5. Summertime sadness [krisho]

Strasznie dużo czasu zabrało mi pisanie tego rozdziału. Na początku wena całkiem mnie opuściła i miałam tylko nadzieję, że nie nabawię się żadnego dłuższego postoju. Tyle szczęścia, że jednak się zebrałam i wyrobiłam. Mimo wszystko mam wrażenie, że dzisiejszy rozdział jest strasznie nudny (wyjątkowo nudniejszy od wcześniejszych). 



Pocałuj mnie mocno zanim odejdziesz
Letni smutku




            Luhan z głupawym uśmiechem usiadł między nimi, a zaraz po tym przypałętał się Sehun. O dziwo najmłodszy wydawał się być w całkiem dobrym stanie i Suho stwierdził, że zapewne wypił może jedno niecałe piwo. Najwidoczniej chciał zachować trzeźwość za nich dwóch. Mimo to, blondyn wydawał się być nieco przybity i Junmyeon był niemal pewien, że Kris również to zauważył. Hun usiadł na naręczy fotela, które zajmował Luhan, nie odzywając się ani słowem. Lu tylko na niego spojrzał, ale chłopak nijak nie zareagował.
- Jesteście na stypie czy imprezie? – Rudzielec wywrócił oczami, sięgając po stojący na stole sok. – Bez alkoholu też można się świetnie bawić!
- Ty jesteś idealnym przykładem dobrej zabawy bez wspomagaczy – rzucił Yifan, uśmiechając się wrednie, a potem spojrzał na Junmyeona i ten nie potrafił również się nie uśmiechnąć.
- Łeh. – Luhan machnął dłonią. – Ja to całkiem co innego. Nawet nie wiesz ile mam teraz na głowie! Tyle zmartwień!
            Kris zaśmiał się głośno, uderzając delikatnie dłonią w blat. Suho za to zastanawiał się, co blondyn chciał mu powiedzieć i jednocześnie przeklinał Luhana w myślach. Że też teraz zachciało mu się ich rozruszać.
            Siedzieli w kompletnej ciszy. Alkohol chyba dopiero teraz zaczynał naprawdę działać na Lu, który siedział cicho i tylko co jakiś czas spoglądał na Sehuna przypatrującego się z uwagą wszystkiemu wokół, więc Yifan ogłosił, że czas się zbierać.
            Gdy Hun pomagał starszemu wstać, Suho zapytał czy ktoś mógłby pójść z nim do toalety, bo on najzwyczajniej w świecie nie miał pojęcia gdzie się ona znajduje.
- Ja pójdę – mruknął Kris, wymijając Sehuna i ruszył razem z Junmyeonem na piętro. Wskazał mu odpowiednie drzwi, a gdy chłopak zniknął za nimi, oparł się o ścianę tuż obok. Miał mały mętlik w głowie i w dodatku dziwiło go zachowanie Sehuna, gdy razem z Luhanem wrócili do niego i Suho. Oni milczący? O n i?
            Junmyeon wyszedł, poprawiając białą koszulkę. Narzucił ciemną bluzę bardziej na swoje ramiona i dał Krisowi znak, że mogą wracać. Na dole Luhan i Sehun stali pod ścianą przy schodach i o czymś rozmawiali. Lu wydawał się być – na miarę swoich możliwości – skupiony i całkiem poważny. Za to niemrawa mina Huna wcale nie zniknęła.

