1. Purpurowa wstążka [hunhan]

(c): Naleśnik
Tytuł: Purpurowa wstążka 
Pairing: hunhan
Rating: G (chyba)
Gatunek: romans, fluff (?) 
Ostrzeżenia: brak
Od autora: mały - jak podejrzewam - two shot, który wcześniej miał być one shotem, ale po wczorajszym przekroczeniu siedemnastej strony w wordzie, doszłam do wniosku, że gdybym wstawiła to w całości, prędzej zamęczyłabym czytelników, niż zachęciła ich do czytania, więc postanowiłam rozłożyć go na dwie części. Drugi rozdział powinien pojawić się szybko, ponieważ jestem siedem stron do przodu. Oby, bo po dzisiejszej wizycie u lekarza jestem zrozpaczona. Wstawiam to, mimo że sprawdzając dziś pierwszy part, załamałam się... Sprawdzone tylko raz, bo chwilowo nie mam siły. Potem poprawię ewentualne niedociągnięcia.
Uwaga: Nie ma tutaj podziału na uke, seme i te sprawy. Po prostu nie ma. Nie myślałam o tym, tworząc tego ficka i to się nie zmieni. Jednak jeśli już czujecie potrzebę jakiegoś podziału, bierzcie tu pod uwagę głównie dojrzałość psychiczną, więc w tym przypadku tą ,,dominującą'' częścią związku jest Luhan. 


            - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Powiedz, że to jakiś pierdolony żart, Minseok.
- Nie, Sehun. Przykro mi, porozmawiamy potem.
            Przeklnął szpetnie, uderzając dłonią w jasną, niemal białą ścianę, choć tak naprawdę miał ochotę cisnąć w nią telefonem, który uporczywie ściskał w dłoni. Tak mocno, że pobledły mu kosteczki.
            Nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał. Po prostu nie mógł. Szum w jego głowie był strasznie nieznośny i w dodatku miał wrażenie, że od pulsującej krwi jego żyły zaraz wybuchną. Serce w piersi biło tak szybko i mocno, że nie mógł oprzeć się wrażeniu, iż siedzący w rogu chłopak je słyszy. Był wściekły i zrozpaczony, i całkiem pozbawiony sił na wyładowanie tych zbędnych, negatywnych emocji.
            - Sehun? Wszystko gra? – Zitao podniósł się z krzesła, widząc jak jego przyjaciel osuwa się powoli na podłogę, opierając plecami o zimną ścianę. Przykucnął naprzeciw niego i szturchnął w ramię.
- Pieprzony kretyn, idiota, skończony dupek, nieodpowiedzialna łamaga. Właśnie dzwonił do mnie Minseok z informacją, że jest w szpitalu. Z Jongdae, który chyba złamał sobie nogę. Złamał nogę. Boże, rozumiesz? Złamał nogę siedem miesięcy przed konkursem.
            Jego przyjaciel zakaszlał, jakby zachłysnął się własną śliną i zamrugał szybko kilka razy w niedowierzaniu.
- Co? To żart?
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym, żeby to był żart.
- I co teraz zamierzasz?
- Nie wiem. Nie mam pojęcia co teraz. W sumie… Zostałem bez partnera, więc nie pozostaje mi nic innego niż wycofać się.
            Huk książki uderzającej z impetem w drewnianą posadzkę rozniósł się po całym pomieszczeniu.
- Robisz sobie jaja? Chcesz odpuścić tylko dlatego, że Jongdae złamał nogę?
- Trochę szacunku do cudzej własności, co? – warknął, podnosząc z podłogi swoją ulubioną książkę, którą chwilę wcześniej Zitao trzymał jeszcze w dłoni. Pożyczył ją od niego kilka tygodni temu i nie dość, że jeszcze jej nie oddał, to w dodatku zaraz ją zniszczy. – Brak partnera jest jednym z sensownych powodów do wycofania się. A ja jestem właśnie w takiej sytuacji.
- A Jongin?
- Jongin ma już z kim tańczyć i nie widzi mi się ,,pożyczać’’ go na konkurs, robiąc mu przy okazji dodatkową robotę i dwa razy więcej treningów – odpowiedział beznamiętnie, starając się nie wybuchnąć. – Będę już szedł. Jak coś, to dzwoń. – Złapał skórzaną torbę i ruszył szybkim krokiem do wyjścia.
            Stolica o tej godzinie wyglądała naprawdę ładnie, lecz dziś Sehun cieszył się, że nie ma tak daleko do domu. Przechodząc obok murów szkoły baletowej mimowolnie zatrzymał się, bo robił to zawsze. Łaknął wszelkiej wiedzy o tańcu i poszerzania horyzontów w tym temacie, a balet był czymś, co zawsze budziło w nim swojego rodzaju respekt. Był piękny, ale wiele kosztował.
Wiedział jakie zasady i dyscyplina panują w takich szkołach i ile nauczyciele od wszystkich chcą. Bez wyjątków. Wymogi tam są zazwyczaj na – mniej więcej – równi względem każdego. Od małych dzieci, które dopiero zaczynają wymaga się wkładania we wszystko ogromnej ilości pracy, by być coraz lepszym, a od tych, którzy niebawem kończą, by odeszli z jak najlepszym wynikiem. A potem opuszczają szkołę, by kształcić się dalej i wciąż wypruwać z siebie resztki życia każdego dnia i znów słuchać osób, które są wyżej niż oni. Którzy są lepsi i tak surowi, jak sami byli traktowani wcześniej. Dla Sehuna, jako samouka, było to coś zupełnie dziwnego i w pewnym sensie niedopuszczalnego. Teoretycznie sam sobie rozkazywał, sam siebie dopingował i sam wytykał sobie błędy, które potem poprawiał. Nie wyobrażał sobie, by mógł robić to ktoś inny.
            Z zewnątrz, przez jedno z otwartych okien, dało się słyszeć stłumione przez ogólny miejski hałas dźwięki ,,In the Death Car’’ Iggy Pop. Z drugiego dobiegał tylko ostry, kobiecy głos i spokojna muzyka klasyczna, więc łatwo było wywnioskować, kto trenował wtedy indywidualnie, a kto harował na lekcji.
