3. Purpurowa wstążka [hunhan]

Dzień dobry! Szybko poszło, prawda? Kimiko, jednak nie musiałaś długo czekać, huh? Co by tu więcej powiedzieć... Z jednej strony cieszę się, że już skończyłam, a z drugiej trochę mi smutno, bo Wstążka jest pierwszym moim fanfickiem od kilku miesięcy, z którym się zżyłam, który tak łatwo i lekko mi się pisało. Ale co poradzić? Btw, chcecie, żebym pomyślała nad napisaniem epilogu/sequel'a? 



             - Lulu… - usłyszał i zadrżał z niewyjaśnionych przyczyn. Seria dreszczy przebiegła po jego plecach, a on odwrócił się przodem do Sehuna. To zdrobnienie jego imienia w ustach blondyna brzmiało wręcz idealnie, a on w dodatku wypowiedział to w sposób przepełniony jakiegoś rodzaju ciepłem. Podszedł do niego, znów układając swoją dłoń na policzku niższego chłopaka. – Uśmiechnij się do mnie jeszcze raz, proszę.
            Chińczyk przechylił głowę na bok, mrugając kilka razy, jakby był pewien, że się przesłyszał, a potem piękny uśmiech zaczął igrać na jego ustach, zmieniając oczy w cudowne półksiężyce, a Hun poczuł, że mięknie. Po prostu mięknie. Nieśmiało objął go w talii i zmniejszył dzielący ich dystans do zera. – Ja będę twoim lustrem, jeśli zechcesz. Będę pokazywał cię takiego, jakiego sobie tylko zażyczysz w dodatku z takim, jakim ja cię widzę. Perfekcyjnym. Tylko mi na to pozwól.
            Był zupełnie szczerzy w swoich słowach. Znając ich powagę i pewny swojego wyboru. Chciał tego, naprawdę chciał. Znał go krótko, oczywiście. Jeszcze krócej się z nim dogadywał, ale czuł niepohamowaną chęć pomocy, na którą Luhan zasługiwał.
            - Sehun… - szepnął. – Nie wypowiadaj słów, które tyle za sobą ciągną tak spontanicznie. Mów, gdy jesteś pewien, zapamiętaj.
- Jestem ich pewien, musisz mi uwierzyć. – Zmarszczył brwi. Naprawdę chciał, by chłopak wiedział, że podchodzi do sprawy jak najbardziej dojrzale. – Proszę?
            Chińczyk oblizał zaschnięte wargi i spojrzał głęboko w oczy blondyna, który nie mógł oprzeć się wrażeniu, że chłopak wreszcie… Rozpromienił się? Tak czy inaczej – wyglądał lepiej niż jakieś piętnaście minut temu.
            - Skoro tak… – odezwał się. – Dobrze. Zgadzam się.
            Fala uśmiechów zawładnęła twarzą Sehuna, a podziękowania zaczynały wypływać kolejno z jego ust jak modlitwa, gdy złapał mocniej Luhana, obejmując pewniej jego pas i złożył buziaka na jego skroni. – Dziś to ja mogę odprowadzić ciebie, jeśli chcesz – zaproponował, przyglądając się jego oczom. W jego wzroku było pełno malutkich iskierek. – I tak nie śpieszy mi się do domu.
            Chłopak wyszedł z szatni w o wiele lepszym stanie niż był, kiedy do niej wchodził. Pognieciony podkoszulek wpadł do torby, a on sam zdążył się odświeżyć i wrócić do należytego wyglądu. Jego włosy wróciły do idealnego mini-nieładu, nie zasłaniając już jego cudownych oczu, a twarz jakby nabrała kolorów. Nie była już przerażająco blada.
            Szli nieśpiesznie przez wszystkie uliczki, które dzieliły dom Sehuna od szkoły baletowej, a i tak ich wędrówka zakończyła się niesamowicie szybko. Zbyt szybko. Nim się obejrzeli, stali już przed dużym blokiem, w którym mieszkał blondyn.
            - Chcesz wejść? – zapytał, zastanawiając się czy to byłoby nietaktowne, gdyby złapał dłoń Luhana. Chłopak za to pokiwał głową na boki w akcie zaprzeczenia, uśmiechając się do Huna.
            - Przepraszam, jestem zmęczony. Chciałbym już tylko się położyć – wytłumaczył, poprawiając torbę. – W dodatku wszystko mnie boli, ale… Wpadnij jutro, co? To znaczy… Byłoby miło. Moglibyśmy gdzieś wyjść albo po prostu zostać w domu. Ewentualnie możemy coś wtedy obejrzeć. Minyeon zostawiła ostatnio u mnie całą masę różnych filmów, więc na pewno znaleźlibyśmy coś odpowiedniego – zaproponował, czując się coraz bardziej niezręcznie. Gdy pierwszy raz zobaczył Sehuna nie przypuszczał, że kiedykolwiek wyjdzie w jego stronę z inicjatywą spotkania.
            Blondyn zgodził się i zanim jeszcze się pożegnali, Luhan podał mu swój telefon, prosząc, by zapisał w nim własny numer. Sehun wykonał jego prośbę, oddając mu urządzenie z figlarnym uśmiechem.
            - Poważnie, Sehun? Poważnie? – Zaśmiał się, odczytując nazwę pod jaką Oh zapisał mu swój kontakt. - ,,Hunnie’’?