**
            Suho wysiadł pierwszy, a całkiem niedaleko domu jego wujostwa był również dom Luhana, który o dziwo doszedł do celu o własnych siłach. Gdy rudzielec zniknął za drzwiami, Kris zamiast ruszyć, trzymał tylko dłonie na kierownicy i patrzył uporczywie na Sehuna.
- Co się stało? – zapytał starszy blondyn, opierając się wygodnie o siedzenie i dał tym samym do zrozumienia, że nigdzie mu się nie śpieszy.
- Nic. A co miałoby się stać? – Oh speszył się nieco, odwracając wzrok. Wiedział, że Yifan mu nie odpuści, ale nie miał ochoty o tym rozmawiać. Nie dzisiaj. Był zmęczony i chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku.
- Słuchaj, Hunnie. - Kris specjalnie zaakcentował ostatnie słowo, chcąc przypominać w tym momencie Luhana. – Ja mam całą noc do dyspozycji i zero zamiarów na ruszenie się gdziekolwiek jeżeli ze mną nie porozmawiasz, a nie wydaje mi się, żeby widziało ci się wracać do domu z buta.
- Naprawdę musimy gadać o tym teraz?
- Tak, musimy.
- Zachowuje się po pijaku jak komplety idiota. – Wybuchł. Skoro Yifan chce wiedzieć – proszę bardzo. Sehun sam z tego skorzysta, bo będzie mu łatwiej zasnąć ze świadomością, że już się komuś wygadał i – co najważniejsze – ten ktoś go zrozumiał. Może i Kris był nieco dziecinny i niedojrzały, ale zawsze potrafił go zrozumieć. Szczególnie jeżeli chodziło o Luhana. – Ale dziś już przeszedł samego siebie. Kleił się do wszystkich. Naprawdę do wszystkich.
- Byłeś zazdrosny. – Usłyszał i po prostu prychnął głośno. Nie był zazdrosny. Miałby być zazdrosny o Luhana? Ha, jeszcze czego? Po prostu denerwowało go to, ale nie był zazdrosny, bo nie miał ku temu podstaw. Wiedział jakie znaczenie ma w życiu Hana i jak ważny dla niego jest. Po prostu nie lubił, gdy jego przyjaciel (przyjaciel?) lepił się do wszystkich wokół, mimo że był na tej imprezie również z nim. Więc może jednak był zazdrosny…? – Ktoś tu chciałby mieć rudzielca na wyłączność!
- Wcale nie – syknął. – Po prostu nie lubię, gdy kręcą się wokół niego dziewczyny czy inni faceci, a jeszcze bardziej nie lubię, gdy on sam się przy nich kręci. Wiem, że nie powinienem, bo nie jest moją własnością, ale nic nie mogę na to poradzić.
- W sumie to jakieś tam prawo do tego masz. – Kris udał, że się nad czymś zastanawia. – Musiałbym być głupi albo ślepy i was nie znać, żeby nie zauważyć, że coś się święci. Kiedyś owszem, byliście blisko, ale to opierało się na czysto przyjacielskich lub braterskich relacjach, prawda? Ale w tym roku trochę się pozmieniało, huh?
- Co? – Sehun poczuł, że robi mu się gorąco, a tętno przyśpiesza. Nie spodziewał się, że Yifan właśnie teraz wypali ze swoimi podejrzeniami. Dziś, gdy Sehun sam nie był pewny. – Nie wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą. Bo nie miał zielonego pojęcia. Byli bliżej niż wcześniej, ale nie potrafił jednoznacznie określić ich relacji. – Naprawdę nie wiem. W ostatnich miesiącach to zrobiło się cholernie pogmatwane. Przekroczyliśmy granicę zwykłej przyjaźni, ale nie weszliśmy jeszcze w coś, co można nazwać związkiem. Tak mi się wydaje. Nie było jeszcze żadnych obietnic, żadnych wyznań. – Kris przytaknął, chcąc pokazać Sehunowi, że rozumie. Po części, ale jednak. Pojmował, że byli bardzo blisko. Bliżej niż zwykli przyjaciele, ale zastanawiało go, dlaczego nie przekroczyli tej bariery? Czemu nie zmniejszyli dystansu? Hunnie wydawał się być zaangażowany, a Luhan również sprawiał wrażenie bardzo liczącego się z obecnością młodszego w swoim życiu. Więc w czym tkwił problem? – Poprzedzając twoje możliwe pytanie: Tak, chciałbym by to przerodziło się w coś więcej.
            Nie wiedział ile dokładnie stali przed domem Lu, ale jedno było pewne – zasiedzieli się. Yifan wrócił do domu strasznie późno, a może… Wcześnie? W końcu było po trzeciej nad ranem. Otworzył bezszelestnie drzwi i po cichu wspiął się po schodach na górę. W domu panowała całkowita cisza, więc wszyscy najwidoczniej byli już pogrążeni w głębokim śnie. Nawet Boom spał smacznie w swoim legowisku i nie obudził się, gdy Kris wszedł do pokoju. Czuł na sobie zapach dymu papierosowego, ale postanowił wziąć prysznic, gdy wstanie, nie chcąc teraz nikogo wyrwać ze snu.

