Dzień dobry! Szybko poszło, prawda? Kimiko, jednak nie musiałaś długo czekać, huh? Co by tu więcej powiedzieć... Z jednej strony cieszę się, że już skończyłam, a z drugiej trochę mi smutno, bo Wstążka jest pierwszym moim fanfickiem od kilku miesięcy, z którym się zżyłam, który tak łatwo i lekko mi się pisało. Ale co poradzić? Btw, chcecie, żebym pomyślała nad napisaniem epilogu/sequel'a?
Chińczyk
przechylił głowę na bok, mrugając kilka razy, jakby był pewien, że się
przesłyszał, a potem piękny uśmiech zaczął igrać na jego ustach, zmieniając
oczy w cudowne półksiężyce, a Hun poczuł, że mięknie. Po prostu mięknie.
Nieśmiało objął go w talii i zmniejszył dzielący ich dystans do zera. – Ja będę
twoim lustrem, jeśli zechcesz. Będę pokazywał cię takiego, jakiego sobie tylko
zażyczysz w dodatku z takim, jakim ja cię widzę. Perfekcyjnym. Tylko mi na to
pozwól.
Był
zupełnie szczerzy w swoich słowach. Znając ich powagę i pewny swojego wyboru.
Chciał tego, naprawdę chciał. Znał go krótko, oczywiście. Jeszcze krócej się z
nim dogadywał, ale czuł niepohamowaną chęć pomocy, na którą Luhan zasługiwał.
-
Sehun… - szepnął. – Nie wypowiadaj słów, które tyle za sobą ciągną tak spontanicznie.
Mów, gdy jesteś pewien, zapamiętaj.
- Jestem ich pewien, musisz mi
uwierzyć. – Zmarszczył brwi. Naprawdę chciał, by chłopak wiedział, że podchodzi
do sprawy jak najbardziej dojrzale. – Proszę?
Chińczyk
oblizał zaschnięte wargi i spojrzał głęboko w oczy blondyna, który nie mógł
oprzeć się wrażeniu, że chłopak wreszcie… Rozpromienił się? Tak czy inaczej –
wyglądał lepiej niż jakieś piętnaście minut temu.
-
Skoro tak… – odezwał się. – Dobrze. Zgadzam się.
Fala
uśmiechów zawładnęła twarzą Sehuna, a podziękowania zaczynały wypływać kolejno
z jego ust jak modlitwa, gdy złapał mocniej Luhana, obejmując pewniej jego pas
i złożył buziaka na jego skroni. – Dziś to ja mogę odprowadzić ciebie, jeśli
chcesz – zaproponował, przyglądając się jego oczom. W jego wzroku było pełno
malutkich iskierek. – I tak nie śpieszy mi się do domu.
Chłopak
wyszedł z szatni w o wiele lepszym stanie niż był, kiedy do niej wchodził.
Pognieciony podkoszulek wpadł do torby, a on sam zdążył się odświeżyć i wrócić
do należytego wyglądu. Jego włosy wróciły do idealnego mini-nieładu, nie
zasłaniając już jego cudownych oczu, a twarz jakby nabrała kolorów. Nie była
już przerażająco blada.
Szli
nieśpiesznie przez wszystkie uliczki, które dzieliły dom Sehuna od szkoły
baletowej, a i tak ich wędrówka zakończyła się niesamowicie szybko. Zbyt
szybko. Nim się obejrzeli, stali już przed dużym blokiem, w którym mieszkał
blondyn.
- Chcesz wejść? – zapytał,
zastanawiając się czy to byłoby nietaktowne, gdyby złapał dłoń Luhana. Chłopak
za to pokiwał głową na boki w akcie zaprzeczenia, uśmiechając się do Huna.
- Przepraszam, jestem zmęczony.
Chciałbym już tylko się położyć – wytłumaczył, poprawiając torbę. – W dodatku
wszystko mnie boli, ale… Wpadnij jutro, co? To znaczy… Byłoby miło. Moglibyśmy gdzieś
wyjść albo po prostu zostać w domu. Ewentualnie możemy coś wtedy obejrzeć.