            - Nie zmieniaj go, proszę. – Wydął do przodu dolną wargę, prezentując widok, który rozczulił Chińczyka. -  Więc do jutra? – zapytał, zbliżając się powoli do chłopaka. – I dziękuję. – Cmoknął go w policzek, a potem uciekł w stronę klatki schodowej.
            Luhan stał w miejscu jeszcze kilka sekund, patrząc jak Sehun znika za dużymi drzwiami, a potem wsunął ręce do kieszeni czarnych rurek i ruszył do domu.
            Blondyn za to wpadł do swojego mieszkania jak burza, czując narastającą dawkę energii. Przez całą drogą po schodach – tak, wyjątkowo wybrał dłuższą i bardziej męczącą formę dotarcia na górę zamiast po prostu wejść do windy – szczerzył się do siebie jak dziecko. Przed oczami wciąż migał mu się uśmiechnięty Chińczyk, a za każdym razem, gdy oblizał wargi, czuł słodki smak jego ust.
            Opadł bezwiednie na łóżko, przyciskają twarz płasko do poduszki, a chwilę potem poczuł jak jego futrzany towarzysz zaczyna wędrować z gracją po jego plecach, by zakończyć swój spacer tuż przy jego głowie, mrucząc mu miło nad uchem.
            - Wiesz, kolego? – zwrócił się do kota, głaszcząc jego główkę. – Twój staruszek chyba wariuje.

**
            - Moja babcia też tańczyła – zaczął Luhan, wpatrując się bez emocji w swoją filiżankę, którą obejmował dłońmi. Sehun zapytał go w końcu o rzecz, która nurtowała go szczególnie bardzo od pewnego czasu – skąd ma determinację i siłę, by mimo wszystkiego, co przeżył i przeżywa nie poddawać się. Przy okazji zgodził się spróbować jedną z kolekcji zielonych herbat chłopaka. – Nigdy nie miałem okazji zobaczyć jej występu na własne oczy, zbyt późno się urodziłem. Ale miała w domu, który teraz stoi pusty, mnóstwo fotografii, starych filmów i trofeów, które uwielbiałem podziwiać. Na każdym zdjęciu wyglądała idealnie. Od początku powtarzała mi, żebym nigdy, choćby nie wiem co, nie poddawał się, bo wierzy, że kiedyś będę świetnym tancerzem i zrozumiem, że moja praca nie poszła na marne. Podczas mojego pierwszego spektaklu stała wciąż za kulisami. Za każdym razem, gdy się odwróciłem, widziałem jak zaciska kciuki, patrząc na mnie z miną mówiącą coś między ,,wierzę w ciebie’’ a ,,spróbuj tylko się wycofać, a skopię ci tyłek’’. Myślę, że byłaby dumna, gdyby wiedziała, że pani Jung wybrała mnie i Minyeon do najważniejszego przedstawiania w historii ostatnich dziesięciu lat istnienia naszej szkoły. Niestety nie zdążyła. – Wzrok Chińczyka powędrował na jego dłoń, a Hun podążył za nim i w końcu pewien drobiazg przykuł jego uwagę. – To ten kawałek materiału jest odpowiedzią na twoje pytanie – wyrzucił z siebie, uśmiechając się uroczo, a potem potarł kciukiem swój nadgarstek, na którym znajdowała się owa rzecz. – Pochodzi z baletek mojej babci, które miała na nogach tylko raz w życiu – na najważniejszym w całej jej karierze występie. Zawiązała mi ją, gdy bliski kontuzji leżałem w szpitalu. Wiedziałem jaką wartość ma dla niej i to w pewien sposób przeszło też na mnie. Od tego czasu nie ściągnąłem jej ani raz. Zawsze, gdy na nią spojrzę przypomina mi się kobieta, która jest, była i będzie moim autorytetem i zarazem czuję, że jakaś jej cząstka wciąż jest przy mnie i daje mi siłę do kontynuowania nauki.
Był świetnym mówcą. Co do tego nie pozostawało ani grama wątpliwości, bo gdy skończył mówić po ciele Sehuna przeszły ciarki. Więc to było rozwiązaniem. Właśnie ta purpurowa wstążka zajmująca dumnie jego prawy nadgarstek wszystko dopełniała. Nadawała sensu całemu Luhanowi.
Wyciągnął własne ręce, sięgając po jego dłonie, które zaraz złapał. Były ciepłe, ogrzane przez gorąco filiżanki z napojem, który obaj pili.
- Myślę, że twoja babcia już jest z ciebie dumna. – Posłał w jego stronę ciepły uśmiech, bojąc się, że dobry nastrój z jakim Chińczyk dziś go przywitał minie. – Patrzy na ciebie z góry, a ty jesteś jej największą dumą. Cieszy się z tego co już osiągnąłeś i co jeszcze osiągniesz, jestem pewien.
            - Dziękuję, Hunnie. – Chłopak wstał, a potem nachylił się nad Sehunem, kładąc dłonie na oparciu krzesła, które zajmował blondyn. – Więc jak, wychodzimy gdzieś?
            - Jeśli tylko chcesz. – Oh wcale nie poczuł, że robi mu się gorąco, gdy Luhan tak natarczywie patrzył mu w oczy, a jego usta znajdowały się kilka centymetrów od tych należących do Koreańczyka, skądże. Czuł jego oddech pachnący czekoladą, którą jedli. – Lubisz bubble tea?
