Miał być two shot, wyjdzie trzyczęściowe coś (prawdopodobnie) z bonusowym epilogiem. Po prostu zbyt wiele pomysłów na rozwinięcie akcji wpada mi ostatnio do głowy, by zmieścić to w dwóch częściach, ponieważ wiem, że długie teksty mimo wszystko zazwyczaj męczą czytelnika. Chyba, że pomysłów znów przybędzie. Wtedy będzie liczyło jeszcze więcej części.
,,Jeden z najpiękniejszych, jakie widziałem'' – to słowa, które w pierwszej
chwili przyszły na myśl blondynowi. Chyba nawet cisnęły mu się na usta, ale
wolał je przemilczeć i zostawić tylko w swoim umyśle. Uważał, że były zbędne,
całkowicie niepotrzebne oraz nie wypadało ich wypowiadać. Mimo wszystko były
najprawdziwszą prawdą. Sehun czuł, że uśmiech, którym zaszczycił go Chińczyk
był szczery i może to było w nim najpiękniejsze? Szczerość. Oh zawsze ją sobie
cenił. W czynach, uśmiechach, słowach.
Pochylił
się, o mało nie opierając brody na ramieniu Luhana, którego twarz za to
odwróciła się nieznacznie w stronę jego własnej. Ich spojrzenia spotkały się w
tym samym momencie, kiedy obaj wstrzymali powietrze, czując, że przekroczyli
jakąś granicę, którą nieświadomie wytyczają każde nowopoznane osoby. Buzia
Chińczyka, która zupełnie nie odzwierciedlała jego wieku, znalazła się jeszcze
bliżej twarzy Sehuna, który chyba nieświadomie czekał na dalszy tok wydarzeń.
Nie wiedział, czy zareagować czy poddać się chwili, ale nim zdążył zrobić coś
lub nic, telefon w jego torbie zadzwonił parę razy.
Zamrugał
kilkukrotnie, patrząc w oczy chłopaka, a potem uśmiechnął się delikatnie. –
Jesteś już naprawdę blisko – wciąż szeptał, a potem niezwykle powolnie odsunął
się od chłopaka, który zaraz po tym odwrócił się do niego plecami. Sam blondyn
odszedł w kąt, by sprawdzić wiadomość, którą otrzymał.
Luhan
zacisnął usta oraz zęby i ściągnął brwi do siebie. Czuł nieprzyjemne skurcze w
żołądku i nie wiedział, czy to dlatego, że jedynym jego posiłkiem tego dnia było
zjedzone rano jabłko czy to z jakiegoś rodzaju zdenerwowania.
Oparł
się o ścianę, obserwując jak Sehun zbiera rzeczy, a potem skina do niego głową,
mówiąc, że musi już iść, zobaczą się jutro i wychodzi z sali. Wciąż padało –
jak zauważył, a blondyn chyba nie miał ze sobą parasola. Będzie szedł do domu w
taki deszcz?
Wzruszył
ramionami i sam wyszedł, kierując się do szatni, by przebrać się i uciec do własnego
mieszkania. Wychodząc, minął jedną z pań sprzątających tą część szkoły, więc
ukłonił się nisko i pobiegł tam, gdzie zmierzał. Idąc jednym z korytarzy, z
którego okien można było mieć widok na wejście do szkoły, zobaczył Sehuna
stojącego pod parasolem z jakąś wysoką dziewczyną z idealnymi, krótko obciętymi,
brązowymi włosami i miłym dla oka uśmiechem, który posyłała teraz w stronę
stojącego przed nią Koreańczyka.
Nieświadomie
zatrzymał się na kilka sekund, a gdy zobaczył, że Sehun podświadomie przenosi
wzrok na okno, w którym stał, ruszył pędem przed siebie. A raczej próbował, ponieważ
czuł, że mimo obandażowania, każda rana na jego nogach od nowa się przeciera,
niszcząc to, co do tej pory zdążyło się zagoić.
Oh
pożegnał się z siostrą Jongdae, która chciała spotkać się z nim, by zapytać jak
daje sobie radę sam, ponieważ przyjechała w odwiedziny do swojego brata, który
opowiedział jej całą tę sytuację. Najpierw blondyn miał zamiar wykorzystać to,
że dziewczyna jest samochodem i jechać z nią do domu, ale gdy tylko zobaczył w
oknie Luhana - odechciało mu się. Postanowił na niego poczekać. Było mu zimno
jak diabli, ale nawet nie pomyślał o tym, by wejść z powrotem do środka. Tak,
tak. Typowe.
W
końcu, ku uldze Sehuna, drzwi otworzyły się, a po chwili mógł zobaczyć całkiem
normalnie ubranego Luhana z jasnym parasolem ozdobionym czarnymi rysunkami w
ręku. Chińczyk spojrzał na niego pytająco, będąc pewnym, że Oh albo wciąż
rozmawia z tamtą dziewczyną, albo już poszedł z nią do domu. Zobaczenie go
przed wejściem do szkoły, czekającego najprawdopodobniej właśnie na Luhana,
było naprawdę miłym zaskoczeniem.
Chłopak
otworzył parasolkę i zaprosił pod nią Sehuna, który z chęcią skorzystał. Chińczyk
mimo wszystkich myśli, które aktualnie go dręczyły, postanowił nie pytać o
kobietę, z którą stał wcześniej blondyn. W końcu to de facto nie była jego
sprawa.