**
            Junmyeon obudził się stosunkowo późno, bo niedługo po trzynastej i ze zdziwieniem stwierdził, że to cud, że nie wstał wcześniej, słysząc z dołu głośne dźwięki sztućców, gromkie śmiechy swojej mamy i cioci oraz szczekanie jej lhasy apso. Najwyraźniej był tak zmęczony, że nawet to mu nie przeszkadzało.
            Jęknął z boleścią, masując dłonią kark, który bolał go jak diabli. Najwidoczniej znowu spał w jakiś ekstremalnych pozycjach. Sięgnął dłonią na szafkę przy łóżku, łapiąc w nią telefon, gdy usłyszał wibracje. Był pewien, że to pewnie Luhan żalący się na kaca, opisując swoje męki i cierpienie, które w tym momencie przeżywa, więc wyobraźcie sobie jego zdziwienie, gdy nadawcą okazał się być kontakt pod nazwą ,,Yifan’’, a treść wiadomości mówiła o wspólnym wyjściu na bubble tea lub coś słodkiego i przejściu się do centrum handlowego po prezent dla siostry Krisa. Czy się zgodził? Oczywiście, że tak. W dodatku zaraz po tym niczym strzała wystrzelił z łóżka, biegnąc do łazienki.
            Gdyby ktoś zapytał Yifana, dlaczego zaprosił na to wyjście akurat Myeona – blondyn najprawdopodobniej nie wiedziałby co odpowiedzieć. Usprawiedliwiał się przed samym sobą, że nie chciał ciągać tam ani Sehuna, ani Luhana – był przekonany, że chłopcy i tak będą mieli dziś ważniejsze sprawy niż latanie z nim po sklepach, gdy Luhan odezwie się do Sehuna, a ten zacznie go zbywać. Wiadome było, że Hunnie mu nie odpuści, a przynajmniej nie dziś. Za bardzo wściekły i przybity był wczoraj. Żadnych innych kumpli nie chciał prosić nie tylko dlatego, że większość z nich była prawdopodobnie poza miastem. Po prostu po całym roku szkolnym spędzonym z nimi, miał dość. A z Junmyeonem wyjątkowo miło spędzało mu się czas i był naprawdę szczęśliwy, gdy Suho odpisał mu, że nie ma na dziś żadnych planów i z chęcią wyjdzie.
            Z ociągnięciem wrzucił brudne ubrania do kosza na pranie i jeszcze raz przelotnie spojrzał w lustro, opuszczając łazienkę. Schował do kieszeni portfel, spojrzał na godzinę, pogłaskał psa i szybko zbiegł na dół, by ulotnić się zanim jego siostra wróci ze sklepu. Pojechała z ojcem zrobić zakupy, ponieważ z okazji urodzin rodzice pozwolili jej zrobić pidżama-party z przyjaciółką czy coś w tym stylu.
            Przy wejściu do pobliskiego parku dojrzał już wśród tłumu brązową czuprynę, której tak długo wypatrywał. Junmyeon podwinął rękawy bluzy pod łokcie i przywitał się z Krisem. Mimo słońca i miesiąca, ten dzień był z lekka chłodniejszy niż poprzednie (nie licząc oczywiście feralnej burzy).
            - Więc wiesz już tak mniej więcej, co kupić siostrze? – Zagadnął Suho, mimowolnie napierając od tyłu na Yifana, gdy stali w kolejce po lody. Ktoś z tyłu strasznie się pchał, a on nie mógł nic poradzić na to, że jest małym sobą, a nie na przykład wysokim Krisem.
- Nie mam zielonego pojęcia. – Blondyn odwrócił się w stronę Myeona, osuwając nieco w bok w tym samym momencie, gdy ktoś znów popchnął Suho. Niestety trochę mocniej niż wcześniej, więc chłopak poleciał do przodu i już przygotowywał się na bolesne spotkanie jego twarzy z ladą, gdyby nie Kris, który w ostatnim momencie złapał go i delikatnie wysunął z kolejki. – Lepiej będzie, jeśli ja kupię.
            Mimo protestów i zapewnień, że przecież nie umrze w tej kolejce i jest w stanie kupić sobie loda samemu, Junmyeon i tak parę minut później wylądował z kupionym przez Yifana rożkiem w ręku. Spacerowali bez pośpiechu w stronę galerii handlowej, jedząc swoje porcje.
- W takim razie… Co lubi Yoona? Jakiej muzyki słucha, ma jakieś hobby? Cokolwiek? – wypytywał Suho, przypominając sobie, że bądź co bądź wybrali się do centrum, żeby kupić siostrze Krisa prezent urodzinowy, a nie aby spacerować, beztrosko objadając się lodami. Chociaż… Po to też, ale głównym priorytetem był upominek.
- Lubuje się w k-popie, fuj. – Blondyn wystawił język na wierzch, otwierając przy okazji buzię, by pokazać swoje zdegustowanie wspomnianym przez siebie gatunkiem muzyki. – Naprawdę nie wiem jak można czegoś takiego słuchać.
- Nie rób tak więcej, bo ci robak wleci. – Junmyeon uśmiechnął się szeroko, a jego oczy przy okazji zmieniły się w urocze półksiężyce i Kris najzwyczajniej w świecie poczuł się rozczulony. – Najwidoczniej można tego słuchać, a skoro ona to lubi – kup jej płytę, koszulkę albo coś takiego. Wydaje mi się, że to byłby najbardziej trafiony prezent.
- Chyba śnisz. – Żachnął się, zaplatając ręce na piersi. – Nie będę kręcił się przy k-popowych albumach i gadżetach.
- Oj przestań. Nie będzie tak źle. – Poklepał blondyna po plecach i wrócił do rozglądania się po okolicy. Naprawdę dawno tu nie był i miał szczerą nadzieję, że kolejny raz nie przyjedzie tutaj po upływie takiej ilości czasu jak w tym roku.
            W ten oto sposób, Kris znalazł się w sklepie muzycznym przy regale z płytami koreańskich zespołów, zastanawiając się co on tu w ogóle robi i jak dziwnie będzie czuł się przy kasie z takim krążkiem w dłoniach.
- I skąd ja mam niby wiedzieć, jaki album kupić? – Prychnął, próbując wychwycić gdzieś w pamięci momenty, w których Yoona opowiadała mu o swoich biasach i ulubionych zespołach.
- Jest tu wi-fi? – Suho podniósł telefon do góry, jakby miało to coś dać. – Pobawimy się w stalkerów i znajdziemy jej konto na Twitterze, Weibo czy innym portalu i zobaczymy chociażby kogo ma na avatarze! – Uśmiechnął się szeroko, podchodząc do Krisa. Wspiął się na palce, by zajrzeć mu przez ramię i zobaczyć to, co aktualnie oglądał.
- Nie wygłupiaj się. – westchnął cierpiętniczo i popatrzył kątem oka na Myeona, który opierał brodę na jego ramieniu. – Tych chyba ma na ścianie. – Wskazał palcem na jeden z albumów, a zaraz potem ściągnął go z półki i ruszył do kasy, ciągnąc za sobą Junmyeona.
            Tak jak przypuszczał – czuł się niesamowicie głupio, kupując coś takiego. Miał wrażenie, że kasjerka nie uśmiechała się z grzeczności i życzliwości, a dlatego, że śmieszył ją dwudziestoparolatek kupujący k-popowy album. Przegrałeś życie, Yifan.