            - Huh? Nie wiem. Nigdy nie miałem okazji spróbować. – Chińczyk czuł niepohamowaną ochotę na to, by usiąść na kolanach Sehuna. Okrakiem, twarzą do niego, by zarzucić ramiona na jego kark i pocałować go, ale wiedział, że to nie był dobry pomysł. A raczej tak mu się wydawało. Tak czy inaczej – zdusił to w sobie, nie robiąc nic.
            - Żartujesz sobie? – Blondyn bezmyślnie i całkiem odruchowo ułożył dłonie na biodrach chłopaka, a potem wstał, przez co ich ciała niechcący otarły się o siebie. Luhan zauważył, jak Hun automatycznie spuszcza wzrok, zabierając swoje dłonie. Uśmiechnął się pod nosem, a potem złapał jego nadgarstek, prowadząc w stronę przedpokoju.
            Sehun zabrał go do miejsca, które zawsze odwiedzał z przyjaciółmi, mając szczerą nadzieję, że dziś ich tam nie spotka. Chciał być sam na sam z Luhanem, a jego dzicy koledzy zepsuliby całą miłą atmosferę i prawdopodobnie byliby skłonni też spłoszyć Chińczyka.
            Jako że starszy chłopak nie potrafił wybrać smaku napoju, Oh wybrał dla niego swój ulubiony z nadzieją, że zasmakuje i Luhanowi.
            Nie przeliczył się, bo chwilę później siedzieli przy najbardziej oddalonym od innych stoliku, a starszy chłopak sączył z uśmiechem swój napój, komplementując od czasu do czasu jego smak. Oh za to swojego nawet nie tknął, siedząc tylko i przypatrując się z zafascynowaniem Chińczykowi, starając się przy okazji nie wyglądać jak napalony fan-prześladowca.
            Odkrył w tym czasie, że w każdym jego opisie Luhana nie brakowało słów określających jego lub cokolwiek z nim związane jako ,,cudowne’’, ,,idealne’’ czy ,,perfekcyjne’’. W takim razie, czy był jego definicją tych słów? Chyba tak.
Wszystko co było cudowne – było Luhanem.
Wszystko co było idealne – było Luhanem.
Wszystko co było perfekcyjne – było Luhanem.
            - Zaraz wywiercisz mi dziurę w czole. – Żartobliwy głos Hana sprowadził go na ziemię. Chłopak patrzył na Sehuna pytająco, a rozbawienie malowało się na jego pięknej twarzy.
            - Przepraszam, zamyśliłem się – usprawiedliwił swój ,,odlot’’, biorąc kubeczek z bubble tea do ręki.
            - W porządku – odparł ze spokojem. – Opowiedz mi coś o sobie. Nigdy nic nie mówiłeś i nie wiem o tobie praktycznie niczego.
            - Moje życie nie jest aż tak ciekawe, by o nim opowiadać – mruknął niewyraźnie, bawiąc się niebieską słomką. – Co dokładnie chcesz wiedzieć?
           - Jak długo tańczysz? Robisz coś poza tym? Mieszkasz w Seulu od urodzenia? Czym się interesujesz? Lubisz zwierzęta, hm? – pytania zaczęły sypać się z ust Luhana naprawdę szybko, a on sam podniósł się z krzesła, łapiąc je w rękę, by zaraz potem postawić je na miejscu obok Sehuna. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, kiedy siadał z powrotem i naprawdę wyglądał w tamtym momencie jak dziecko. Beztroski Han był czymś zupełnie nowym dla Oh. Naprawdę lubił go takiego.
            - Hej, powoli! – Zaśmiał się, szturchając ramię Chińczyka. – Powoli. Tańczę od początków podstawówki. Wtedy to było jeszcze takie nieprzemyślane i gdy oglądam nagrania z tamtych lat, na których odgrywam jakieś swoje dziwaczne choreografie, to nie wiem, czy się śmiać czy płakać.
            - Czekaj! Masz takie nagrania? – Perlisty śmiech wydobył się z piersi Luhana, który nie mógł opanować się przez dobrą minutę. Naprawdę chciał przestać, ale nie potrafił, wyobrażając sobie małego Sehuna w jeansowych ogrodniczkach, koszulce z jakimś superbohaterem, który tańczy prowizoryczny taniec z małą czapeczką z daszkiem na głowie i poważnym wyrazem twarzy. – Chcę je zobaczyć!
            Sehun prychnął, udając urażonego i zaplótł ręce na piersi, nie patrząc na Chińczyka, który gdy tylko się o tym zorientował, uwiesił się na jego ramieniu, spoglądając na niego szczenięcym wzrokiem. – Przepraszam, no – westchnął teatralnie, używając własnej broni blondyna – wydął do przodu dolną wargę, nie zaprzestając patrzenia na niego wzrokiem zbitego psiaka. – Hunnie, przepraszam. Po prostu… To musiał być naprawdę uroczy widok.
            Oh odwrócił się momentalnie, pewny, że się przesłyszał. Czy Luhan właśnie powiedział słowo ,,uroczy’’, mówiąc o nim?
            Wyciągnął rękę w stronę jego twarzy, by pogładzić blady policzek chłopaka wierzchem swojej dłoni. Zapomniał o tym, że Lu się z niego śmiał jak i o odpowiedzi na jego pytania. To przestało się liczyć, a on sam miał wrażenie, że czas na chwilę zatrzymał się. Dla niego. Dla nich.