Deszcz
wzbierał na sile z każdym metrem, który pokonywali. Mimo osłony ich ubrania
zaczynały robić się mokre. Luhan czuł się zobowiązany do zaproszenia chłopaka
do siebie choćby na chwilę, by napić się ciepłej herbaty, ponieważ był
przekonany, że do jego mieszkania jest o wiele bliżej. Sehun przystał na jego
propozycję z uśmiechem na ustach.
Mieszkanie
Luhana było pięknie urządzone – tylko tyle Oh mógł powiedzieć, by opisać je w
skrócie, ale zarazem dokładnie. Było dość minimalistycznie, a przeważające jasne kolory dodawały swojego rodzaju delikatności każdemu wnętrzu, w którym
praktycznie nic się ze sobą nie kłóciło.
Zrzucił
z siebie mokrą bluzę, idąc za gospodarzem do kuchni pomimo tego, że chłopak
upierał się, by został w salonie. Luhan polecił mu zajęcie jednego z krzeseł
stojących przy wysokim stole, a sam podszedł do elektrycznego czajnika, by
włączyć wodę na herbatę.
- Longjing, Huang Shan
Mao Feng, Lu An Gua Pian? – zaczął wymieniać najlepsze,
które zawsze przywozi mu babcia ze strony taty, będąc pewnym, że Sehun wybierze
którąś z nich. Ku zaskoczeniu Chińczyka, Hun spojrzał tylko na niego jak na
kretyna, jakby Luhan właśnie zaczynał mówić chińskie poematy, a nie nazwy
herbat.
- Zwykłą czarną? – Chłopak
zaśmiał się pod nosem na prośbę blondyna i sięgnął dłonią do tyłu szafki, by
wyciągnąć pudełko najnormalniejszej, czarnej herbaty, która i tak nie była byle
jaka, bo kupowana od jednego z najlepszych sprzedawców w stolicy. Cóż mógł
poradzić, że był koneserem?
Luhan
oparł się dłońmi o blat, przysiadając na nim, wyczekując aż woda się zagotuje,
odwracając tym samym twarzą do Sehuna, który stukał beztrosko palcami w pulpit
stołu z jasnego drewna, parodiując perkusję i tworząc jakiś nieokreślony, ale
trzymający się kupy rytm.
- Sam wszystko urządziłeś? – zapytał
blondyn, mimo że panująca między nimi cisza nie była ani kłopotliwa, ani
niezręczna czy też nie do zniesienia. Aczkolwiek wolał zacząć jakoś rozmowę.
Rozejrzał się jeszcze raz po kuchni. Mała, ale naprawdę… Urocza? Z białymi
ścianami i meblami w kolorze jasnego brązu oraz dodatkami o barwie pastelowej
mięty. Brakowało tylko zwierzaka do nadania jej życia, którego – jak
przypuszczał – Luhan nie posiadał. Zresztą, to całkiem zrozumiałe, patrząc na
to, że większość dnia Chińczyk spędza w szkole.
- Huh? Nie, nie. To znaczy, po
części. To głównie dzieło mojej cioci, która ma pojęcie w takich sprawach. Ja
tylko podsuwałem swoje sugestie i mówiłem, co będzie w porządku – wytłumaczył,
uśmiechając się słodko. W taki sposób, jaki wszyscy kochają.
Ciszę,
która ponownie między nimi zapanowała, przerwał cichy dźwięk oznajmiający
zagotowanie się wody. Luhan zalał nią dwie filiżanki, a potem podał jedną
Sehunowi. Drugą postawił w miejscu, przy którym potem usiadł, stawiając
uprzednio między nimi talerzyk z jakimiś ciastkami i przeprosił, że jest w
stanie podać tylko to, ponieważ zazwyczaj jada bardzo mało słodyczy i nie
kupuje ich regularnie. Blondyn przytaknął, dodając, że nic się nie stało, bo
sam również nie je ich zbyt często, ale i tak poczęstował się jednym ciastkiem.
Pili w ciszy swoje napoje, które ogrzewały ich zmarznięte ciała, a Oh przy
okazji przyglądał się ukradkiem siedzącemu przed nim chłopakowi. Mimo że był
starszy, jego twarz wyglądała trochę jak buzia osiemnastoletniego chłopaka, a
nie mężczyzny po dwudziestce. Była w dodatku chuda, bardziej chuda niż powinna
i zdobiły ją sińce pod oczami, które tak naprawdę widoczne były dopiero w
tamtym momencie, gdy siedzieli pod oknem, z którego wpadało do środka mdłe
światło słońca przebijającego się uparcie przez ciemne, deszczowe chmury, które
zaczynały powoli znikać.
-
Myślę, że dokończę herbatę i będę się zbierał dopóki znowu nie zacznie padać –
odezwał się, odwracając wzrok na szybę, byleby nie wpatrywać się tak uporczywie
w Luhana.
- W porządku – zgodził się,
obejmując szczelniej dłońmi porcelanową filiżankę. Jego zmarznięte dłonie wciąż
łaknęły wszelkiego ciepła. Zaraz po tym, sięgnął do kaloryfera, by podkręcić go
jeszcze bardziej, stwierdzając, że dzisiejsza noc może być wyjątkowo chłodna. –
Masz daleko do domu? Mogę pożyczyć ci parasol, jeśli chcesz. Tak na wszelki
wypadek – zaoferował. W końcu nie wiadomo, czy po drodze znowu nie spotka go
deszcz.