            Aczkolwiek Sehun miał teraz o wiele większy problem niż kłopoty baletnic. Przynajmniej w jego mniemaniu. Został bez partnera kilka miesięcy przed konkursem, który miał być wielką szansą dla nich obu. Miał otworzyć przed nimi drzwi do nowych możliwości, stanąć otworem na owocną przyszłość. Sama obecność i branie w tym udziału było już czymś wielkim. Sugestie ze strony tamtejszych jurorów byłyby przydatne w kolejnych etapach ich kształtowania się.
            Był zły. Był kurewsko zły na Jongdae, że w ogóle wyjechał z miasta z Minseokiem, na Min’a, że go tam wziął i na siebie, ponieważ go tam puścił. Liczył, że najgorszym co może z tego wyjść to stracenie kilku wspólnych treningów, nie zdając sobie nawet sprawy jak bardzo się przeliczy.
            W jego głowie panował totalny chaos i czuł, jakby czaszka miała mu zaraz pęknąć, gdy znalazł się wreszcie pod drzwiami swojego mieszkania. Klucze zaczęły obijać się o siebie, gdy wyciągał je z kieszeni ciemnych spodni, powodując nienośny dla bolącej głowy Sehuna łoskot.
            Z grymasem wymalowanym na twarzy wszedł do przedpokoju, starając się jak najdelikatniej zamknąć za sobą drzwi. Szelest łap upadających z gracją na podłogę dobiegł do wyjątkowo wyczulonych na wszelakie dźwięki uszu, a zaraz po tym poczuł miękkie futerko kota abisyńskiego ocierające się o jego nogę.
            Znalazł w kuchni jakieś tabletki przeciwbólowe i zniknął w sypialni, ściągając po drodze bluzę oraz koszulkę i rozpinając spodnie. Był tak przybity, że nawet wzięcie prysznica byłoby w tym momencie problemem.

**
            Jeżeli myślał, że jego stan ubiegłego dnia był najokropniejszy na świecie, to  na to, jak czuł się rano chyba nie było odpowiedniego słowa. Przez całą noc nie mógł znaleźć sobie miejsca, przekręcając co chwilę z boku na bok, z pleców na brzuch, poprawiając poduszkę i na zmianę strzepując i podnosząc kołdrę. W końcu nie wytrzymał i przeniósł się na podłogę. Nie wiedział co było gorsze – zaśnięcie, ale na twardej posadzce, przez co potem wszystko go bolało czy jednak męczenie się przez całą noc.
            Głowa niemiłosiernie mu pulsowała, brzuch bolał zarówno z nerwów jak i głodu, mimo że każda próba zjedzenia czegokolwiek kończyła się porażką. W dodatku zbierało mu się na wymioty, choć na dobrą sprawę nie miałby czym wymiotować. Wczoraj nie zjadł ani kolacji, ani porządnego obiadu, a dzisiejsze śniadanie stało nietknięte na stole w kuchni. Jednym słowem: Trup. Czuł się jak trup.
            Aczkolwiek nie było się czemu dziwić. Jego dalsza kariera wisiała na włosku, bo większość przyszłości przez ostatni rok wiązał właśnie z konkursem, z którego teraz będzie musiał zrezygnować. Jego przyjaciel nawet po ściągnięciu gipsu długo nie będzie mógł wrócić do tańca. Potem wyjdzie z formy i trzeba będzie zaczynać praktycznie od początku. Jeżeli miał być szczery – nie miał pojęcia co teraz z nimi będzie. Zarówno z nim jak i Jongdae. Obaj będą musieli zacząć tańczyć solowo? Sehun, by nie stać w miejscu, a jego przyjaciel, by nie opóźniać rozwoju Huna? Albo co gorsza, będą musieli znaleźć nowych partnerów?
            Blondyn przełknął gulę, która stanęła mu w gardle, nie chcąc nawet sobie tego wyobrażać. Mimowolnie nie dopuszczał do siebie takich opcji. W szczególności tej ostatniej, która wydawała mu się być niedorzeczna. On tańczący z kimś innym niż Kim?
            Wprawdzie nie miał najmniejszej ochoty egzystować i tym bardziej robić czegokolwiek, ale ta wredna i nieczuła część mózgu niemal krzyczała w jego głowie, że zakupy nie zrobią się same, a lodówka w magiczny sposób nie napełni.
            Nagle zaraz po wyjściu do ludzi wszystko zaczęło go denerwować. Bawiące się dzieci, śmiejący nastolatkowie, biegający dla zdrowia ludzie, rowerzyści czy na ogół nikomu nie wadzące staruszki (na ogół, bo były i takie, które przeszkadzały wszystkim nie tylko swoim zachowaniem, ale samym faktem, że istniały).
            Wchodząc do pobliskiego supermarketu został totalnie wyprowadzony z równowagi. Ktoś bezwstydnie na niego wpadł, zahaczając boleśnie ramieniem o jego bark i nawet nie raczył się odwrócić i przeprosić. Czarnowłosy chłopak biegł prosto w stronę szkoły baletowej – to tłumaczyło tak wiele, że Sehun nawet się nie dziwił. Miał wrażenie, że wszyscy, którzy tam uczęszczają są tacy sami. Zadufani w sobie i nie liczący się z nikim innym oprócz własnej osoby.
            Przy nabiale spotkał Kyungsoo, który właśnie studiował skład jakiegoś jogurtu truskawkowego. Wymienili przyjacielskie uściśnięcie dłoni i krótkie ,,cześć’’, a potem Oh zaczął szukać swojego ulubionego mleka czekoladowego.
- I jak wam idą treningi? – Blondyn poczuł, jak ponownie zaczyna szumieć mu w głowie, gdy usłyszał pytanie.
- Nasze treningi wraz z wczorajszym popołudniem dobiegły końca – odpowiedział krótko, mimo świadomości, że brunet i tak będzie chciał wiedzieć, co miał na myśli.
- S-słucham? – Chłopak wytrzeszczył oczy, przestając szukać sera, o którym aktualnie sobie przypomniał i podszedł bliżej Sehuna, łapiąc go za ramię.
- Jongdae złamał nogę. To tyle z treningów, konkursu i wspólnego tańca – odpowiedział chłodno, wrzucając kartonik do koszyka. Nie chciał brzmieć tak oschle, ale chwilowo nie było go stać na nic więcej, a to, że i tak nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę z kimkolwiek niczego nie ułatwiało.
- Jak to złamał nogę? O czym ty gadasz? Niby jak?