**
            - Jeżeli jeszcze raz rzucisz tym we mnie, to przyrzekam, że zrobi się śmiesznie – mruknął Suho, starając się powstrzymać cisnący mu się na usta uśmiech i przy okazji nie parsknąć śmiechem, gdy Kris po raz kolejny rzucił w niego orzeszkiem. Od jakiś trzydziestu minut siedzieli w McDonaldzie, jedząc prowizoryczny obiad, za który mama Junmyeona prawdopodobnie by go ukatrupiła. Yifan po drodze kupił jeszcze orzeszki i jak widać znalazł świetny sposób na robienie z nim wszystkiego oprócz jedzenia. – ZARAZ CI PRZYWALĘ!
            Blondyn wybuchnął śmiechem, o mało nie strzepując swoich frytek ze stolika, ponieważ zdenerwował Suho do tego stopnia, że chłopak wstał i w dodatku uniósł głos. Krzyczący Myeon był czymś zupełnie nowym.
- Dobra, dobra. Przepraszam. Już nie będę. – Uniósł ręce do góry w akcie rezygnacji, a potem pociągnął Suho za rękaw bluzy, by usiadł z powrotem na krześle. – Krzyknąłeś. – zmarszczył brwi – Ty nigdy nie krzyczysz!
- Przecież znasz mnie całe życie i wiesz lepiej niż ktokolwiek inny co ja robię, a co nie. – Junmyeon zaśmiał się, wywracając oczami.
- Oczywiście~
- Znasz mnie tak dobrze jak Sehun Luhana.
- Nasz mały Hunnie jest obrażony na rudzielca!
- Och, czyli jednak?
            Dźwięk przychodzącego sms-a dobiegł cicho, ale słyszalnie z kieszeni Junmyeona. Suho wyciągnął telefon, by przeczytać wiadomość od - jak się okazało – mamy i gdy omiótł ją wzrokiem, poczuł jak cały dobry humor się z niego ulatnia. Znowu? Co za ironia.
            Kris przyglądał się Myeonowi, który z każdą chwilą robił się jakby coraz bledszy. Jego duże oczy nerwowo patrzyły w ekran, a usta zacisnęły się w cienką linijkę. Patrzył jak chłopak chowa telefon z powrotem do kieszeni i już wiedział, co zaraz powie.
- Yifan, ja przepraszam… Muszę iść. – Wstał i ruszył w kierunku wyjścia, naciągając rękawy bluzy na dłonie tak, by móc je w nich schować. Yifan ruszył równo z nim, łapiąc jego nadgarstek.
- Co się stało? – zapytał, wciąż nie puszczając jego nadgarstka. Suho przyśpieszał z każdym krokiem i Kris miał tylko nadzieję, że zaraz nie zacznie biec, bo kondycja blondyna była – delikatnie mówiąc – marna. – Suho…
- Naprawdę cię to interesuje? – Myeon przystanął, gdy wyszli już z galerii i spojrzał nieznacznie zaszklonymi oczami na Yifana.
- W przeciwnym razie, nie pytałbym. – Odwrócił wzrok, by nie patrzeć na niższego chłopaka, który wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Mój brat jest chory… Sms był od mamy, bo znowu gorzej się poczuł. – Spuścił nieco głowę, ściskając w dłoniach materiał, a Kris czuł jak wstępuje w niego fala współczucia. Przybliżył się do Junmyeona, łapiąc go i zamykając w ciepłym, braterskim uścisku, jakby to było coś całkiem naturalnego. 