- A jeśli jutro będzie ci
potrzebny w drodze do szkoły?
- Nie szkodzi. Mama po ostatniej
wizycie przypadkiem zostawiła swój, więc w razie potrzeby wezmę go.
Obdarował
Sehuna wdzięcznym uśmiechem, gdy powiedział, że pożyczy parasolkę. Potem obaj
dopili swoje herbaty i blondyn wyszedł, zostawiając Luhana w chłodnym, pustym i
cichym, zbyt cichym mieszkaniu. Tak jak przypuszczał – czekała go zimna i
samotna noc. Może i już się przyzwyczaił, ale i tak wciąż tęsknił za
towarzystwem. Nigdy nie narzekał na swoją samotność, ale po tych kilku latach
spędzonych w stolicy, zaczął odczuwać potrzebę dzielenia z kimś swojego życia.
Ale jego pasja w pewnym stopniu sama z siebie skazywała go na samotność. Nie
miałby zbyt dużej ilości czasu dla drugiej osoby, skoro większą część każdego
dnia spędzał na lekcjach.
Sam
wysoki blondyn o ładnych, brązowych oczach i wiecznie zimnych dłoniach również
zaprzątał jego umysł. Chińczyk zastanawiał się czy aby na pewno nie pozwolił na
zbyt dużo. Nie był potworem ani samolubnym gburem, który chciał robić na złość
każdemu, kogo dopiero poznał. A nawet, gdyby miał taką ochotę, w przypadku
Sehuna musiałby odpuścić ze względu na Minyeon i siebie również, ponieważ potrzebowali
go i jego pomocy. Aczkolwiek miał wrażenie, że zbyt szybko przekroczyli pewną
granicę i dystans, który powinien między nimi pozostać. Bariera, którą tworzył
Luhan dotyczyła od zawsze wszystkich, nawet nauczycieli, a Oh tak szybko ją
przełamał i to właśnie niepokoiło chłopaka. Nie chciał mieć potem problemów ani
cierpieć tylko dlatego, że nie potrafił pozostać oziębły na dłużej. A najgorsze
w tym wszystkim było to, że jutro nie mieli wspólnego treningu.
Wcześniej
jednodniowe przerwy od lekcji nie były niczym złym, może nawet skrycie się z
tego faktu cieszył, ale teraz treningi z nim stały się jakiegoś rodzaju rutyną,
a on sam zdążył przyzwyczaić się do Sehuna.
**
Nikt
nie lubi poranków. Luhan nie lubił ich dwa razy bardziej, ponieważ nie dość, że
zawsze budził się sam, nie czując tego przyjemnego ciepła i obecności kogoś na
drugiej stronie łóżka, to jeszcze miał wrażenie, że jakby na złość wszystkie
jego mięśnie zaczynały naprawdę boleć dopiero rano.
Wszedł
pod prysznic, puszczając wodę, która powoli zaczynała ponownie obmywać
poobcierane rany na jego nogach. Przełknął tylko ślinę, która nieznacznie
mieszała się już z lecącą cieczą, będąc całkiem przyzwyczajonym do pieczenia
obtarć. Korzystał z tego, że woda leciała na niego cały czas, mając jakiś
pretekst do tego, by pozostawić zamknięte oczy. Nie chciał ich otwierać,
widząc, że jeśli to zrobi – mimowolnie dojrzy swoje odbicie w prysznicowych
ściankach. Nie miał najmniejszej ochoty na oglądanie samego siebie, po prostu
nie.
Po
umyciu, czuł się lepiej – przynajmniej fizycznie. Obandażował obie stopy i
przebrał się, a potem na szybko wysuszył włosy i wyszczotkował zęby. Jakieś
piętnaście minut później wychodził już z mieszkania z kilkoma waflami ryżowymi
w dłoniach – poranek jak każdy inny. Czuł, że jego życie najzwyczajniej w
świecie przesiąkło monotonią.
W
holu głównym, niedaleko sekretariatu, zwyczajowo czekała Minyeon, która zawsze
jakimś cudem docierała do szkoły wcześniej. Tamten dzień nie był wyjątkiem i
jedynym, co mogło być nie tak jak zazwyczaj, było to, że Yixing stał razem z
nią, mimo że każdego czwartku o tej godzinie dręczył się już na lekcjach z
panią Jung.
Sehun
za to korzystał z dnia wolnego od wspólnej lekcji z uśmiechem na ustach. Mógł
później wstać, a i tak zdążył jeszcze zrobić zakupy i odwiedzić Jongdae, mając
potem do dyspozycji jeszcze parę godzin, które mógł spędzić przed telewizorem
lub w Internecie z kotem na kolanach.
Jednak
z niewyjaśnionych przyczyn znalazł się w szkole baletowej godzinę przez
rozpoczęciem swojego treningu. Co najważniejsze – nie przyszedł, by szybciej
zacząć ćwiczyć, a by spróbować przekonać panią Jung szczenięcym spojrzeniem,
aby pozwoliła mu wkraść się na jej lekcję, w której miał uczestniczyć ,,podopieczny’’
Koreańczyka. I Minyeon oczywiście. Kobieta zgodziła się, ponieważ Sehun miał
mocny argument – chciał być na jednej z prowadzonych przez nią lekcji, by
zobaczyć jak to wygląda w praktyce, co może stać się pomocne w przyszłych
tygodniach.