            - Jesteś jeszcze piękniejszy, gdy humor ci dopisuje, wiesz? – zapytał, zbliżając swoją twarz do tej należącej do Chińczyka. Rozbiegane oczy Luhana wreszcie natrafiły na wzrok Sehuna, w którym się zatopił jeszcze przed tym, jak blondyn zrujnował dzielący ich dystans, całując go nieśmiało. Delikatnie i urokliwie.
            Starszy chłopak zamruczał nieświadomie, wplatając palce we włosy z tyłu głowy Koreańczyka. Smakował tak dobrze i Han miał wrażenie, jakby młodszy chłopak scałowywał wszystkie łzy, które przez tyle lat spływały na jego wargi, cały żal, cały ból spowodowany samotnością. W dodatku wcale nie było mu ciężko przyznać, że chciał go na dłużej, a najlepiej na zawsze. Luhan był już w wieku, w którym powinien zacząć powoli myśleć o znalezieniu kogoś, z kim może spędzić resztę swojego życia, w kogo ręce może oddać swoje serce, miłość i oddanie. Pozostawało pytanie: Czy Sehun był taką osobą?
            - Hunnie… - jęknął cicho.
        - Powtórz to, proszę – szepnął w przerwach między słodkimi pocałunki. – Powiedz tak do mnie jeszcze raz.
            Powiedział. Powiedział to raz jeszcze, a Sehun po prostu wstał, łapiąc go w objęcia, jakby zależało od tego jego życie. Przylgnęli do siebie ciasno, kiedy Luhan zaplótł ręce na jego szyi.
            - Rozpieszczasz mnie. – Zaśmiał się, a potem zamruczał kilka razy, gdy blondyn w odpowiedzi zaczął głaskać subtelnie jego plecy.
       - O to chodzi, kocurze – szepnął do ucha Chińczyka, który mimo że chwilowo nie był w stanie go zobaczyć – wiedział, że się uśmiechnął, ukazując zęby.
       - Rozpieszczone koty nie lubią być potem opuszczane, wiesz? – Odsunął się niezauważalnie, by spojrzeć Hunowi w twarz. Był przystojny. Diabelsko przystojny. – Możemy wracać? Zimno mi – mruknął, nie czekając na odpowiedź na swoje pytanie.
       - Zimno ci?
       - Nie, po prostu chcę wracać.
            Sehun pokiwał głową na boki, a potem przyciągnął chłopaka do swojego boku i ruszył w stronę mieszkania Chińczyka, trzymając go przy sobie, jakby w obawie, że mu ucieknie.

**
            Sypialnia Luhana, urządzona naprawdę starannie, dopracowana w każdym calu, piękna i zapewne naprawdę droga, była swojego rodzaju odzwierciedleniem duszy jej właściciela. W pierwszym momencie za sprawą wszechobecnej bieli, wydawała mu się być zimna, ale gdy wszedł do środka zrozumiał, że się mylił. Tak samo było z Chińczykiem. W pierwszych dniach Sehun miał wrażenie, że chłopak jest oziębły, ale gdy poznał go lepiej – dojrzał jego ciepłą i miłą stronę.
            Całe pomieszczenie było naprawdę charakterystyczne – również tak samo, jak jego właściciel. Na środku pokoju, pionowo przy ścianie stało łóżko zakryte białą pościelą, za którym krył się kaloryfer. Nad grzejnikiem wisiał za to obraz, a drugi tuż obok, tylko nieco wyżej. Pod nim wisiało zdjęcie chłopca obejmującego naprawdę dużego, czarno-białego psa (myślę tu o psie rasy landseer, acz nie będę o tym pisać bezpośrednio, bo Sehun tego nie wie XD dop.aut.)  – większego od dziecka, mimo że stało ono na równych nogach, a zwierzę siedziało. Blondyn uśmiechnął się na ten widok, przypuszczając że to prawdopodobnie Luhan, a jeśli to naprawdę był on – niezwykle uroczy był z niego chłopiec. Najbardziej w oczy rzucał się jednak dość nietypowy regał, zbudowany z pomalowanych na biało, niedużych desek, na których znajdowała się mała biblioteczka Hana. Dość niespotykane, białe, nieszerokie biurko robiące również za parapet i komodę, kilka małych szafek i jedna duża – stojąca naprzeciw łóżka – w odcieniu ciemnego brązu dodawały wszystkiemu niespotykanego uroku, sprawiając, że Oh poczuł się… Spokojny, wyciszony?
            Przesiedzieli resztę dnia w sypialni Chińczyka i Sehun poczuł, że wreszcie poznaje prawdziwego Luhana, który sam mu na to pozwolił, ukazując swoje prawdziwe oblicze.
            Jakkolwiek się z tego cieszył, gdzieś w głębi był zaniepokojony. Martwił się o chłopaka i o to, co powiedział mu ostatnio na temat swoich kłopotów z jedzeniem. Bał się, że to zajdzie za daleko i Han będzie miał poważne problemy zdrowotne. Nie tylko psychiczne, ale też fizyczne.
            - Lulu… Chciałbym ci pomóc – powiedział cicho, miękkim głosem i złapał – o dziwo ciepłe - dłonie siedzącego naprzeciw chłopaka w swoje własne, głaszcząc kciukiem ich wierzch, kiedy spojrzał w jego rozbiegane, jelenie oczy, których cała uwaga skupiała się teraz właśnie na nim. – Możesz twierdzić, że brzmię absurdalnie, bo może rzeczywiście tak jest, ale naprawdę się o ciebie martwię i chcę zrobić wszystko, by się polepszyło.