Minyeon zostawiła ostatnio u mnie całą masę różnych filmów, więc na pewno znaleźlibyśmy
coś odpowiedniego – zaproponował, czując się coraz bardziej niezręcznie. Gdy
pierwszy raz zobaczył Sehuna nie przypuszczał, że kiedykolwiek wyjdzie w jego
stronę z inicjatywą spotkania.
Blondyn
zgodził się i zanim jeszcze się pożegnali, Luhan podał mu swój telefon,
prosząc, by zapisał w nim własny numer. Sehun wykonał jego prośbę, oddając mu
urządzenie z figlarnym uśmiechem.
-
Poważnie, Sehun? Poważnie? – Zaśmiał się, odczytując nazwę pod jaką Oh zapisał
mu swój kontakt. - ,,Hunnie’’?
- Nie zmieniaj go, proszę. – Wydął
do przodu dolną wargę, prezentując widok, który rozczulił Chińczyka. - Więc do jutra? – zapytał, zbliżając się powoli
do chłopaka. – I dziękuję. – Cmoknął go w policzek, a potem uciekł w stronę
klatki schodowej.
Luhan
stał w miejscu jeszcze kilka sekund, patrząc jak Sehun znika za dużymi
drzwiami, a potem wsunął ręce do kieszeni czarnych rurek i ruszył do domu.
Blondyn
za to wpadł do swojego mieszkania jak burza, czując narastającą dawkę energii.
Przez całą drogą po schodach – tak, wyjątkowo wybrał dłuższą i bardziej męczącą
formę dotarcia na górę zamiast po prostu wejść do windy – szczerzył się do
siebie jak dziecko. Przed oczami wciąż migał mu się uśmiechnięty Chińczyk, a za
każdym razem, gdy oblizał wargi, czuł słodki smak jego ust.
Opadł
bezwiednie na łóżko, przyciskają twarz płasko do poduszki, a chwilę potem
poczuł jak jego futrzany towarzysz zaczyna wędrować z gracją po jego plecach,
by zakończyć swój spacer tuż przy jego głowie, mrucząc mu miło nad uchem.
-
Wiesz, kolego? – zwrócił się do kota, głaszcząc jego główkę. – Twój staruszek
chyba wariuje.
**
-
Moja babcia też tańczyła – zaczął Luhan, wpatrując się bez emocji w swoją
filiżankę, którą obejmował dłońmi. Sehun zapytał go w końcu o rzecz, która
nurtowała go szczególnie bardzo od pewnego czasu – skąd ma determinację i siłę,
by mimo wszystkiego, co przeżył i przeżywa nie poddawać się. Przy okazji
zgodził się spróbować jedną z kolekcji zielonych herbat chłopaka. – Nigdy nie
miałem okazji zobaczyć jej występu na własne oczy, zbyt późno się urodziłem.
Ale miała w domu, który teraz stoi pusty, mnóstwo fotografii, starych filmów i
trofeów, które uwielbiałem podziwiać. Na każdym zdjęciu wyglądała idealnie. Od
początku powtarzała mi, żebym nigdy, choćby nie wiem co, nie poddawał się, bo
wierzy, że kiedyś będę świetnym tancerzem i zrozumiem, że moja praca nie poszła
na marne. Podczas mojego pierwszego spektaklu stała wciąż za kulisami. Za
każdym razem, gdy się odwróciłem, widziałem jak zaciska kciuki, patrząc na mnie
z miną mówiącą coś między ,,wierzę w ciebie’’ a ,,spróbuj tylko się wycofać, a
skopię ci tyłek’’. Myślę, że byłaby dumna, gdyby wiedziała, że pani Jung
wybrała mnie i Minyeon do najważniejszego przedstawiania w historii ostatnich
dziesięciu lat istnienia naszej szkoły. Niestety nie zdążyła. – Wzrok Chińczyka
powędrował na jego dłoń, a Hun podążył za nim i w końcu pewien drobiazg przykuł
jego uwagę. – To ten kawałek materiału jest odpowiedzią na twoje pytanie –
wyrzucił z siebie, uśmiechając się uroczo, a potem potarł kciukiem swój
nadgarstek, na którym znajdowała się owa rzecz. – Pochodzi z baletek mojej babci,
które miała na nogach tylko raz w życiu – na najważniejszym w całej jej
karierze występie. Zawiązała mi ją, gdy bliski kontuzji leżałem w szpitalu.