Luhan
w swym fachu był niemalże perfekcyjny. Każdy jego krok był praktycznie idealny,
trzymający wymagane normy, a może nawet wychodzący poza nie. Poruszał się
niezwykle lekko i delikatnie niczym piórko, które może zostać zdmuchnięte przez
każdy, nawet najsłabszy podmuch wiatru. Oh nie potrafił ukryć swojego
zafascynowania, które towarzyszyło mu podczas przyglądania się temu niezwykłemu
chłopakowi.
Jego
własny trening minął szybko. Sehun robił ogromne postępy z czego doskonale
zdawał sobie sprawę. ,,Jongdae byłby dumny’’ – ta myśl zarówno dobijała go jak
i podnosiła na duchu. Wiedział, że byłoby tak. Ba! Już jest,
ponieważ blondyn na bieżąco mówi mu o swoich poprawach, ale z drugiej strony
był załamany, że Kim nie może tu być razem z nim. Że nie mogą trenować razem,
jak wcześniej.
Westchnął
ciężko i zwilżył wargi językiem, mówiąc sobie w myślach, że jeszcze kiedyś
razem zatańczą, bo to w końcu tylko kwestia czasu aż Jongdae wróci do formy. Złapał
swoją torbę, ruszając do wyjścia i w tym samym momencie, w którym przypomniał
sobie, że nie oddał Luhanowi parasola, dobiegły go jakieś odgłosy z sali, w
której chłopak zawsze ćwiczył ze swoją partnerką.
Kierowany
zwykłą, ludzką ciekawością, a może skrywaną nadzieją na spotkanie w środku
Chińczyka, podszedł nieśpiesznie do drzwi i otworzył je nieznacznie. Omiótł
wzrokiem całe duże i chłodne pomieszczenie i niezwykłe szczęście targnęło jego
ciałem, gdy przy oknie zobaczył osobę, którą chciał tam ujrzeć. Uśmiech Sehuna
ulotnił się równie szybko co pojawił, gdy blondyn dokładniej przyjrzał się
Luhanowi i praktycznie przeraził się.
Chłopak
opierał się o dłońmi o ścianę, dysząc jak po przebiegnięciu stukilometrowego
maratonu z opuszczoną głową. Słysząc dźwięk zamykanych drzwi, odwrócił się w
ich stronę, by spojrzeć na Sehuna, a potem odwrócić wzrok. Na jego czarnym
t-shirtcie widniały duże, mokre plamy potu, który (szpecił)dekorował również
jego napiętą szyję, twarz i obojczyki, a sińce pod oczami i wklęsłe policzki
były widoczne jeszcze bardziej wyraziście niż ostatnio, gdy Oh po raz pierwszy
je zauważył.
-
Boże, Luhan! Co ty robisz? – zapytał z nicią wściekłości wyczuwalnej w głosie i
podbiegł do Chińczyka, który wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć. Dopiero teraz
dojrzał, że jego baletki powoli zaczynały przesiąkać krwią, która zapewne
sączyła się z nowopowstałych ran. Mimo to, wyglądał jakby bardziej nieznośne
było zmęczenie niż prawdopodobny ból nóg.
- Mówiłeś, że już blisko, więc
miałem nadzieję, że tym razem dam radę – syknął, jakby miał pretensje do
Sehuna. – Ale nie dałem i chyba nigdy nie dam. – Jego twarz zmieniła swój wyraz
na ostrzejszy. Blondyn widział, jak Luhan rozgląda się nerwowo po otoczeniu,
zapewne chcąc coś uderzyć. Wolał zareagować zanim Chińczyk zrobi coś
nieodpowiedzialnego. Złapał jego ramiona najdelikatniej jak potrafił, by
przypadkiem nie sprawić mu dodatkowej boleści i spojrzał na niego błagalnie.
- Lu… - szepnął i zacieśnił
uścisk na jego ramionach, widząc jak chłopak zaczyna się wyrywać. – Przestań!
Han
zamarł, unosząc do góry głowę, z kamiennym wyrazem twarzy. Spojrzał w ciemne
tęczówki Sehuna, które w tamtej chwili wyglądały na jeszcze ciemniejsze i
zacisnął usta w linijkę, zauważając, że go zdenerwował, a – jakkolwiek
niesłychanie to brzmiało – nie chciał tego. Blondyn sięgnął dłonią do jego
twarzy, by przeczesać jego wilgotne włosy w kolorze miedzi, odlepiając przy
okazji pojedyncze kosmyki od jego czoła. – Jesteś blisko, ale to - tak samo jak
balet - wymaga czasu. Nie osiągniesz efektów przez męczenie się i dręczenie
swojego organizmu, a dzięki regularnym treningom, rozumiesz? – Przeniósł
bezszelestnie swoją rękę na nadgarstek Luhana, sunąc przy okazji opuszkami
palców po skórze chłopaka, co Chińczyk odczuwał bardziej jak dotknięcie
jakiegoś puchu, a nie ludzkiej dłoni, a potem poprowadził go pod ścianę, przy
której usiedli. – Wyglądasz makabrycznie. Jak śmierć.