       - Abdurdalnych słów słucha się najlepiej, wiesz Sehun? – Luhan przybliżył się do niego, klęcząc na materacu swojego łóżka przed blondynem, łapiąc jego twarz w swoje ręce. Oczy Chińczyka iskrzyły się niebezpiecznie, kiedy zerknął ukradkiem na nie zasłonięte okno, za którym panował już mrok letniej nocy. Żaden z nich nie spostrzegł, kiedy pora stała się tak późna. – Nie podważam tego, co powiedziałeś, ponieważ skoro to wypowiadasz – muszą coś dla ciebie znaczyć. Jesteś jedną z tych osób, które nie puszczają słów na wiatr, prawda? Dlatego ci wierzę, ale… - nie dokończył zanim nie puścił jego buzi, siadając z powrotem. – To pierwszy wieczór od kilku miesięcy, którego nie spędzam sam i trochę się boję. Boję się ciebie i o ciebie. Wreszcie mogę powiedzieć, że zależy mi na kimś, kto nie jest moją rodziną ani Minyeon i to tak strasznie mnie przeraża, bo rozstania bywają bolesne, a ja nie wiem czy poradziłbym sobie z tym. W dodatku martwię się, że zaniedbam cię dla baletu, a to ostatnia rzecz, której chcę. Może tak naprawdę potrafię kochać tylko ten taniec? Stwarzam dużo komplikacji i nie chcę, żebyś kiedykolwiek przeze mnie cierpiał. I myślę, że może lepiej byłoby, gdyby…
       - Luhan… - nie pozwolił mu dokończyć, ponieważ nie chciał tego słuchać. Poczuł gulę w gardle, wszechogarniającą rozpacz i łzy w oczach – to mu zdecydowanie wystarczyło. Wiedział do czego dążył Chińczyk i wbrew jego wcześniejszym słowom – to były tego rodzaju absurdalne słowa, których człowiek jednak nie chce usłyszeć.
       - Sehun, ja…
       - Nie – Oh zebrał się na stanowczy głos. – Nie kończ. Po prostu nie kończ. – Podniósł się natychmiastowo, a potem złapał starszego chłopaka w swoje ramiona, przytulając mocno. - Jestem gotów się z nimi zmierzyć. Mogę o ciebie walczyć bez przerwy. Rezygnacja nie wchodzi w grę. Nie teraz, kiedy pokazałeś, że jesteś warty każdej walki.
            Kilka łez uciekło z oczu Luhana, kiedy przestał wtulać głowę w ramię Koreańczyka i podniósł ją, by na niego spojrzeć. Był to zarazem moment, w którym również Sehun nie zapanował nad emocjami, pozwalając im wypłynąć na zewnątrz – po raz pierwszy od kilku lat, zadziwiając samego siebie. Rzadko płakał. Był zazwyczaj na tyle silny, by zatrzymać kamienną postawę do samego końca, nieważne jak smutna była sytuacja, w której się postawił. A teraz wystarczyło, że pewien idealny Chińczyk, który był jego definicją wszystkich perfekcyjnych słów na tej planecie, rozpłakał się, by Hun zrobił dokładnie to samo.
            - Nie trać tych drogocennych łez, Lulu – szepnął tuż przy jego ustach, ścierając palcem krople z jego policzka.
       - Boże, Sehun… To tak tandetnie zabrzmiało. – Uśmiech znów przyozdobił twarz Chińczyka, który zaśmiał się perliście i pocałował blondyna.
            Tej nocy nie było ani zimno, ani samotnie. Ta noc była przepełniona cichymi rozmowami, ciepłem i intymną subtelnością, a pierwsza obietnica wypłynęła z ust Koreańczyka jeszcze zanim tulone przez niego najpiękniejsze stworzenie na świecie usnęło w jego ramionach w błogim spokoju. Po raz pierwszy od tak dawna.

**
Atmosfera na wspólnych lekcjach diametralnie się zmieniała. Cała trójka czuła się lepiej, ,,podopieczni’’ Sehuna wreszcie zaczęli robić postępy, a sama Minyeon mogła tylko z szerokim uśmiechem spoglądać na Luhana, który w towarzystwie Huna był całkiem inny. Spokojniejszy i częściej uśmiechnięty.
Oh za to, ku zaskoczeniu Chińczyka, stawiał się u niego każdego ranka przed zajęciami ze śniadaniem przygotowanym wcześniej w dłoniach, a w porze lunchu zabierał go na obiad. Luhan musiał przyznać, że nie przypuszczał, iż Hunnie aż tak zaangażuje się w dopilnowaniu tego, by jadł regularne posiłki. Niemniej jednak musiał przyznać, że przez ostatnie dni czuł się lepiej niż kiedykolwiek. Sehun stał się jego osobistą siłą napędową. Dawał mu chęci do wstawania rano i spania w nocy.
Mimo że nigdy nie powiedział tego głośno, blondyn wiedział, że tak jest. Jemu też dawało to siłę. Luhan stawał się z dnia na dzień coraz piękniejszy, a Koreańczyk nie mógł uwierzyć, że to w ogóle możliwe. O ile myślał, że tamten Luhan był perfekcyjny, to na tego, który ,,wyszedł z ukrycia’’ w ostatnich dniach najwidoczniej nie było odpowiedniego przymiotnika.