Wiedziałem jaką wartość ma dla niej i to w pewien sposób przeszło też na mnie.
Od tego czasu nie ściągnąłem jej ani raz. Zawsze, gdy na nią spojrzę przypomina mi się kobieta, która jest, była i będzie moim autorytetem i zarazem
czuję, że jakaś jej cząstka wciąż jest przy mnie i daje mi siłę do
kontynuowania nauki.
Był świetnym
mówcą. Co do tego nie pozostawało ani grama wątpliwości, bo gdy skończył mówić
po ciele Sehuna przeszły ciarki. Więc to było rozwiązaniem. Właśnie ta purpurowa
wstążka zajmująca dumnie jego prawy nadgarstek wszystko dopełniała.
Nadawała sensu całemu Luhanowi.
Wyciągnął
własne ręce, sięgając po jego dłonie, które zaraz złapał. Były ciepłe, ogrzane
przez gorąco filiżanki z napojem, który obaj pili.
- Myślę, że
twoja babcia już jest z ciebie dumna. – Posłał w jego stronę ciepły uśmiech,
bojąc się, że dobry nastrój z jakim Chińczyk dziś go przywitał minie. – Patrzy
na ciebie z góry, a ty jesteś jej największą dumą. Cieszy się z tego co już
osiągnąłeś i co jeszcze osiągniesz, jestem pewien.
- Dziękuję, Hunnie. –
Chłopak wstał, a potem nachylił się nad Sehunem, kładąc dłonie na oparciu krzesła,
które zajmował blondyn. – Więc jak, wychodzimy gdzieś?
- Jeśli tylko chcesz. – Oh wcale
nie poczuł, że robi mu się gorąco, gdy Luhan tak natarczywie patrzył mu w oczy,
a jego usta znajdowały się kilka centymetrów od tych należących do Koreańczyka,
skądże. Czuł jego oddech pachnący czekoladą, którą jedli. – Lubisz bubble tea?
- Huh? Nie wiem. Nigdy nie miałem
okazji spróbować. – Chińczyk czuł niepohamowaną ochotę na to, by usiąść na
kolanach Sehuna. Okrakiem, twarzą do niego, by zarzucić ramiona na jego kark i
pocałować go, ale wiedział, że to nie był dobry pomysł. A raczej tak mu się
wydawało. Tak czy inaczej – zdusił to w sobie, nie robiąc nic.
- Żartujesz sobie? – Blondyn
bezmyślnie i całkiem odruchowo ułożył dłonie na biodrach chłopaka, a potem wstał,
przez co ich ciała niechcący otarły się o siebie. Luhan zauważył, jak Hun
automatycznie spuszcza wzrok, zabierając swoje dłonie. Uśmiechnął się pod
nosem, a potem złapał jego nadgarstek, prowadząc w stronę przedpokoju.
Sehun
zabrał go do miejsca, które zawsze odwiedzał z przyjaciółmi, mając szczerą
nadzieję, że dziś ich tam nie spotka. Chciał być sam na sam z Luhanem, a jego
dzicy koledzy zepsuliby całą miłą atmosferę i prawdopodobnie byliby skłonni też
spłoszyć Chińczyka.
Jako
że starszy chłopak nie potrafił wybrać smaku napoju, Oh wybrał dla niego swój
ulubiony z nadzieją, że zasmakuje i Luhanowi.
Nie
przeliczył się, bo chwilę później siedzieli przy najbardziej oddalonym od
innych stoliku, a starszy chłopak sączył z uśmiechem swój napój, komplementując
od czasu do czasu jego smak. Oh za to swojego nawet nie tknął, siedząc tylko i
przypatrując się z zafascynowaniem Chińczykowi, starając się przy okazji nie
wyglądać jak napalony fan-prześladowca.
Odkrył
w tym czasie, że w każdym jego opisie Luhana nie brakowało słów określających
jego lub cokolwiek z nim związane jako ,,cudowne’’, ,,idealne’’ czy
,,perfekcyjne’’. W takim razie, czy był jego definicją tych słów? Chyba tak.
Wszystko co
było cudowne – było Luhanem.
Wszystko co
było idealne – było Luhanem.