- Och, dziękuję – odpowiedział
ironicznie i odchylił głowę do tyłu. Wciąż nie mógł unormować oddechu.
- To nie miało cię urazić –
wyjaśnił. – Po prostu… Yah, jak można doprowadzić się do takiego stanu? Jadłeś
w ogóle coś dzisiaj? Ile godzin tu siedziałeś?
- Serio? – Luhan uniósł kpiąco
brew na pytania, którymi obsypał go Sehun. – Nie wiem o czym mówisz, wyglądam
tak jak zwykle tylko jestem wykończony. Prześpię się i będzie w porządku.
Jestem tutaj od skończenia zajęć, czyli cztery godziny – odpowiedział, choć po
drodze pogubił kolejność. Celowo. – Jadłem… Śniadanie. – Przyciszył głos. – Tylko
nie pytaj o konkrety… - pomyślał.
- Co dokładnie jadłeś, huh?
- Zamierzasz mi matkować?
I cisza…
- Po prostu się o ciebie martwię.
Naprawdę nie wyglądasz najlepiej. Musisz dbać o swoje zdrowie, jeśli nadal
chcesz tańczyć… - powiedział blondyn, nawet nie zdając sobie sprawy, jaką burzę
w głowie Luhana wywołały jego słowa. Jaka złość wypełniła każdą komórkę jego
ciała.
- Nie śmiej mi mówić, co mam robić,
by dalej tańczyć, Sehun – syknął. – Martwisz się o mnie? Martwisz się o mnie,
będąc tu codziennie od kilku tygodni? Jeszcze nie zauważyłeś, jak wszyscy tutaj
wyglądają? To wystarczy, bo musiałbyś ich poznać, by dowiedzieć się, że każdego
dnia wstają tylko po to, by wypruwać z siebie życie na lekcjach. Każdy jest lub
był w złym stanie zarówno psychicznym jak i fizycznym, zapamiętaj. Balet to nie
taniec, z którym ty jesteś związany, wiesz? Twoje postępy zazwyczaj są chwalone.
Nam wciąż powtarzają, że mogłoby być lepiej, że skoro osiągnęliśmy już to, damy
radę iść do przodu, ćwiczyć tysiąc razy dłużej, ciężej i bardziej wytrwale –
przerwał, by spojrzeć ukradkiem na Sehuna. Blondyn siedział całkowicie
wyprostowany, z poważnym wyrazem twarzy, wsłuchany w każde jego słowo. Nie
śmiał się ani nie kpił, co całkiem zaskoczyło Chińczyka. – Nawet nie wiesz, ile
zdolnych osób rezygnuje, nie mając już siły na kontynuację. To przerażające, że
osoby z największym potencjałem nie są w stanie wytrzymać nakładanej na nich presji,
braku doceniania własnej pracy, zaczynając pałać nienawiścią do swojej osoby.
Oh
obserwował ze zdumieniem jak twarz Luhana się zmienia. Delikatniejsze,
ukazujące mu swoje prawdziwe oblicze. Opowiadał o tym wszystkim z takim
realizmem, że Sehun zastanawiał się, czy…
- Też przez to przechodzisz,
Luhan? – Wraz z jego pytaniem, oczy Chińczyka zabłysnęły, jakby szkląc się, a z
jego twarzy wreszcie można było cokolwiek wyczytać.
- Nie wiem – odpowiedział bez
emocji. – Może? Nie mogę przełknąć praktycznie niczego od kilku dobrych
tygodni. To coś znaczy?
To wyjaśniało
jego sińce, drobną twarz i posturę, osłabienie, a zarazem sprawiało, że Sehun
chciał się nim… Zaopiekować? Sprawić, by Luhan poczuł, że jest ktoś, kto
docenia jego pracę, w kim może mieć oparcie, dla kogo może o siebie dbać.
- Więc… Tak tylko zapytam: Dlaczego
ty nie zrezygnujesz?
- Czuję się w jakiś sposób
zobowiązany do rozwijania tego, co od dziecka w sobie doskonalę. Podejrzewam,
że pani Jung już opowiedziała ci wzruszającą historię moich początków, huh? – Blondyn
przytaknął, a oczy chłopaka niemal krzyczały ,,wiedziałem’’. – Obiecałem sobie,
że nie odpuszczę, by pokazać wszystkim, że się mylili, wyrabiając sobie o mnie
własne, błędne zdanie. – Na dźwięk ostatnich słów, Sehun poczuł, jak skręca go w
żołądku. Sam nie był lepszy, biorąc go za kogoś całkiem innego tylko na
podstawie swoich przypuszczeń. – Poza tym, sam tego chcę. W dodatku Minyeon też
odgrywa w tym dużą rolę.
- Jesteście blisko? – Oh zadał to
pytanie, chyba nie całkiem zdając sobie z tego sprawę. Dopiero po kilku
sekundach zorientował się o co zapytał. Poczuł, że jego policzki zaraz spowiją
się czerwienią, ale nie było już odwrotu. Niestety nie posiadał umiejętności
cofnięcia czasu. – W sensie, ty i Minyeon.