            Doszło do tego, że całe zakupy wysłuchiwał nad uchem monologów Kyungsoo, opowiadającego o swoim przejęciu i o tym, jak trudno mu w to uwierzyć. Może nie powinien się dziwić ani tym bardziej wściekać, w końcu nadeszło to tak niespodziewanie, że normalnym było, że komukolwiek ciężko było dać wiarę prawdziwości jego słów, kiedy on sam na początku nie chciał uwierzyć Minseokowi. Ale na chwilę obecną był zbyt zdenerwowany i wypruty z chęci rozmawiania o czymkolwiek. Denerwowało go dziecko, które spokojnie stało sobie przy kasie, czekając na rodzica, dziadka, rodzeństwo czy innego opiekuna, a co tu dopiero mówić o ględzącym brunecie?
            Niemal wybiegł z marketu, tłumacząc Kyungsoo, że śpieszy się, co było poniekąd prawdą, a to, że jego głównym priorytetem była ucieczka od paplaniny chłopaka to już całkiem inna sprawa.
            Wypakował zakupy i ułożył je na odpowiednich miejscach, a potem nasypał karmy do miseczki dla kota i ze zgrozą stwierdził, że czas iść do Jongdae. Nie wiedział, czy aby na pewno był gotowy na rozmowę z nim. W końcu sytuacja była dość poważna i zarazem delikatna. Nie chciał przypadkiem wybuchnąć i krzyczeć, bo jego przyjaciel prawdopodobnie był tak samo przybity jak on. O ile nie bardziej, bo w końcu Sehun stracił tylko partnera, a jego czekał postój, przebrnięcie przez kontuzję i cofnięcie się do tyłu w sprawie tańca, co będzie wymagało ogromnej ilości wkładu, pracy i nerwów. A jeżeli zrezygnuje, pozbawiony chęci na walkę? Blondyn potrząsnął głową, chcąc wyprzeć te niedorzeczne myśli z głowy. Nie, tak nie mogło się stać.
            Jego nogi jakby same zaprowadziły go przecznicę dalej i stojąc przed wejściem do mieszkania z numerem dwadzieścia sześć, Sehun starał się uspokoić nerwy i nierówny oddech. Musiał się wyciszyć, bo Jongdae potrzebował teraz zrozumienia. W szczególności od Huna. Zadzwonił raz i schował dłonie do kieszeni szarej bluzy, nie wiedząc co z nimi zrobić.
            Niedługo po tym w drzwiach stanął Minseok, który wpuścił go do środka. Zdjął buty i powędrował do salonu, w którym urzędował właściciel mieszkania. Leżał na kanapie, a tuż przed nim stało krzesło, na którym położone były dwie poduszki, a chłopak opierał na nich ogipsowaną nogę. Widząc Sehuna, wyprostował się i wyciągnął, by z trudem odłożyć szklankę na ławę.
            - Tobie też zaparzyć meliski czy coś? – Min zwrócił się do blondyna, zauważając że oboje zbierają się, by coś powiedzieć. Nie chciał nawet słyszeć wzmianki o kąśliwej wymianie zdań. Mieli porozmawiać na spokojnie i bez nerwów. Ta dwójka potrzebowała teraz szczerej rozmowy, a nie kłótni.
- Hunnie, przepraszam… Tak cholernie cię przepraszam – wtrącił się Jongdae i skulił, spuszczając głowę, mimo że wciąż bacznie obserwował blondyna, który usiadł na jednym z foteli i zwilżył wargi językiem. Splótł własne dłonie i położył na nich brodę, opierając łokcie o swoje uda. Nagle poczuł się niesamowicie przybity, ale chyba już nie dlatego, że stracił partnera. No może po części dlatego. Dopiero teraz dochodziło do niego, co czeka jego przyjaciela w najbliższych miesiącach.
- Nie przepraszaj. Musisz teraz odpoczywać, by wrócić do formy – odpowiedział i spojrzał na Minseoka, który odetchnął z ulgą i wyszedł z salonu.
- Mam do ciebie prośbę, Sehun – zaczął. – Nie wycofuj się z konkursu, proszę. Możesz przecież startować indywidualnie. Wystarczy, że zmienisz nasze zgłoszenie na tylko swoje. – Pokiwał na boki palcem wskazującym, widząc że blondyn otwiera usta, by coś powiedzieć. – Wiem, że masz do tego predyspozycje. Po prostu wiem. Jestem w stu procentach przekonany, że dasz sobie radę samodzielnie, beze mnie. Nie chcę, żebyś z mojej winy stracił taką szansę. Czułbym się podle do końca życia, gdyby to się stało, rozumiesz?
- Nawet sobie ze mnie żartuj, Jongdae. – Blondyn niemal warknął, na co chłopak zmarszczył gniewnie brwi. – Jesteśmy i byliśmy zespołem. Nie mam zamiaru brać w czymkolwiek udziału bez ciebie.
- Chcesz być lojalny, okej. Ale masz to zrobić. Dla mnie i dla siebie, proszę. Nie wiem czy Zitao już mówił ci, ale w szkole baletowej niedaleko twojego bloku mają wolną salę taneczną do wynajęcia. Idź tam, wypytaj o wszystkie szczegóły i jeśli będzie ci odpowiadać – weź ją. Tam będziesz miał odpowiednie warunki do treningów.
            Sehun zamknął otwarte dotąd usta, nie wydobywając z siebie ani jednego słowa. Przez krótką chwilę analizował dokładnie każde słowo Jongdae tak, jak to miał w zwyczaju robić jeszcze w szkole, a potem stwierdził, że powoli zaczyna czuć się lepiej, a swojego rodzaju obawa w sprawie własnej sytuacji powoli znika, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – w tym przypadku wypowiedzi przyjaciela. Na dobrą sprawę mógł wywnioskować, że może podświadomie czekał na coś w stylu pozwolenia na brnięcie dalej samemu. Słowa, które usłyszał nie były wcale pozbawione sensu. Nie były też absurdalne. Wręcz przeciwnie – wydawały się być naprawdę na rzeczy. W szczególności te dotyczące sali treningowej w szkole baletowej.
            Przesiedział u Jongdae jeszcze dobre trzy godziny. Rozmawiali o konkursie i samotnych treningach, które czekały Sehuna. Sam blondyn postanowił, że następnego dnia od razu z rana pójdzie do szkoły, by dowiedzieć się wszelkich szczegółów.