Wszystko co
było perfekcyjne – było Luhanem.
-
Zaraz wywiercisz mi dziurę w czole. – Żartobliwy głos Hana sprowadził go na
ziemię. Chłopak patrzył na Sehuna pytająco, a rozbawienie malowało się na jego
pięknej twarzy.
- Przepraszam, zamyśliłem się –
usprawiedliwił swój ,,odlot’’, biorąc kubeczek z bubble tea do ręki.
- W porządku – odparł ze
spokojem. – Opowiedz mi coś o sobie. Nigdy nic nie mówiłeś i nie wiem o tobie
praktycznie niczego.
- Moje życie nie jest aż tak ciekawe, by o nim opowiadać – mruknął niewyraźnie, bawiąc się niebieską słomką. – Co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Moje życie nie jest aż tak ciekawe, by o nim opowiadać – mruknął niewyraźnie, bawiąc się niebieską słomką. – Co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Jak długo tańczysz? Robisz coś
poza tym? Mieszkasz w Seulu od urodzenia? Czym się interesujesz? Lubisz
zwierzęta, hm? – pytania zaczęły sypać się z ust Luhana naprawdę szybko, a on
sam podniósł się z krzesła, łapiąc je w rękę, by zaraz potem postawić je na
miejscu obok Sehuna. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, kiedy siadał z powrotem
i naprawdę wyglądał w tamtym momencie jak dziecko. Beztroski Han był czymś
zupełnie nowym dla Oh. Naprawdę lubił go takiego.
- Hej, powoli! – Zaśmiał się,
szturchając ramię Chińczyka. – Powoli. Tańczę od początków podstawówki. Wtedy
to było jeszcze takie nieprzemyślane i gdy oglądam nagrania z tamtych lat, na
których odgrywam jakieś swoje dziwaczne choreografie, to nie wiem, czy się
śmiać czy płakać.
- Czekaj! Masz takie nagrania? –
Perlisty śmiech wydobył się z piersi Luhana, który nie mógł opanować się przez
dobrą minutę. Naprawdę chciał przestać, ale nie potrafił, wyobrażając sobie małego
Sehuna w jeansowych ogrodniczkach, koszulce z jakimś superbohaterem, który
tańczy prowizoryczny taniec z małą czapeczką z daszkiem na głowie i poważnym
wyrazem twarzy. – Chcę je zobaczyć!
Sehun
prychnął, udając urażonego i zaplótł ręce na piersi, nie patrząc na Chińczyka,
który gdy tylko się o tym zorientował, uwiesił się na jego ramieniu,
spoglądając na niego szczenięcym wzrokiem. – Przepraszam, no – westchnął
teatralnie, używając własnej broni blondyna – wydął do przodu dolną wargę, nie
zaprzestając patrzenia na niego wzrokiem zbitego psiaka. – Hunnie, przepraszam.
Po prostu… To musiał być naprawdę uroczy widok.
Oh
odwrócił się momentalnie, pewny, że się przesłyszał. Czy Luhan właśnie
powiedział słowo ,,uroczy’’, mówiąc o nim?
Wyciągnął
rękę w stronę jego twarzy, by pogładzić blady policzek chłopaka wierzchem
swojej dłoni. Zapomniał o tym, że Lu się z niego śmiał jak i o odpowiedzi na
jego pytania. To przestało się liczyć, a on sam miał wrażenie, że czas na
chwilę zatrzymał się. Dla niego. Dla nich.
-
Jesteś jeszcze piękniejszy, gdy humor ci dopisuje, wiesz? – zapytał, zbliżając
swoją twarz do tej należącej do Chińczyka. Rozbiegane oczy Luhana wreszcie
natrafiły na wzrok Sehuna, w którym się zatopił jeszcze przed tym, jak blondyn
zrujnował dzielący ich dystans, całując go nieśmiało. Delikatnie i urokliwie.