2 komentarze:

  1. Sama nie wiem skąd u mnie takie zainteresowanie i radość podczas czytania Krisho, wow xD
    Nigdy nie przepadałam za tym pairingiem, wydawało mi się, że zwyczajnie do siebie niro pasują, a tu proszę, wystarczyło wpaść na twój blog, by zmienić zdanie. :3
    Jej, Suho przy Krisie jest taki... inny. Do tej pory patrzyłam na niego przez pryzmat bycia liderem w zespole; przecież to zawsze on opiekował się swoimi młodszymi braćmi, nigdy na odwrót. Taki obrazek utarł mi się w głowie. Aż pojawiło się Krisho. Kris. Opiekuńczy Kris, który opiekuje się Suho. <3
    No i Hunhan, uwielbiam ich relacje. Lu w twoim opowiadaniu ma niezły charakterek i mam nadzieję, że weźmie się w garść i rozwinie swoją "przyjaźń" z Hunnim.
    Nie powinnaś mieć żadnych wątpliwości związanych z tym opowiadaniem, ponieważ jest naprawdę świetne. Bardzo ładnie piszesz i choć fabuła wydaje się łatwa, napewno nie jest banalna.
    Powodzenia w dalszym pisaniu, mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział. :3
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany, o rany, o rany! To opowiadanie jest tak niesamowicie urocze. I takie normalne, co tu dużo mówić, zwykle czytam horrory czy coś fantasy, a to jest takie zwykłe a zarazem świetne <3

    OdpowiedzUsuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!