**
            Stał przed dużymi, brązowymi drzwiami, jakby czekając na zbawienie. Wciąż miał w sobie cień wątpliwości, które teraz nad nim górowały. Podejrzewał, że wizja indywidualnego tańca w pewien sposób go przerażała. W końcu tańcząc ze swoim przyjacielem, miał swojego rodzaju napęd i doping. Przez wszystko szli wspólnie, a teraz będzie musiał stawić czoła każdemu problemowi samodzielnie.
            - Wchodzisz? – Usłyszał pytanie i odwrócił się w stronę, z której dobiegał głos. Obok niego stał średniego wzrostu chłopak z torbą treningową na ramieniu, ubrany w czarną bluzę z jakimś białym nadrukiem i spodnie w tym samym kolorze. Idealnie ułożone, miedziane włosy z – jak przypuszczał - lekko wygolonymi bokami podkreślały jego ładną twarz. Mimo to, jego spojrzenie było pozbawione wszelkich emocji i trochę chłodne. Sehun zastanawiał się czy patrzy tak na wszystkich, czy tylko na tych, których nie zna bądź na osoby, które nie przypadły mu do gustu. Typowe, huh?
            Nie zdążył odpowiedzieć, bo najwyraźniej już zniecierpliwiony chłopak pokręcił głową, biorąc ciężki oddech i wszedł do środka, zatrzaskując za sobą ciężkie, drewniane wejście. Blondyn po chwili uczynił to samo z tą różnicą, że o wiele delikatniej i spokojniej, pozbawiony nerwów.
            Sam hol, w którym się znajdował był niesamowicie wielki i Sehun stwierdził żałośnie, że prędzej obejdzie Chiny dookoła niż trafi tam, gdzie miał zamiar się udać. Przy schodach prowadzących na pierwsze piętro zauważył wysokiego chłopaka z bordowymi włosami i czarnymi bokami. Uśmiechał się do ekranu telefonu, który trzymał w dłoni, opierając się o poręcz.
- Uczęszczasz tu? – zapytał, mimo że wydawało mu się to być całkiem nierealne. Ów wielkolud raczej nie wyglądał jak wszyscy, których tu widział. Zdecydowanie nie. – Wiesz może gdzie znajdę gabinet dyrektora?
- Och, nie. Nie jestem uczniem tej szkoły. – Zaśmiał się dźwięcznie, chowając smartfona do kieszeni spodni. – Jestem tu zazwyczaj przejazdem, a dziś to moja ostatnia wizyta w tym miejscu. Przyjechałem po siostrę, bo najwidoczniej teraz przyszła jej kolej na zakończenie rozwijania się tutaj – wytłumaczył. – I myślę, że mógłbyś na nią poczekać. Zna tę szkołę o wiele lepiej niż ja, więc na pewno powie ci, w którą stronę iść. – Sehun przytaknął na jego słowa.
- ,,Przyszła jej kolej’’? Huh?
- Wiesz… - Chłopak znowu się uśmiechnął, ale teraz z mniejszym entuzjazmem. – Każdy ma swoje granice wytrzymałości, a stąd i nie tylko stąd zawsze ktoś odchodzi. Balet to naprawdę ciężka sprawa i nie wszyscy są na tyle wytrzymali, by dobrnąć do końca – mówił poważnie. – Tak w ogóle, jestem Chanyeol. – Wraz z jego słowami, z góry zeszła niska brunetka, ciągnąca za sobą dwie ogromne walizki. Chłopak rzucił się jej na pomoc, odbierając oba bagaże, a ona uśmiechnęła się tylko smutno w stronę brata. Szczerze mówiąc – wyglądała okropnie. To znaczy, była naprawdę ładna, ale jej bladość i odrobinę sine cienie pod oczami wszystko niszczyły. W dodatku była niesamowicie chuda i blondyn nawet nie chciał sobie wyobrażać w jak paskudnym stanie psychicznym musiała być. 

**
- To są chyba jakieś żarty... – pomyślał, siedząc naprzeciw pani dyrektor, gdy usłyszał cenę jakiej oczekuje za wynajem wolnej sali do ćwiczeń. To nie było na jego kieszeń. Chociaż może i było, ale musiałby poprosić o dodatkową pomoc finansową rodziców, a tego nie chciał robić. Wystarczy, że już i tak wystarczająco dużo ciągnął od nich miesięcznie, bo chwilowo nie posiadał pracy i generalnie to oni musieli go utrzymywać. Mimo że był to po części ich wybór, bo sami mówili, że ma skupić się aktualnie na rozwijaniu swojego talentu, ale to wcale nie zmieniało tego, jakie wyrzuty sumienia niekiedy go dręczyły. W tym przypadku będzie musiał odpuścić. Trudno, będzie starał się o miejsce do treningów gdzie indziej.
Wstał, dziękując za rozmowę i tłumacząc, że jednak się rozmyślał, ale kobieta z ostrymi rysami twarzy około czterdziestki i blaknącymi już, mimo wszystko zadbanymi włosami, uczesanymi w perfekcyjnego koka podniosła się równo z nim, łapiąc skrawek rękawa jego bluzy swoją lodowatą dłonią. Zatrzymał się i odwrócił z powrotem przodem do niej. Stała idealnie wyprostowana, z wysoko uniesioną głową, patrząc na niego przenikliwie.
- Myślę, że jest sposób na obniżenie tej ceny – powiedziała głębokim tonem, ani na chwilę nie zmieniając postawy. Podeszła do niego, drepcząc niewielkimi obcasami czarnych, skórzanych butów, a potem zerknęła w stronę okna. – Tańczysz, prawda? – kontynuowała. – Tańczysz i to naprawdę dobrze, mam rację? Oczywiście jak ten styl… Tańca.
- Nie wiem, nie mnie to oceniać – odpowiedział, starając się brzmieć beznamiętnie. Mimo wszystko uśmiech sam cisnął mu się na usta. W końcu ktoś taki jak dyrektor szkoły baletowej go komplementował. Z drugiej strony, wiedział że coś musi się pod tym kryć. Nie powiedziałaby tych słów bezinteresownie, co do tego był przekonany. – Ale niech już pani przejdzie do sedna sprawy.
- Więc chodź ze mną. – Po wypowiedzeniu tych słów, kobieta ruszyła do wyjścia, a Sehun posłusznie niczym mały szczeniak, poszedł za nią. Poszła hardym krokiem na piętro, z gracją stąpając po schodach. Przeszli w ciszy przez cały, długi korytarz, który wydawał się blondynowi nie mieć końca, aż w końcu dotarli do największych, podwójnych drzwi, które pani Jung z lekkością otworzyła. Wszedł za nią, z rękoma schowanymi w kieszeniach szarych spodni.