Starszy
chłopak zamruczał nieświadomie, wplatając palce we włosy z tyłu głowy
Koreańczyka. Smakował tak dobrze i Han miał wrażenie, jakby młodszy chłopak
scałowywał wszystkie łzy, które przez tyle lat spływały na jego wargi, cały
żal, cały ból spowodowany samotnością. W dodatku wcale nie było mu ciężko
przyznać, że chciał go na dłużej, a najlepiej na zawsze. Luhan był już w wieku,
w którym powinien zacząć powoli myśleć o znalezieniu kogoś, z kim może spędzić
resztę swojego życia, w kogo ręce może oddać swoje serce, miłość i oddanie.
Pozostawało pytanie: Czy Sehun był taką osobą?
-
Hunnie… - jęknął cicho.
- Powtórz to, proszę – szepnął w
przerwach między słodkimi pocałunki. – Powiedz tak do mnie jeszcze raz.
Powiedział.
Powiedział to raz jeszcze, a Sehun po prostu wstał, łapiąc go w objęcia, jakby
zależało od tego jego życie. Przylgnęli do siebie ciasno, kiedy Luhan zaplótł
ręce na jego szyi.
-
Rozpieszczasz mnie. – Zaśmiał się, a potem zamruczał kilka razy, gdy blondyn w
odpowiedzi zaczął głaskać subtelnie jego plecy.
- O to chodzi, kocurze – szepnął
do ucha Chińczyka, który mimo że chwilowo nie był w stanie go zobaczyć –
wiedział, że się uśmiechnął, ukazując zęby.
- Rozpieszczone koty nie lubią
być potem opuszczane, wiesz? – Odsunął się niezauważalnie, by spojrzeć Hunowi w
twarz. Był przystojny. Diabelsko przystojny. – Możemy wracać? Zimno mi –
mruknął, nie czekając na odpowiedź na swoje pytanie.
- Zimno ci?
- Nie, po prostu chcę wracać.
Sehun
pokiwał głową na boki, a potem przyciągnął chłopaka do swojego boku i ruszył w
stronę mieszkania Chińczyka, trzymając go przy sobie, jakby w obawie, że mu
ucieknie.
**
Sypialnia
Luhana, urządzona naprawdę starannie, dopracowana w każdym calu, piękna i
zapewne naprawdę droga, była swojego rodzaju odzwierciedleniem duszy jej
właściciela. W pierwszym momencie za sprawą wszechobecnej bieli, wydawała mu
się być zimna, ale gdy wszedł do środka zrozumiał, że się mylił. Tak samo było
z Chińczykiem. W pierwszych dniach Sehun miał wrażenie, że chłopak jest
oziębły, ale gdy poznał go lepiej – dojrzał jego ciepłą i miłą stronę.
Całe
pomieszczenie było naprawdę charakterystyczne – również tak samo, jak jego
właściciel. Na środku pokoju, pionowo przy ścianie stało łóżko zakryte białą
pościelą, za którym krył się kaloryfer. Nad grzejnikiem wisiał za to obraz, a
drugi tuż obok, tylko nieco wyżej. Pod nim wisiało zdjęcie chłopca obejmującego
naprawdę dużego, czarno-białego psa (myślę tu o psie rasy landseer, acz nie
będę o tym pisać bezpośrednio, bo Sehun tego nie wie XD dop.aut.) – większego od dziecka, mimo że stało ono na
równych nogach, a zwierzę siedziało. Blondyn uśmiechnął się na ten widok,
przypuszczając że to prawdopodobnie Luhan, a jeśli to naprawdę był on –
niezwykle uroczy był z niego chłopiec. Najbardziej w oczy rzucał się jednak
dość nietypowy regał, zbudowany z pomalowanych na biało, niedużych desek, na
których znajdowała się mała biblioteczka Hana. Dość niespotykane, białe,
nieszerokie biurko robiące również za parapet i komodę, kilka małych szafek i
jedna duża – stojąca naprzeciw łóżka – w odcieniu ciemnego brązu dodawały
wszystkiemu niespotykanego uroku, sprawiając, że Oh poczuł się… Spokojny,
wyciszony?
Przesiedzieli
resztę dnia w sypialni Chińczyka i Sehun poczuł, że wreszcie poznaje
prawdziwego Luhana, który sam mu na to pozwolił, ukazując swoje prawdziwe
oblicze.