- Co? – Luhan uśmiechnął się
słabo, unosząc opuszczoną głowę. – Nie tak blisko, jak myślisz. Nasze relacje
są czysto przyjacielskie, może trochę braterskie. Traktuję ją jak przyjaciółkę
i siostrę zarazem. Ona pokładała we mnie wiarę od samego początku, mam do niej
nieograniczone zaufanie i jest mi strasznie bliska, jednak nic ,,takiego’’ nas
nie łączy. Minnie ma chłopaka, z którym jest naprawdę szczęśliwa, dobrze im się
układa, a ja… Nie lubię dziewczyn w ,,ten’’ sposób, – położył nacisk na słowo
,,ten’’, by podkreślić jego dosadność. – jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
Sehun
przytaknął, posyłając Luhanowi piękny uśmiech. Z niewyjaśnionych przyczyn wiadomość,
że Chińczyka i jego partnerkę nic nie łączy w pewien sposób go… Uspokoiła?
Sprawiła, że w jakiś sposób mu ulżyło? Blondyn nie do końca potrafił to opisać,
ale jedno było pewne – poczuł się lepiej, w dodatku może trochę bardziej
pewnie. Jakieś dziwne uczucie kręciło się niebezpiecznie wokół jego serca, by w
końcu nim zapanować, choć jego właściciel prawdopodobnie jeszcze nie zdawał
sobie z tego sprawy.
-
Skoro już przy tym jesteśmy, to pozwolę sobie zapytać czy ty kogoś masz, hm?
- Nie – odpowiedział szybko. –
Chyba jeszcze nie potrafię się odnaleźć w tym wszystkim. Nigdy nikt za bardzo
mnie nie interesował, a kiedy zacząłem na poważnie tańczyć, chyba nie miałem
już na to czasu.
Oboje
zamilkli. Zapewne każdy z nich wiedział, że - jak na relacje, które ich
łączyły, a raczej praktycznie ich brak, ponieważ dopiero niedawno zaczęli się
ze sobą porozumiewać w pokojowy sposób – rozmowa zeszła na dość intymny temat
ich seksualności. Każdy miał prawo czuć się niezręcznie, co czyniło panującą
ciszę jeszcze bardziej uciążliwą.
O
ile Sehun na zewnątrz wyglądał całkiem spokojnie, sprawiając wrażenie
opanowanego, gdy obserwował bacznie siedzącego obok niego Chińczyka, którego
stan wreszcie wracał do normy, w głowie blondyna panował istny chaos. Morze
myśli zarówno za i przeciw pomysłowi, na który przypadkiem wpadł, wprawiło jego
umysł w wierutny sztorm.
- Luhan? – szepnął,
a jego głos jakby zawibrował, gdy opuszczając dłoń, otarł się opuszkami palców
o wierzch ręki chłopaka, który odwrócił rozbiegany i już nieco nieprzytomny
przez zmęczenie wzrok, zdobywając się na ciche ,,hm?’’. – Chcę cię o coś…
Poprosić? Może to trochę nietypowe, możesz się nie zgodzić, oczywiście, że
możesz, ale…
- Sehun, przejdź wreszcie do
sedna.
- Mógłbym czegoś spróbować?
Chińczyk
spodziewał się dalszego ciągu do wydarzeń. Oh był naprawdę przewidywalny, Luhan
mógł to stwierdzić już po tak krótkiej znajomości z nim, dlatego nie zdziwił
się, gdy chwilę później Sehun pochylił się nad nim subtelnie, by przylgnąć
swoimi wcześniej zwilżonymi śliną wargami smakującymi jak słodka mieszanka
czekolady, niesłodzonej kawy i jeszcze innego, niezidentyfikowanego przez chłopaka
smaku. Zdawał sobie sprawę, że to może trochę nie w porządku, w szczególności
wobec niego, bo był w tym momencie czymś na wzór królika doświadczalnego.
Wiedział, że blondyn całuje go, by spróbować w jakikolwiek sposób odnaleźć
swoją seksualność. Oczywiste było też dla niego to, że prawdopodobnie wychodząc
ze szkoły będzie czuł się źle, bo Sehun zaraz po tym odejdzie, zostawiając po
sobie zimną i nieznośną pustkę, ale już dawno nauczył się żyć z takimi
rzeczami. Ludzie w jego życiu wyjątkowo często pojawiali się i znikali, raniąc
za każdym razem tak samo. Jedna osoba nie robiła większej różnicy, więc po
prostu poddał się chwili, układając dłoń na tej należącej do Sehuna, która
niezwykle delikatnie ułożyła się na szyi Luhana, tuż przy uchu.
Blondyn
smakował tych miękkich warg, przesuwając dłoń coraz wyżej aż poczuł pod palcami
delikatne, miłe w dotyku, miedziane włosy. Pogłaskał jego głowę, chcąc się
odsunąć choćby na chwilę, by pozwolić im obu złapać łyk powietrza, ale sęk w
tym, że nie potrafił. Ten Chińczyk, którego z początku tak nie lubił,
przyprawił go o zawroty głowy i Sehun wiedział, że jeśli teraz wstałby, zapewne
runąłby jak długi po sekundzie. Z podwójną siłą czuł przyjemne uciski w
podbrzuszu i łaskotanie w żołądku, gdy opuszki palców chłopaka zaczęły sunąć powolnie
ku szyi Oh. Tak niewyobrażalnie taktownie, tak typowo dla Luhana.