            Ogromną salę przypominającą małą halę sportową wypełniały subtelne dźwięki jakiejś spokojnej melodii, którą Sehun słyszał chyba po raz pierwszy w życiu. Prawie całą, jedną ścianę pokrywało lustro przy których zamontowane były barierki. Przy nich znów stało dwoje ludzi. Niewysoka, naprawdę drobna dziewczyna z blond kucykiem uczesanym wysoko na głowie i ten sam chłopak, którego blondyn spotkał rano przy drzwiach. Na widok dyrektorki zaprzestali ćwiczeń, witając się niemal równocześnie.
- To jest Sehun – przedstawiła blondyna tamtej dwójce, a potem zwróciła się do Oh. – A to są Minyeon i Luhan. – Wspomniani ukłonili się oficjalnie, ale Sehun i tak wiedział, że to tylko dla zasady. – Ta dwójka jest w trakcie przygotowań do bardzo ważnego spektaklu. Można nawet powiedzieć, że najważniejszego, jeśli chodzi o ich naukę tutaj. To jak im pójdzie, będzie w dużej mierze sądzić o ich przyszłości. Niestety brakuje im czegoś, czego moi nauczyciele nie mogą ich nauczyć. Mogą wpoić im dyscyplinę, pokazać jak perfekcyjnie stawiać miękkie, lekkie kroki, ale Luhan i Minyeon potrzebują luzu. Zauważyłam, że ich układ jest zbyt idealny. Za bardzo sztuczny. Dlatego proszę cię, abyś zaraził ich tą spontanicznością w tańcu, której tobie nie brakuje, a im wręcz przeciwnie – splotła swoje dłonie na brzuchu. Wyglądała, jakby nad czymś intensywnie myślała. – W zamian… Niech stracę. W zamian nie wezmę ani grosza za wynajem wolnej sali
            Blondyn odsunął głowę do typu, unosząc brwi. Nawet nie ukrywał swojego zdziwienia. Piętnaście minut wcześniej wyskakuje z ogromną ceną, a teraz mówi, że ,,zapłatą’’ za salę będzie po prostu przygotowanie jej tancerzy? – I oczywiście dogadamy się co do długości i godzin lekcji, byś miał zarówno czas jak i siły na własne treningi.
            Luhan otworzył usta, zapewne chcąc się wtrącić lub zaprotestować, ale pani Jung spojrzała na niego tylko groźnym wzrokiem, dając do zrozumienia, że – jak przypuszczał – klamka zapadła. Więc zadarł wysoko brodę, zaciskając wargi w cienką linijkę. Zdecydowanie zbyt mocno, bo Sehun nawet z tej odległości zauważył, że pobledły. Minyeon za to uśmiechnęła się ciepło, mówiąc o swojej nadziei, że nie sprawią mu zbyt wielkich problemów.
            Wrócił do domu niezbyt entuzjastycznie nastawiony na kolejny dzień, który miał rozpocząć jego współpracę z poznaną wcześniej dwójką. Obawiał się głównie Luhana, bo ten dość dosadnie pokazał, że nie ma ochoty słuchać i robić tego, co każe osoba pokroju Sehuna. Na pewno był uparty, cięty i miał temperament – co do tego blondyn nie miał wątpliwości. Sytuacja była inna w sprawie Minyeon. Ta dziewczyna w przeciwieństwie do swojego partnera, wydawała się być naprawdę miłą i słodką osobą. To ona rozmawiała z Sehunem po tym, jak pani Jung opuściła salę, by udać się na lekcję. Luhan nic nie mówił, stając tylko obok niej.

**
            Sehun z rana zawsze starał się wyglądać pozytywnie i przybrać na twarz niesztucznie wyglądający uśmiech, który mimo że był wymuszony – miał sprawiać wrażenie szczerego. Dzisiejszy dzień był wyjątkiem, bo cała niepewność, która przepełniała go podczas wczorajszego powrotu ze szkoły baletowej, ulotniła się po wieczornym spotkaniu z Jonginem i Baekhyunem. Chłopcy znaleźli czas po wspólnym treningu, by spotkać się z Oh i w końcu porozmawiać z nim twarzą w twarz o całej zaistniałej sytuacji, dowiedzieć się, jak to wszystko znosi i ogólnie co u niego. Gdy opowiedział im o gburze-Luhanie, Jongin wpadł na iście genialny pomysł, by Sehun nie poddawał się i starał tak, aby chłopak potem przyszedł do niego z podkulonym ogonem, dziękując za pomoc.
            Wpadł wesoło do sali, rzucając torbę gdzieś w kąt i niemal od razu poczuł na swoich plecach ciężkie spojrzenie Luhana, które gdyby tylko mogło – wypaliłoby w nich dziury. Wziął głęboki wdech, obiecując sobie, że nie da się wyprowadzić z równowagi i będzie trzymał swojego planu, a potem odwrócił w jego stronę.
- Możemy zaczynać? – zapytał, zarzucając koszulę w kolorze jasnego jeansu na biały t-shirt. Sala była naprawdę chłodna.
- Za chwilę. – Minyeon przeczesała blond grzywkę palcami, przy okazji odgarniając ją nieco do tyłu i szturchnęła Luhana w ramię. Ten spojrzał na nią, a ona wysyłała mu ciepły uśmiech, jakby zachęcając do rozluźnienia się. – Myślę, że wypadałoby wtajemniczyć cię w cały układ i to, czego dokładnie od ciebie oczekujemy, ponieważ wydaje mi się, że pani Jung tego nie zrobiła, prawda? – Sehun przytaknął głową na potwierdzenie, a blondynka automatycznie usiadła na podłodze pod lustrem, ciągnąc za sobą Luhana i poklepała wolne miejsce po swojej prawej stronie.
            To, co mieli zatańczyć było skomplikowane. Bardzo skomplikowane, przynajmniej na mózg Sehuna. Minyeon tłumaczyła wszystkie szczegóły z łatwością i w bardzo obrazowy sposób – do tego stopnia, że blondyn potrafił wyobrazić sobie prowizorycznie każdy krok, o którym mówiła, więc w jej przypadku było prawdopodobnie inaczej. Ale ona była baletnicą. Sehun nie. O dziwo, Luhan również się odzywał, wtrącając formalności, które dziewczyna przypadkiem pominęła. Oh musiał przyznać, że miał naprawdę przyjemny dla ucha głos.