Jakkolwiek
się z tego cieszył, gdzieś w głębi był zaniepokojony. Martwił się o chłopaka i
o to, co powiedział mu ostatnio na temat swoich kłopotów z jedzeniem. Bał się,
że to zajdzie za daleko i Han będzie miał poważne problemy zdrowotne. Nie tylko
psychiczne, ale też fizyczne.
-
Lulu… Chciałbym ci pomóc – powiedział cicho, miękkim głosem i złapał – o dziwo
ciepłe - dłonie siedzącego naprzeciw chłopaka w swoje własne, głaszcząc
kciukiem ich wierzch, kiedy spojrzał w jego rozbiegane, jelenie oczy, których
cała uwaga skupiała się teraz właśnie na nim. – Możesz twierdzić, że brzmię
absurdalnie, bo może rzeczywiście tak jest, ale naprawdę się o ciebie martwię i
chcę zrobić wszystko, by się polepszyło.
- Abdurdalnych słów słucha się
najlepiej, wiesz Sehun? – Luhan przybliżył się do niego, klęcząc na materacu
swojego łóżka przed blondynem, łapiąc jego twarz w swoje ręce. Oczy Chińczyka
iskrzyły się niebezpiecznie, kiedy zerknął ukradkiem na nie zasłonięte okno, za
którym panował już mrok letniej nocy. Żaden z nich nie spostrzegł, kiedy pora
stała się tak późna. – Nie podważam tego, co powiedziałeś, ponieważ skoro to
wypowiadasz – muszą coś dla ciebie znaczyć. Jesteś jedną z tych osób, które nie
puszczają słów na wiatr, prawda? Dlatego ci wierzę, ale… - nie dokończył zanim
nie puścił jego buzi, siadając z powrotem. – To pierwszy wieczór od kilku
miesięcy, którego nie spędzam sam i trochę się boję. Boję się ciebie i o
ciebie. Wreszcie mogę powiedzieć, że zależy mi na kimś, kto nie jest moją
rodziną ani Minyeon i to tak strasznie mnie przeraża, bo rozstania bywają
bolesne, a ja nie wiem czy poradziłbym sobie z tym. W dodatku martwię się, że
zaniedbam cię dla baletu, a to ostatnia rzecz, której chcę. Może tak naprawdę
potrafię kochać tylko ten taniec? Stwarzam dużo komplikacji i nie chcę, żebyś
kiedykolwiek przeze mnie cierpiał. I myślę, że może lepiej byłoby, gdyby…
- Luhan… - nie pozwolił mu
dokończyć, ponieważ nie chciał tego słuchać. Poczuł gulę w gardle,
wszechogarniającą rozpacz i łzy w oczach – to mu zdecydowanie wystarczyło.
Wiedział do czego dążył Chińczyk i wbrew jego wcześniejszym słowom – to były
tego rodzaju absurdalne słowa, których człowiek jednak nie chce usłyszeć.
- Sehun, ja…
- Nie – Oh zebrał się na
stanowczy głos. – Nie kończ. Po prostu nie kończ. – Podniósł się natychmiastowo,
a potem złapał starszego chłopaka w swoje ramiona, przytulając mocno. - Jestem
gotów się z nimi zmierzyć. Mogę o ciebie walczyć bez przerwy. Rezygnacja nie
wchodzi w grę. Nie teraz, kiedy pokazałeś, że jesteś warty każdej walki.
Kilka
łez uciekło z oczu Luhana, kiedy przestał wtulać głowę w ramię Koreańczyka i
podniósł ją, by na niego spojrzeć. Był to zarazem moment, w którym również
Sehun nie zapanował nad emocjami, pozwalając im wypłynąć na zewnątrz – po raz
pierwszy od kilku lat, zadziwiając samego siebie. Rzadko płakał. Był zazwyczaj
na tyle silny, by zatrzymać kamienną postawę do samego końca, nieważne jak
smutna była sytuacja, w której się postawił. A teraz wystarczyło, że pewien
idealny Chińczyk, który był jego definicją wszystkich perfekcyjnych słów na tej
planecie, rozpłakał się, by Hun zrobił dokładnie to samo.
-
Nie trać tych drogocennych łez, Lulu – szepnął tuż przy jego ustach, ścierając
palcem krople z jego policzka.
- Boże, Sehun… To tak tandetnie
zabrzmiało. – Uśmiech znów przyozdobił twarz Chińczyka, który zaśmiał się
perliście i pocałował blondyna.