Wbrew sobie, po własnym treningu, przeszedł przez niemal całą długość korytarza, by sprawdzić czy Chińczyk przypadkiem nie jest w sali, w której zazwyczaj ćwiczy. Drzwi były lekko uchylone, co oznaczało, że owszem – był. Ale nie sam.
Sehun zajrzał do środa, ale nie wszedł. Być może to nawet lepiej, ponieważ to, co zobaczył i usłyszał sprawiło, że poczuł jakby całe powietrze uciekło z jego płuc, a serce stanęło na chwilę.
W środku stał również chłopak, o którym Luhan czasem mu opowiadał. Miał czarne włosy, był wyższy od Hana i z tego co dobrze pamiętał, miał na imię Yixing. Idealnie Perfekcyjna Istota rzucała się w tamtym momencie na szyję czarnowłosego, krzycząc ,,Tak, oczywiście, że tak!’’.
Chcąc czy nie chcąc, blondyn pomyślał w tamtym momencie tylko o jednym i zaraz tego pożałował. Palące łzy zebrały się w jego oczach, kiedy podnosił z podłogi torbę, która wyleciała z jego roztrzęsionych dłoni.
Jego teza wydawała się być tak niesamowicie prawdopodobna, że był zmuszony założyć okulary przeciwsłoneczne, gdy wybiegał ze szkoły baletowej, by ukryć łzy, które powoli szykowały się do ucieczki z kącików jego oczu. Nie potrafił uwierzyć, że Luhan byłby zdolny do czegoś tak podłego, jak danie mu nadziei, a potem zgadzanie się na związek z kimś innym, ale nie widział innej możliwości.
Już wiedział, że go kocha i nie zamierzał tego zmieniać. Nawet jeśli to, co myślał było prawdą i Chińczyk dokonał już wyboru.

**
            Sehun nie zjawił się na ich zajęciach raz, drugi, trzeci. Nie opisywał na sms-y Luhana, nie odbierał jego telefonów i nie dawał żadnego znaku życia. Pani Jung pytana czy wie coś w tej sprawie, kiwała tylko głową i chłopak wiedział, że ona również zaczynała się martwić.
            A on znowu stracił ochotę na walkę. Hun obiecywał, że będzie przy nim i go nie zostawi. Nie dotrzymał swoich słów, a Luhan wiedział, że znienawidził obietnice jeszcze bardziej. Ludzie nigdy ich nie dotrzymywali, ale naiwnie wierzył, że w przypadku Sehuna będzie inaczej. To był błąd, za który teraz płacił.
            Jedzenie znowu nie przechodziło mu przez gardło, a noce były jeszcze bardziej chłodne i przytłaczające niż zwykle. Wracał do swojego stanu wraku człowieka, funkcjonującego wciąż w ten sam sposób, tyle że teraz do jego planu dnia dochodziła jeszcze godzina płaczu w kącie swojej sypialni z poduszką, na której leżał Sehun, gdy został na noc, w ramionach. Już nim nie pachniała, ale wystarczył sam fakt, że kiedykolwiek blondyn jej dotykał.
            Wiedział, że nie powinien się poddać. Koreańczyk tyle razy powtarzał mu, że będzie o niego walczył. Luhan też powinien zacząć. Ale nie miał na to siły. Nie miał siły na nic. Bez Sehuna był wyprany z sił. Tak pusty, jak puste było jego życie bez uśmiechu Oh, jego zimnych dłoni i czułego spojrzenia.
            Z drugiej strony bał się konfrontacji. Nie wiedział dlaczego Hun zniknął, nie miał pojęcia czego się spodziewać. Nie był pewien czy będzie w stanie znieść słowa, które może usłyszeć.
            Ale nie miał nic bez stracenia. Czuł, że bez Sehuna i tak nie zostanie w stolicy długo. Że odejdzie ze szkoły prędzej czy później, więc jedyne czego chciał, to wyjazd z wiedzą, co zrobił nie tak.
         
**
            Było zimno, deszcz lał się z nieba jak szalony, a Luhan stał przed drzwiami, na których wygrawerowane było imię najcudowniejszej osoby, jaką kiedykolwiek spotkał. Jego palce spoczywały na dzwonku, drżąc lekko, kiedy bał się na niego nacisnąć, a gdy już to zrobił, był niemal pewien, że gdyby tylko miał czym, zwymiotowałby z nerwów.
            Sehun otworzył drzwi, przekonany, że ujrzy w nich Jongina, Baekhyuna lub Kyungsoo, ewentualnie Minseoka, ale nie jego.
            Luhan. Jego mały Luhan, który wyglądał teraz na jeszcze mniejszego, jeszcze drobniejszego. Łzy stanęły mu w oczach, kiedy przełykał ciężko ślinę, nie wiedząc co zrobić.
            - Co tutaj robisz? – Nie lada wyzwaniem było zdobycie się na obojętny ton głos. Nie chciał tego, ale jeszcze bardziej nie chciał ranić Chińczyka ani siebie. Dlatego musiał go zbyć. – Nie jesteś z Yixingiem?
            Chłopak spojrzał wreszcie na niego, a paniczny szloch targnął jego słabym ciałem.
       - O czym ty mówisz? – Nie panował nad tym, że jego głos się załamał, że dłonie zaczęły trząść się tak, jak jeszcze nigdy się nie trzęsły ani na tym, że ciemne plamy zaczynały pojawiać się przed jego oczami.
       - O czym? ,,Tak, oczywiście, że tak!’’ – zacytował. – Niczego ci to nie przypomina?