            W trakcie treningu przyszła do nich pani Jung, by zobaczyć jak im idzie. A jak szło? Cóż, opornie. Nawet bardzo opornie i Sehun czuł się jak na jakimś teście wytrzymałości jego cierpliwości, a nie treningo-lekcji. Idealizm ruchów i perfekcja na każdym kroku niesamowicie go dobija, bo cokolwiek by nie powiedział – to i tak było w pewien sposób ignorowane. Może nie celowo, bo Minyeon usprawiedliwiała ich za każdym razem, mówiąc że po tylu latach naprawdę ciężko jest im opuścić ramiona czy stąpnąć pewniej i ciężej. Blondyn starał się to zrozumieć, ale nie mógł poradzić nic na to, że powoli siadały mu nerwy. Nie był nauczycielem i nie doskonalił w sobie przez lata umiejętności tłumaczenia wszystkiego po tysiąc razy, wyrozumiałości, cierpliwości i zrozumienia. Był tylko tancerzem, studiującym zaocznie.
            Przez dwa tygodnie niemal wszystkie sytuacje się powtarzały. Sehun na przemian denerwował się i starał uspokoić, mówiąc w myślach samemu sobie, że da radę wytrzymać. I od nowa… W końcu wychodził z klasy, idąc na własny trening o mało nie kipiąc złością, przez co dwa razy ciężej było mu się wyciszyć i skoncentrować na własnym tańcu.

**
            - Skup się, Luhan! – Uniósł głos, nie wytrzymując. Zacisnął dłonie i szczękę, by powstrzymać cisnące mu się na język, niezbyt pochlebne słowa. Obserwował jak chłopak robi niemal to samo, mrużąc oczy. – Masz tylko się trochę postarać. Aż tak wiele wymagam?
- A co ja w tym momencie odprawiam? – chłopak odgryzł się. – Nie widzisz, że robię co tylko mogę? Mam ci zamówić wizytę u okulisty?
- Nie, nie widzę. Najwyraźniej starasz się za mało! – Sehun naprawdę był cichym człowiekiem. Rzadko krzyczał, a jeszcze rzadziej dawał się całkiem wyprowadzić z równowagi, ale też był człowiekiem i również miał swoje limity, które właśnie w tym momencie się wyczerpały, a ten bezczelny typ próbował jeszcze wmówić mu, że się stara! Obserwował zarówno jego jak i Minyeon i bez problemów mógł wywnioskować, komu zależy na dobrej współpracy i miłej atmosferze. – Ja też nie mam najmniejszej ochoty na siedzenie tu z tobą i mówienie co chwilę tego samego, wiesz? Wystarczą mi własne problemy, z którymi muszę się uporać. Świat nie kręci się wokół ciebie, więc przysięgam na Boga, że jeśli nie zmienisz swojego nastawienia, to szlag mnie trafi, egoistyczny kretynie! Przestań myśleć tylko o sobie i zwróć czasem uwagę na Minyeon, bo ona pokazuje, że chce coś osiągnąć. Ty zamiast tego wolisz robić mi na złość i wszystkim nam utrudniać pracę!
            Luhan przystanął w połowie kroku, otwierając usta. Przez chwilę nie mrugał, a potem jego twarz jakby złagodniała. Spojrzał na stojącą między nimi blondynkę, a potem jego wzrok wrócił do twarzy Sehuna. Przełknął ciężko ślinę, przekrzywiając głowę.
- Odszczekaj to! – krzyknął i to był pierwszy raz, gdy Minyeon słyszała, by jej partner uniósł głos. Chyba jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. – Odszczekaj to i przysięgam, że osobiście cię ukatrupię! – Rzucił się w stronę blondyna tak szybko i gwałtownie, że dziewczyna w pierwszy momencie nie wiedziała, co się dzieje. Dopiero po chwili wszystko do niej dotarło. Złapała chłopaka za ramię, odciągając od Sehuna, który również warczał coś niezrozumiałego pod nosem. Już miała coś powiedzieć, gdy drzwi otworzyły się z trzaskiem, a do pomieszczenia wpadła pani Jung.
- Co tutaj się dzieje?! – złapała się za głowę, widząc obrazek, który zastała w środku. Włosy Luhana były roztrzepane do tego stopnia, że zasłaniały mu oczy, a jego samego trzymała Minyeon. Sehun stał parę metrów dalej, oddychając ciężko z kamienną miną. – Naprawdę nie potraficie się samodzielnie dogadać? Muszę to robić za was? Satysfakcjonuje was zachowywanie się jak szczeniaki? – zapytała już o wiele ciszej niż wcześniej.
- Nie ma już takiej potrzeby, proszę pani – Sehun odparł ze spokojem, wycofując się. Podszedł do ściany i poniósł z podłogi swoją czarną torbę, z którą zawsze przychodził, zakładając ją sobie na ramię. – Ja mam dość, rezygnuję.
            Luhan zamarł z ręką podniesioną do góry i spojrzał nerwowo na Minyeon, a potem na panią Jung, której twarz wyrażała jedno wielkie niedowierzanie.
- Sehun… - szepnęła. – Porozmawiajmy. – Teraz jej głos zabrzmiał stanowczo i Oh mimowolnie puścił klamkę, odwracając się z powrotem w jej stronę, jakby to był rozkaz, a nie prośba. Zgodził się, opierając plecami o ścianę tuż przy drzwiach, kiedy kobieta zwróciła się do swoich uczniów. – Skończcie już na dziś – mruknęła chłodno, władczym głosem, który chyba był taki zawsze. – Widzimy się jutro. A ty – spojrzała na Sehuna – chodź ze mną
            W gabinecie pani Jung było niesamowicie chłodno – to pierwsze, co zauważył blondyn zaraz po przestąpieniu jego progu. Założył na siebie wciąganą przez głowę bluzę, naciągając rękawy na dłonie, które naturalnie i tak zazwyczaj były wystarczająco zimne. – Proszę, siadaj. – Kobieta zaprosiła go do zajęcia miejsca naprzeciw niej, a sama zasiadła na swoim biurkowym krześle. – Może chcesz herbaty? Na uspokojenie nerwów. – Spojrzała na niego wyczekująco, a Sehun pokręcił tylko głową na boki. Nie chciał żadnej pieprzonej herbaty. Chciał iść do domu. – Dobrze, więc… Myślę, że decyzja, którą tak nagle podjąłeś była zbyt pochopna.