Wargi
rozłączyły się, a języki przejechały po ich napuchniętej powierzchni, ścierając
z nich smak tego drugiego, a dłoń blondyna zmieniła swoje położenie, wkradając
się powoli pod koszulkę Chińczyka, by zbadać palcami jego nagie ramię i
obojczyki, które za chwilę postanowił odsłonić, chcąc zobaczyć na własne oczy.
Ale Luhan powstrzymał go w połowie, łapiąc słabo za nadgarstek.
- Nie rób tego, Sehun – szepnął
cicho, jakby nie miał sił na nic głośniejszego. Bo nie miał. Nie w tamtej
chwili, gdy Oh był bliski zobaczenia jakiejkolwiek części jego ciała nie zakrytej
materiałem odzienia. – Nie chcę, żebyś mnie oglądał, kiedy ja sam nie mogę na
siebie patrzeć.
Dłoń
blondyna zamarła, zatrzymując w miejscu od razu po tym, gdy wyciągnął palce,
które już zdążyły wkraść się pod koszulkę, a sam Oh spojrzał zdezorientowany na
starszego chłopaka. Nie spodziewał się, że Luhan go skoryguje. Może nie zrobił
tego w żaden nerwowy sposób, wręcz wypowiedział słowa, które po chwili naprawdę
zaniepokoiły Sehuna.
-
Jak to ,,sam nie możesz na siebie patrzeć’’? – zapytał, czując jak jego ciało
powoli zaczyna ogarniać coraz większy niepokój. Słowa Chińczyka brzmiały źle
same w siebie, a wypowiedziane tym słabym głosem były w stanie doprowadzić
człowieka do płaczu.
- Mam opisać szczegółowo cały
schemat, jak to spoglądam na siebie w łazienkowym, dużym lustrze, na przykład
po prysznicu i mam ochotę czymś w nie rzucić, byleby nie pokazywało odbicia
mojego ciała, które tak strasznie mnie od siebie odpycha? Sehun, to mówi samo
za siebie.
Oh
nie odpowiedział, tylko poniósł się na kolana tylko po to, by po chwili znaleźć
przed Luhanem, opierając ręce o ścianę, po obu stronach jego głowy. Zawisł nad
nim, a potem przeniósł jedną ze swoich dłoni na blady policzek, który pogłaskał
subtelnie jej wierzchem, a chwilę później jego palce już dotykały
najdelikatniej jak tylko potrafiły tą bladoróżową, dolną wargę, aby zaraz
oprzeć własne czoło o to należące do Chińczyka.
-
Jesteś piękny, Luhan – szepnął do ucha chłopaka, pocierając nosem jego okolice.
– Cały. – Pocałował narząd jego słuchu. – Cały niepodważalnie piękny. – A potem
policzek, szczękę, aż w końcu dotarł do warg, których ponownie zasmakował.
Być
może Sehun nie zdawał sobie teraz do końca sprawy z tego, co robi i jakie
niesie to za sobą konsekwencje. Chwilowo stracił głowę właśnie dla chłopaka
przed nim, którego nie chciał stracić. Był niemal przekonany, że to kruche,
perfekcyjne stworzenie jest czymś absolutnie najważniejszym.
Wyciągnął
ręce w jego stronę i podniósł się, pomagając przy okazji wstać i jemu. Złapał
go, przyciągając do siebie i zamknął w czułym objęciu. Luhan również go objął,
przybliżając swoje usta do szyi Sehuna. Nie pocałował jej, ale mimowolnie
muskał wargami, owiewając skórę gorącym powietrzem. Był skołowany i nawet nie
zamierzał się z tym kryć. Nie rozumiał zachowania blondyna, ale czuł się
dobrze. Z drugiej strony czaił się w nim niepokój. Większy niż kiedykolwiek. Czuł,
że odejście Sehuna będzie bolało dwa razy bardziej.
-
Zaraz zamykają szkołę, huh? – ciche słowa wydobyły się z ust blondyna, a
Chińczyk odruchowo zerknął na okno. Rzeczywiście za szybą było już całkiem
ciemno. Odsunął się niechętnie od Oh, a nieprzyjemny i tak bardzo znajomy chłód
ogarnął jego ciało.
- Tak, chyba tak – wyszeptał, nie
mogąc zebrać się na cokolwiek głośniejszego. Mimo że powinien się cieszyć, czuł
się przybity i pozbawiony pozytywnych myśli. Odszedł od blondyna, chcąc
podnieść z podłogi swoją bluzę, która zapewne przesiąkła już zimnem posadzki.
Gdy już to zrobił, nie miał pojęcia co dalej. Podejść do niego czy po prostu
wyjść i zaoszczędzić sobie niepotrzebnych przykrości? Był całkiem rozdarty,
więc postanowił zrobić to, co podpowiadał mu rozum – iść w stronę wyjścia.
Naprawdę liczyłam na to, że ta część będzie ostatnią, ponieważ chciałam dowiedzieć się, jak potoczą się losy Hunhan.
OdpowiedzUsuńAle jeśli mają być kolejne części to dobrze; bardzo dobrze, że masz pomysł na to opowiadanie, bo jest świetne. Ma w sobie specyficzny klimat, nastrój, a charaktery Lu i Sehuna są naprawdę... wiarygodne? Han jest doskonałym przykładem na to, co człowiek jest w stanie zrobić, by osiągnąć swój cel. Stracić siebie. Z jednej strony chciałabym wziąć z niego przykład i wyzbyć się swojego lenistwa, ale z drugiej strony łatwo po drodze zgubić zdrowy rozsądek.
