,- Oczywiście, że tak! xd
Cieszę się, że trafiłam na tego bloga. Przed chwilą "pochłonęłam" oneshoty, i szczerze muszę przyznać, że masz bardzo przyjemny styl pisania. Wszystko jest harmonijne, i spójne. Bosko ;)
Mam jeszcze pytanko... Rozwiniesz (kiedyś tam xd) trochę relację HunHan? Uwielbiam ten parring, a widząc jak piszesz chciałabym przeczytać więcej HunHanów spod twojego pióra/klawiatury xD *.*
Czekam na kolejny rozdział, oraz życzę weny i dużo wolnego czasu =]
Pozdrawiam,
Wiktoria :D
Hunhan powiadasz? Cóż... Jeśli chodzi o SS, to przyznaję, że mam w planach bardziej rozwinąć wątek tego pairingu. W końcu trzeba jakoś wyjaśnić co tam się u nich dzieje i jak to jest dokładnie z ich relacjami (chociaż trochę, bo główną parą tu jest jednak krisho c;). A jeżeli mowa o hunhanie ogólnie na blogu - na pewno będzie ich więcej, bo sama kocham ten pairing. O ile wena i chęci mi pozwolą to prawdopodobnie powstanie nawet coś kilkuczęściowego. :>
UsuńWspaniale! Dzięki za odp <3
UsuńPrzybywam~.
OdpowiedzUsuńSkoro jestem w domu, jestem chora i nie mam już co robić, pomyślałam, że wreszcie zostawię po sobie jakiś ślad. Mam nadzieję, że się ucieszyć i, że z nogą będzie lepiej. Znaczy, nie od mojego komentarza. xD
Okej~.
Kapral Luhan. xD Boże, od dzisiaj będę tak nie niego mówić. Skoro jest TaeMan Płaszczka, to teraz będzie Kapral Luhan. Przepraszam, to tylko ja.
Byłam pewna, że w twoim opowiadaniu będzie coś z psami i się nie przeliczyłam. xD
To dlatego wczoraj się pytałaś o psiaki Tae... Pamiętaj, muszą być dwa! Adam i Eve.
W ogóle, o ile zakład, że wraz z tym pairingiem nastąpi masa hejtów nie tylko na ciebie, ale też na mnie? O ile? :D
Widzisz, takie są moje komentarze, bezsensu, zwyczajnie mówię, co u mnie, pomiędzy wplatając coś z rozdziału. Przykro mi.
Chciałabym rozwinięcia tematu między Zgejonym Anorektykiem i Kapralem Luhanem, tak bardzo.
Widząc Shingeki no kyojin, które czyta Kapral na wykładach... A później patrząc na mój nick.
Huehuehuehuehue. @.@
Mówcie mi władco.
Hwaiting~.