Tej
nocy nie było ani zimno, ani samotnie. Ta noc była przepełniona cichymi
rozmowami, ciepłem i intymną subtelnością, a pierwsza obietnica wypłynęła z ust
Koreańczyka jeszcze zanim tulone przez niego najpiękniejsze stworzenie na
świecie usnęło w jego ramionach w błogim spokoju. Po raz pierwszy od tak dawna.
**
Atmosfera na
wspólnych lekcjach diametralnie się zmieniała. Cała trójka czuła się lepiej,
,,podopieczni’’ Sehuna wreszcie zaczęli robić postępy, a sama Minyeon mogła
tylko z szerokim uśmiechem spoglądać na Luhana, który w towarzystwie Huna był
całkiem inny. Spokojniejszy i częściej uśmiechnięty.
Oh za to, ku
zaskoczeniu Chińczyka, stawiał się u niego każdego ranka przed zajęciami ze
śniadaniem przygotowanym wcześniej w dłoniach, a w porze lunchu zabierał go na
obiad. Luhan musiał przyznać, że nie przypuszczał, iż Hunnie aż tak zaangażuje
się w dopilnowaniu tego, by jadł regularne posiłki. Niemniej jednak musiał
przyznać, że przez ostatnie dni czuł się lepiej niż kiedykolwiek. Sehun stał
się jego osobistą siłą napędową. Dawał mu chęci do wstawania rano i spania w
nocy.
Mimo że nigdy
nie powiedział tego głośno, blondyn wiedział, że tak jest. Jemu też dawało to
siłę. Luhan stawał się z dnia na dzień coraz piękniejszy, a Koreańczyk nie mógł
uwierzyć, że to w ogóle możliwe. O ile myślał, że tamten Luhan był perfekcyjny,
to na tego, który ,,wyszedł z ukrycia’’ w ostatnich dniach najwidoczniej nie
było odpowiedniego przymiotnika.
Wbrew sobie,
po własnym treningu, przeszedł przez niemal całą długość korytarza, by
sprawdzić czy Chińczyk przypadkiem nie jest w sali, w której zazwyczaj ćwiczy.
Drzwi były lekko uchylone, co oznaczało, że owszem – był. Ale nie sam.
Sehun zajrzał
do środa, ale nie wszedł. Być może to nawet lepiej, ponieważ to, co zobaczył i
usłyszał sprawiło, że poczuł jakby całe powietrze uciekło z jego płuc, a serce
stanęło na chwilę.
W środku stał
również chłopak, o którym Luhan czasem mu opowiadał. Miał czarne włosy, był
wyższy od Hana i z tego co dobrze pamiętał, miał na imię Yixing. Idealnie Perfekcyjna
Istota rzucała się w tamtym momencie na szyję czarnowłosego, krzycząc
,,Tak, oczywiście, że tak!’’.
Chcąc czy nie
chcąc, blondyn pomyślał w tamtym momencie tylko o jednym i zaraz tego
pożałował. Palące łzy zebrały się w jego oczach, kiedy podnosił z podłogi
torbę, która wyleciała z jego roztrzęsionych dłoni.
Jego teza
wydawała się być tak niesamowicie prawdopodobna, że był zmuszony założyć
okulary przeciwsłoneczne, gdy wybiegał ze szkoły baletowej, by ukryć łzy, które
powoli szykowały się do ucieczki z kącików jego oczu. Nie potrafił uwierzyć, że
Luhan byłby zdolny do czegoś tak podłego, jak danie mu nadziei, a potem
zgadzanie się na związek z kimś innym, ale nie widział innej możliwości.
Już wiedział,
że go kocha i nie zamierzał tego zmieniać. Nawet jeśli to, co myślał było
prawdą i Chińczyk dokonał już wyboru.
**
Sehun
nie zjawił się na ich zajęciach raz, drugi, trzeci. Nie opisywał na sms-y
Luhana, nie odbierał jego telefonów i nie dawał żadnego znaku życia. Pani Jung
pytana czy wie coś w tej sprawie, kiwała tylko głową i chłopak wiedział, że ona
również zaczynała się martwić.