- Pani nie rozumie – wtrącił się, choć wiedział, że kobieta chciała mówić dalej. Zaraz tego pożałował, widząc jak kobieta spogląda na niego ostro.
- Ależ oczywiście, że rozumiem. Nawet nie wiesz jak bardzo. – Posłała w jego stronę uśmiech. Tak wyrafinowany. – W końcu jestem nauczycielem Luhana nie od dziś. Chciałam cię tylko prosić, byś dał mu jeszcze jedną szansę. Wiem, jak trudną jest osobą, ale zasługuje na to.
- Czemu pani aż tak na tym zależy? – zadał pytanie, które nurtowało go już wcześniej, ale nie czuł wielkiej potrzeby poznania na nie odpowiedzi. Teraz za to – jak uważał – był jak najbardziej odpowiedni moment, by zapytać.
- Luhan na początku naprawdę nie miał łatwo. – Jej twarz stężała, a sama odwróciła wzrok gdzieś na bok. – Gdy przybył do naszej szkoły, był naprawdę drobnym i wątłym chłopcem. Według nas – nauczycieli, nadawał się bardziej na porcelanową laleczkę, którą stawia się na wystawie, by wszyscy przechodzący podziwiali jej piękno, a nie na tancerza baletowego, który ma poradzić sobie z wszystkim, co będziemy układać na jego barkach podczas uczęszczania tu. Nikt w niego nie wierzył, nawet ja, mimo że powinnam najbardziej, bo miał ambicje, których niejednemu mojemu uczniowi brakowało. Po prostu byliśmy pewni, że z nim będzie tak, jak z większością – dawaliśmy mu rok, góra dwa na zostanie w tej szkole, w pełni przekonani, że potem nie wytrzyma i odejdzie. Ale nie poddawał się. Jego talent rósł w oczach. Rozwijał się, pokazując nam wszystkim jak bardzo jesteśmy do wszystkiego uprzedzeni. Pokazał nam, a przede wszystkim mi, że to nie postura świadczy o tancerzu, a pasja, miłość, wkład i determinacja, co powinnam wiedzieć sama po upływie tak wielu lat. – Ściszyła głos, spoglądając przelotnie na Sehuna. Poczucie winy malowało się na jej twarzy niesamowicie wyraźnie. – Dopiero wtedy zaczęliśmy pokładać w niego wiarę. Mimo to, Luhan zdążył nauczyć się stawiać pewną barierę między nim a każdą osobą, którą spotka. W twoim przypadku było tak samo. Postawił już mur, który was od siebie odgradza. Utrudniał ci wszystko, bo boi się otworzyć. Słyszałam większą część waszej sprzeczki. Nie wierzyłeś, że się stara, chociaż w rzeczywistości prawdopodobnie naprawdę chciał robić to, co mówiłeś. Powiedziałeś mu o tym prosto w twarz, a brak wiary w niego jest czymś, czego Luhan obawia się najbardziej, a to tylko umocniło barierę, którą trzeba przebić, by się z nim porozumieć. Nie ukrywam, że to trudne zadanie. Sama miałam problem, by nawiązać z nim nić porozumienia. Ale nic nie jest niewykonalne, prawda Sehun? Więc spróbuj ją przełamać, podejść jakoś do niego i pokazać, że może skorzystać z jego pomocy. Tylko w niego uwierz.
            Pani Jung przeniosła swoje dłonie z blatu biurka na własne kolana, opierając się o fotel i dała tym samym do zrozumienia, że skończyła i czeka na odpowiedź. Blondyn jednak milczał przez długi czas, analizując w głowie każde zdanie i wszystkie słowa, zastanawiając się nad ich sensem, by w końcu stwierdzić, że zachował się jak typowy idiota, bo wyrobił sobie o kimś błędne zdanie, nie wiedząc o nim nic a nic. Myślał, że prowokując go wszystkimi słowami – Luhan się podciągnie i zacznie robić postępy, kiedy on potrzebował czegoś tak banalnego jak wiara, której Sehunowi zabrakło. Zamiast tego rzucał kąśliwe odzywki, co było bardziej niż szczeniackie. Żałosne do granic możliwości, a może nawet wychodzące poza skalę.
- Myśli pani, że jeszcze tam jest? Sądzę, że należą mu się przeprosiny. – Kobieta uśmiechnęła się szeroko, słysząc jego słowa, a potem powiedziała, że jeśli teraz wyjdzie, to na pewno jeszcze go złapie.
            Niemalże wybiegł, idąc szybkim krokiem w stronę tej jednej sali. Zapomniał nawet o swojej torbie, która leżała zapomniana w kącie gabinetu pani Jung. W środku, pod lustrem siedział Luhan, opierając ręce na zgiętych kolanach, a Minyeon kucała tuż przed nim. Jedna jej dłoń leżała na tej należącego do chłopaka, a drugą głaskała go co chwilę po włosach. Cicho o czymś rozmawiali. Być może na jakiś ważny temat, więc Sehunowi przeszło przez myśl, by się wycofać i ,,wpaść’’ kiedy indziej, ale sekundę później zdrowy rozsądek wkroczył do akcji, przypominając mu po co tu przyszedł.
- Zapomniałeś czegoś? – Luhan skrzywił się, gdy zauważył, że Oh wchodzi do sali. Blondynka odsunęła się od niego, wstając na równe nogi z typową dla siebie lekkością.
- Nie – mruknął, podchodząc bliżej. Chińczyk również wstał, zapewne nie chcąc odczuwać, że Sehun w jakiś sposób nad nim góruje. – Chciałem przeprosić. Zachowałem się jak szczeniak.
            Z ust chłopaka wyrwało się głośne ,,huh?’’, a Minyeon za to podskoczyła ucieszona, klaszcząc raz w dłonie. Wyglądała na naprawdę podekscytowaną.
- To może wy tu sobie wszystko wyjaśnijcie, a ja już pójdę. Do jutra! – W podskokach uciekła do szatni, z impetem zamykając za sobą duże drzwi.
- W porządku – odpowiedział cicho, gdy zostali sami. – Naprawdę zapewniam cię, że się starałem. Ale mam chyba jakieś skrzywienie baletowe i ciężko mi robić to, o czym nam mówiłeś.