       - Co? Sehun… - Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nie mógł uwierzyć, że blondyn naprawdę pomyślał, że Yixing proponował mu związek.
           - Nic już nie mów, tylko sobie idź. Proszę cię. – Koreańczyk wiedział, że będzie nienawidził samego siebie do końca życia za to w jaki stan wprowadził Luhana. Ale nie było innego wyjścia.
           - Sehun. – Chińczyk zakrył swoje usta dłonią, starając się przestać płakać chociaż na chwilę. Wciąż stał na klatce schodowej i jego szloch rozchodził się prawdopodobnie po najbliższych piętrach. – Sehun, nie wierzę, że posądziłeś mnie o coś takiego – wysapał, łapiąc krótkie oddechy. Nie miał zamiaru dać blondynowi dojść do słowa dopóki mu wszystkiego nie wyjaśni. – Yixing mówił mi o swoich zaręczynach, wiesz? Zapraszał mnie na przyjęcie, a ja tylko cieszyłem się, że wreszcie im się udało – przeszedł do sedna. – Hunnie… Nigdy bym ci tego nie zrobił. Nigdy nie zrobiłbym tego komuś, kogo kocham.
            Oh starał się być silny i konsekwentny, ale sam widok, który prezentował Lu o mało nie doprowadził go do płaczu. A potem usłyszał prawdziwą wersję wydarzeń i już nie potrafił nad sobą zapanować. Przeczesał włosy palcami w panice, jakby w przygotowaniu na zderzenie jego pięści ze ścianą, przy której stał, co nastąpiło kilka sekund później.
            Zagryzł wargi najmocniej jak potrafił, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku, a potem cofnął się o krok tak, że z powrotem znalazł się w mieszkaniu. Luhan wbiegł do środka tuż za nim, łapiąc w rękę jego obolałą dłoń.
            - Nie rób tak więcej – szepnął cicho. Głos wciąż mu się łamał, a tryb myślenia Sehuna nareszcie się wyłączył.
            Przytulił go mocno, co spowodowało kolejne spazmy płaczu wstrząsające osłabionym ciałem Chińczyka. Zdążył zatęsknić za ciepłem ciała blondyna bardziej niż za czymkolwiek innym. Z opóźnieniem oplótł swoje ramiona wokół talii Sehuna, podczas gdy ten kołysał nim na boki, przepraszając nieustannie.
            - Boże… Mogłem z tobą porozmawiać, dowiedzieć się wszystkiego, a ja zamiast tego… Luhan, przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam. Ty… Czemu jesteś taki blady? – szeptał w kółko, nie panując nad sobą. Tym razem to starszy chłopak był tym, który ścierał łzy z policzków tego drugiego.
           - Cicho, Hunnie – powiedział spokojnie, uśmiechając się blado. – Wszystko już w porządku.
            Blondyn umilkł wedle życzenia, ale tylko na chwilę. Chwilę poświęconą na unormowaniu oddechów i przyprowadzenie swojego stanu do porządku. Łzy nie leciały już z oczu Luhana, który po chwili zaczął prosić Sehuna, by ten również przestał płakać. Nie chciał patrzeć na niego w takim stanie. Widok płaczącego Hunniego był ostatnią rzeczą, którą chciał teraz oglądać.
            Czas stanął w miejscu, gdy zaczęli nawzajem zapewniać się, że wszystko jest dobrze.
            - Sehun? – cichy głos należący do Chińczyka rozniósł się po salonie, w którym usiedli. Ich ciała wciąż były blisko siebie, a dłonie splecione w uścisku obiecującym wspólną przyszłość, która ich czeka. – Pamiętasz jak mówiłem ci o domu mojej zmarłej babci? – Blondyn przytaknął, zastanawiając się do czego zmierza ta uśmiechnięta istota, siedząca na jego kolanach. – Przed swoją śmiercią powiedziała mojej mamie, że mogą go sprzedać, ale dopiero po tym, jak przywiozę tam ważną dla mnie osobę – powiedział to – według Huna - a propos niczego. – Niedługo długi weekend, prawda? I wiesz co? Chciałbym cię tam zabrać.
            Sehun nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Te słowa były tak nieprawdopodobne i tak piękne, że miał wrażenie, że Luhan powiedział je do kogoś innego. Ale byli w domu sami, więc blondyn miał pewność, że się nie pomylił, jednocześnie mając wrażenie, że gdyby tylko chciał – byłby w stanie latać.
            Zgodę, którą wyraził tuż przy uchu Chińczyka przypieczętował krótkim wyznaniem, które zaowocowało szerokim uśmiechem na twarzy Idealnie Perfekcyjnego Stworzenia i ciepłym pocałunkiem, dającym upust całej tęsknocie, której oboje zdążyli się nabawić.
            Już go nie zawiedzie. Nigdy. Będzie obok, nie poddając się i walcząc o niego do samego końca, jednocześnie nie pozwalając, by ktokolwiek mu go odebrał. Pokaże, że ma dla kogo żyć i tańczyć, że ma już osobę, obok której będzie kładł się wieczorem spać i budził rano. Będzie jego drugą purpurową wstążką, znalezioną w chłodnej, baletowej sali, zajmując nie nadgarstek Luhana, a jego serce.

7 komentarzy:

  1. OMO! Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, pomyślałby, że jestem chora psychicznie xD. Na zmianę śmiałam się jak głupia do monitora i płakałam. Piszesz tak, że bez problemu mogę sobie to wszystko wyobrazić, a to jest nie lada wyczyn xD.