Ale przecież do akcji wkroczył pan Oh, który miejmy nadzieję przywrócić Jelonka do porządku i pozwoli mu znaleźć w tym wszystkim złoty środek, choć to wcale nie wydaje się takie oczywiste.
Ogólnie mówiąc - ja jestem zachwycona, co tu dużo mówić. I bardzo ładnie piszesz, a ja czekam na następną część.
Weny i czasu na dalsze pisanie.
omg, ostatnio wszędzie sam hunhan...
OdpowiedzUsuńale mi to nie przeszkadza. 2 część i umieram, czytając wypowiedź Luhana o treningach, słyszałam w głowie głos trenerki i się popłakałam.
OMG dziewczyno to oznacza, ze jesteś trzecią, lub czwartą osobą, która potrafi u mnie wywołać coś takiego, a ja to bardzo chwalę! Kiedy ktoś potrafi w taki sposób opisywać emocje. (w sumie przypomniało mi się też przez ten wpis, że się dzisiaj nie rozciągałam, omg nieee ;-;)
Boję się tego, ze Sehun tak naprawdę nie wie, co robi. Działą tylko i wyłącznie pod wpływem chwili. Jednocześnie boją się, że Luhan ma anoreksje, tylko nie jest tego świadom. PLS, jakie żałosne. Anoreksja właśnie na tym polega. XD Tylko niech się nie tnie, ponieważ anorektycy tak naprawdę się tego boją, bo wtedy ich ciało jest oszpecone i jeszcze bardziej go nienawidzą...
(koniec wykładu xd)
Czekam na trójeczkę, bo moja intuicja hunhanowego shippera hard podpowiada mi, że to się nie skończy dobrze ;-; Tzn, w pewnym sensie skończy, bo czuję, że Luhanowi w końcu się uda, ale ich dwójce może już nie...
Piękne.
OdpowiedzUsuńProszę cię, czy ty zawsze musisz kończyć w takich momentach? Później nie mogę się skupić na niczy, tylko wymyślam jakieś zakończenia xD
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to fick świetny, bardzo szybko się go czytało i nie miałabym nic przeciwko, żeby był dłuższy :D
Czekam na kolejną część ^^
Hwaiting!
Wiedziałam żeby nie czytać. To znaczy chodzi mi o to, że było złe, bo to było cudowne a nie ma jeszcze następnego rozdziału i po prostu teraz cierpię na nie dobór tego opowiadania. Ogólnie kocham ficki związane z tańcem a tu jest balet i o rany, to jest przepiękne, to jak wszystko opisujesz, delikatna relacja Sehuna i Luhana, to jak tańczą, charakter i osobowość Luhana - to wszystko jest takie cudowne! Dlatego żałuję, że nie przeczytałam tego trochę później, kiedy było by już zakończone. Tak ja i moja cierpliwość ( a wiedziałam że opowiadanie będzie boskie, po "Samertime Sadness" plus to HunHan więc dlaczego ja się katuje?) W Każdym razie no.
OdpowiedzUsuńTeraz tylko mam nadzieje, że Sehun coś zrobi i zatrzyma Luhana, ja nie chcę żeby on był samotny, na prawdę tego nie chcę, a Hunnie tutaj to taka jego siła, przynajmniej ja to tak odczuwam, jak wtedy Sehun sprawił, że Xiao się wyluzował, no i on przecież jest idealną osobą, przy której Lu mógłby się budzić każdego ranka. I ten pocałunek, ja nawet nie chcę myśleć, że Sehun go zostawi.
Jeju nie wierzę w siebie, rzadko się zdarza, że jestem taka niecierpliwa, ale mimo tego, że wiedziałam, że opowiadanie nie jest skończone, że trzeba będzie czekać to i tak zaczęłam... W sumie ułożyłam sobie takie prowizoryczne coś jak to się dalej potoczy, ale to nie to samo jak przeczytać to z twojej ręki. Jejku pisz nie mogę się doczekać!
Dziękuję za to, naprawdę! Weny dużo weny żeby następny part był tak samo nieziemski jak ten!
Nah, nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że luhan w kolejnej części umrze czy coś w tym rodzaju, ale zważając na tę godzinę pewnie jestem w wielkim błędzie i jumoe zrobi happy end! (●´ω`●) Sehun taki czuły dla luhana, słodko. Luhan na sam koniec skojarzył mi się z tymi anorektyczkami, co nie mogą na siebie patrzeć, ale on ma takie ciało od tańca i zamartwiania się nim, a nie od głodzenia :-(
OdpowiedzUsuńJEZELI TO OPOWIADANIE SKONCZY SIE ZLE TO YUME SZYKUJ SCHRON, BO CIE ZNAJDE.
OdpowiedzUsuńjestem wprost zachwycona, zauroczona i oniemiala. Povhlonelam ta czesc w tepie boze ekspresowym i boze ja nie myslalam ze oni tak szybko kiss i o kurwa mi dech zaparlo w plucach, bo to bylo tak bardzo cholernie doskonale. *bakeł idzie sie polozyc i pomyslec nad fym, co robi ze swoim zyciem skoro chce sie nazwyac autorka fikow*
Naprawde moje serce bije w przyspieszonym tempie