Tego wieczora Sehun wrócił do domu w naprawdę dobrym humorze. Wreszcie udało mu się normalnie porozmawiać z Luhanem – a to niesamowicie go cieszyło. Nadzwyczajnie nie czuł wcale aż tak wielkiego zmęczenia po własnym treningu. Wręcz miał siły, by po drodze pośpieszyć się i kupić bubble tea przed zamknięciem sklepu. Dopiero po wzięciu prysznica, gdy wpadł już w objęcia kołdry i poduszki, a kot mruczał kojąco z drugiej strony łóżka, poczuł ból w nogach i senność.

**
Ich kolejna lekcja wreszcie minęła dobrze. Bez nerwów, uniesionych głosów i ciężkiej atmosfery. Luhan stał się jakby mniej wrogo nastawiony, ale to nie oznaczało, że nagle stał się miły, przyjazny i tryskający pozytywną energią. Jednak starał się pokazać, że bierze wszystkie słowa Sehuna na poważnie. Może i rezultaty nie były powalające, ale chciał dobrze – to najważniejsze.
Z dnia na dzień było coraz lepiej i Oh mógł wreszcie z dumą powiedzieć, że zarówno Minyeon jak i jej partner robili postępy.
Tego dnia pogoda nie należała do najlepszych. Blondyn wykorzystał fakt, że padało, a on nie miał ze sobą parasola, więc opcja powrotu do domu odpadała i przedłużył swój trening, ćwicząc kroki, z którymi miał największy problem.
Po wyjściu Minyeon, Luhan poprosił nieśmiało Sehuna, by został z nim jeszcze chwilę i zdradził tajemnicę całkowitego wyciszenia i luzu. Pomimo tego, że dodatkowe dwie godziny wypruły z niego wszystkie siły, nie potrafił odmówić. Więc zgodził się, popychając chłopaka w stronę ściany z lustrem, samemu stając tuż za nim. Niemal przylgnął do jego pleców, nie pozostawiając między nimi centymetra wolnej przestrzeni.
- Oprzyj się o mnie – szepnął, czując jak Chińczyk spina się na jego bliskość. Luhan wykonał jego polecenie, kładąc głowę na ramieniu Sehuna. Dłonie blondyna, które wcześniej spoczywały na metalowej poręczy przed którą stał niższy chłopak, przesunęły się na ręce Luhana, sunąc po nich w górę aż do ramion, na których zatrzymały się. Zacisnął na nich palce w strasznie delikatny sposób. – A teraz pomyśl o czymś miłym, co zawsze sprawia, że czujesz się dobrze. Może nawet nie zawsze. Po prostu wyobraź sobie to, co sprawi, że się odprężysz.
            Chińczyk nie wiedział dlaczego zamiast myśleć o rodzinnym domu, chwilach spędzonych z przyjaciółmi, wakacjach, chwili samotności w towarzystwie ulubionej muzyki, po prostu poddał się chwili i sytuacji, w której aktualnie się znajdował. Od ciała stojącego za nim blondyna, za którym tak cholernie na początku nie przepadał, biło przyjemne ciepło, zapewne spowodowane wcześniejszym wysiłkiem. W dodatku wciąż słyszał jego przyśpieszony oddech.
            Sehun zaczął masować jego kościste ramiona, czując pod palcami skrawki jego obojczyków. Gdy był pewien, że Luhan powoli się rozluźnia, znów przeniósł swoje dłonie, usadawiając je na nadgarstkach chłopaka i zaczął powoli prowadzić go do rytmu, który słyszał tylko w swojej głowie. Ich prawdziwą muzyką były krople deszczu, głośno odbijające się o metalowy parapet. Kroki były proste, ale skuteczne. Chińczyk poruszał się tak, jak Sehun mu zagrał, prawdopodobnie nawet nie zdając sobie sprawy jak spontaniczne były w tamtym momencie jego ruchy. Koreańczyk miał wrażenie, że on też miał w głowie swoją własną melodię, do której się poruszał. I mimo że prawdopodobnie była ona całkiem inna od tej blondyna, współgrali ze sobą znakomicie.
            Ruchy Luhana były płynne, ale wciąż z nutą perfekcyjnej sztuczności, którą w sobie udoskonalił. Jednak nie można mieć od razu wszystkiego, prawda?
- Otwórz oczy – powiedział cicho, jakby bojąc się, że jakikolwiek głośniejszy dźwięk może spłoszyć chłopaka przed nim. – Właśnie tak ma być, widzisz?
            Na twarzy Chińczyka rozbłysnął przepiękny uśmiech, który Sehun mógł zobaczyć w lustrzanym odbiciu. Szereg śnieżnobiałych zębów ukazał mu się po raz pierwszy. Wreszcie jemu, a nie blondynce, z którą Luhan zawsze tańczy.
            ,,Jeden z cudowniejszych, jakie widziałem.’’ 

4 komentarze:

  1. ASDFGHJKLDFKSKGH! Po prostu nie mogę! Od teraz jest to mój ulubiony Hunhan ever ^^
    Czekam na drugą część :)
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń

  2. Chcę drugą część! Podoba mi się. Masz lekki styl pisania, więc czyta się bardzo przyjemnie. Kocham HunHana. Więc jkhreui feelsuję.
    Powodzenia w dalszym pisaniu! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. yumę, a to ci niespodzianka, zaczęłam czytać wreszcie coś od ciebie, w ogóle zaczęłam coś czytać po takiej przerwie! cieszę się, że okładka mojego autorstwa ci się spodobała i pasuje do tego fanfika *^* muszę u ciebie wszystko szybko nadrabiać, bo wstyd takie fajne fanfiki omijać ^▽^

    OdpowiedzUsuń
  4. Placze bo usunal mi sie tamten komentarz, ktory przed chwila napisalam, woec tylko wspomne o tym co najwazniejsze.
    po pierwsze fakt, ze mam nadzieje, ze z luhanem jednak nie bedzie az tak latwo i mimo wszystko nadtapi jeszcze jakies spiecie miedzy nimi, bo wtedy cala historia bedzie najprawdopodobniej ciekawsza i bardziej realistyczna, a w tego typu ff chyba o to chodzi
    po drugie to fakt jak pewna jsstes charalterow i ogolnie samych postaci, co bardzo mi sie podoba. Jako, ze sehun to moj ulti, doskonale znam jego ruchy, wiec one tutaj naprawde odwzierciedlaja tego prawdziwego co tez jest plusem, poniewaz w ff nie chodzi tylko o to, by nazwac bohatero ich imieniami.
    zycze weny!!!

    OdpowiedzUsuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!