    Jakbyś napisała do tego epilog/sequel, to mogłabym umierać w spokoju XD.
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Tak się ucieszyłam jak zobaczyłam nowy part! Od razu jak przyszłam do domu pierwsze co zrobiłam to sprawdzenie czy może doszedł nowy rozdział i tu proszę, taka niespodzianka *Wyciera łezkę szczęścia* Tak faktycznie nie musiałam długo czekać, i tego powodu też bardzo się cieszę!
    To było takie cudowne, ulżyło mi na prawdę, tak właśnie sobie wyobrażałam ciąg dalszy, że Sehun złapie Lulu za rękę i powie, że nie zamierza go zostawić - idealne! Przecież ja nawet moją koleżankę, która nie jest za bardzo ogarnięta w k-popie męczyłam, że " ... No i ja nie wiem co będzie dalej ", " Ja chcę już ciąg dalszy" i tak jej trułam ( Dobrze, że chociaż yaoi ogarnia xD ) Jeju ja nie wiem co bym zrobiła gdyby Lu po tym wszystkim się nie pozbierał i nie poszedł do Sehuna i wyjechał do Chin, matko nawet nie chcę o tym myśleć. Jest dobrze tak jak jest. No kurde, dalej nie rozumiem jak Oh mógł tak głupio osądzić Lu o zdradę. To chyba ostatnia rzecz o jaką bym go oskarżyła. Lu jak dla mnie za dużo przeżył i Sehun był dla niego zbyt cenny żeby tak po prostu rzucić się w ramiona Yixinga, skooro miał już swoją siłę przy sobie.
    To było idealne! Dziękuje, że tak szybko dodałaś rozdział! Na prawdę, na prawdę dziękuję!
    Swoją drogą pytałaś o sequel'a więc no. Ja bym go przeczytała z ogromną chęcią... np o tym całym konkursie Sehuna, już po przygotowaniach i w sumie poczytałabym też jak oni razem oglądają te nagrania Sehuna z dzieciństwa to musiałoby być na serio urocze *^* Zresztą to zależy już od Ciebie cokolwiek tam sobie wymyślisz i tak to przeczytam ^.^Także jeżeli chodzi o jakąkolwiek kontynuację jestem jak najbardziej za!
    Dziękuję jeszcze raz i Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  3. Omoo, to ff jest tak kochane i przede wszystkim realne, że aż szkoda, że to już koniec (no chyba, że napiszesz sequel, który naprawdę pragnę *^*). Kiedy czytałam tę część, włączyłam sobie tę piosenkę z fanvidu, który przesłałam ci na twitterze. Tak cholernie mi pasowała i podobnie jak słowa tekstu oddawała osobę Luhana. Kiedy tak go opisywałaś, było mi go okropnie żal. Niby osiągnął wiele, ale mimo wszystko nie był szczęśliwym człowiekiem. Dopiero gdy zjawił się Sehun, można było powiedzieć, że te pierwsze iskierki szczęścia pojawiły się w życiu naszego Lu. Fajnie też, że w tym ff nie zrobiłaś podziału na seme i uke. Niby to lubie, ale miło przeczytać coś dla odmiany, coś gdzie nie ma tej wyraźnie ukazanego stanowiska, kto jest tą "silniejszą' osobą, która jest facetem xD No nic, ff piękne, dlaczego czekam na sequel bądź cokolwiek, co dodasz. I czekam na więcej Hunhanów od ciebie :D
    Hwaiting! ~

    OdpowiedzUsuń
  4. I takiego hunhana mi brakowało! Dawno nie czytałam tak dobrego ficzka właśnie z tym pairingiem. I jak napisałaś, że dla Ciebie bardziej dojrzalszy psychicznie wydaje się Luhan, tak dla mnie jest to Sehun. XD Nie pytaj, czemu, bo nie mam zielonego pojęcia. xD
    A tak w ogóle cały ten ficzek już na początku skojarzył mi się ze Step Up. XDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  5. O boże jumoe, końcówka mnie zabiła, ja nie wiem, jest dookoła ciemno, a ja właśnie znalazłam się na podłodze z robakami i innym szajstwem, którego nienawidzę, dziena :| ogólnie cały fanfik był wspaniały, jestem z ciebie dumna i bardzo się cieszę, że mogłam zrobić do niego okładkę (●´ω`●) w jednym momencie czytania pomyślałam 'kim jesteś? jesteś zwycięzcą!' ja naprawdę nie wiem czemu XD

    OdpowiedzUsuń
  6. JUZ SIE BALAM ZE LUHAN POPELNINSAMOBOJSTWO CZY COS. BOZE TAK VARDZON SIE BALAM JA NIE MOGE YUME CZEMU MI TO ROBIDZ JA JESTEM BA SKRAJU. RAZ SIE WILAM. PLAKALA. SKAKALM. CIESZYLAM. BOZE. BOZE. BOZE. BOZE. BOZE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym eszystkim zapomnialam skomnetowac, ze ja naprawde jestemzakovhana w tym opowiadaniu i boze ono bylo cudowne ♡szkoda zd tak szybko sie skonczyli,, bo wydaje mi sie ze mozna by sue bylo do niego przywiazac bardziej inje rozeinac jeszcze lepiej, ale mimo wszystki i tak jest cudowne

      Usuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!