A
on znowu stracił ochotę na walkę. Hun obiecywał, że będzie przy nim i go nie
zostawi. Nie dotrzymał swoich słów, a Luhan wiedział, że znienawidził obietnice
jeszcze bardziej. Ludzie nigdy ich nie dotrzymywali, ale naiwnie wierzył, że w
przypadku Sehuna będzie inaczej. To był błąd, za który teraz płacił.
Jedzenie
znowu nie przechodziło mu przez gardło, a noce były jeszcze bardziej chłodne i
przytłaczające niż zwykle. Wracał do swojego stanu wraku człowieka, funkcjonującego
wciąż w ten sam sposób, tyle że teraz do jego planu dnia dochodziła jeszcze
godzina płaczu w kącie swojej sypialni z poduszką, na której leżał Sehun, gdy
został na noc, w ramionach. Już nim nie pachniała, ale wystarczył sam fakt, że
kiedykolwiek blondyn jej dotykał.
Wiedział,
że nie powinien się poddać. Koreańczyk tyle razy powtarzał mu, że będzie o
niego walczył. Luhan też powinien zacząć. Ale nie miał na to siły. Nie miał
siły na nic. Bez Sehuna był wyprany z sił. Tak pusty, jak puste było jego życie
bez uśmiechu Oh, jego zimnych dłoni i czułego spojrzenia.
Z
drugiej strony bał się konfrontacji. Nie wiedział dlaczego Hun zniknął, nie
miał pojęcia czego się spodziewać. Nie był pewien czy będzie w stanie znieść
słowa, które może usłyszeć.
Ale
nie miał nic bez stracenia. Czuł, że bez Sehuna i tak nie zostanie w stolicy
długo. Że odejdzie ze szkoły prędzej czy później, więc jedyne czego chciał, to
wyjazd z wiedzą, co zrobił nie tak.
**
Było
zimno, deszcz lał się z nieba jak szalony, a Luhan stał przed drzwiami, na
których wygrawerowane było imię najcudowniejszej osoby, jaką kiedykolwiek
spotkał. Jego palce spoczywały na dzwonku, drżąc lekko, kiedy bał się na niego
nacisnąć, a gdy już to zrobił, był niemal pewien, że gdyby tylko miał czym, zwymiotowałby
z nerwów.
Sehun
otworzył drzwi, przekonany, że ujrzy w nich Jongina, Baekhyuna lub Kyungsoo,
ewentualnie Minseoka, ale nie jego.
Luhan.
Jego mały Luhan, który wyglądał teraz na jeszcze mniejszego, jeszcze
drobniejszego. Łzy stanęły mu w oczach, kiedy przełykał ciężko ślinę, nie
wiedząc co zrobić.
-
Co tutaj robisz? – Nie lada wyzwaniem było zdobycie się na obojętny ton głos. Nie
chciał tego, ale jeszcze bardziej nie chciał ranić Chińczyka ani siebie. Dlatego
musiał go zbyć. – Nie jesteś z Yixingiem?
Chłopak
spojrzał wreszcie na niego, a paniczny szloch targnął jego słabym ciałem.
- O czym ty mówisz? – Nie panował
nad tym, że jego głos się załamał, że dłonie zaczęły trząść się tak, jak
jeszcze nigdy się nie trzęsły ani na tym, że ciemne plamy zaczynały pojawiać
się przed jego oczami.
- O czym? ,,Tak, oczywiście, że
tak!’’ – zacytował. – Niczego ci to nie przypomina?
- Co? Sehun… - Nie mógł uwierzyć
w to, co usłyszał. Nie mógł uwierzyć, że blondyn naprawdę pomyślał, że Yixing
proponował mu związek.
- Nic już nie mów, tylko sobie
idź. Proszę cię. – Koreańczyk wiedział, że będzie nienawidził samego siebie do
końca życia za to w jaki stan wprowadził Luhana. Ale nie było innego wyjścia.
- Sehun. – Chińczyk zakrył swoje
usta dłonią, starając się przestać płakać chociaż na chwilę. Wciąż stał na
klatce schodowej i jego szloch rozchodził się prawdopodobnie po najbliższych
piętrach. – Sehun, nie wierzę, że posądziłeś mnie o coś takiego – wysapał,
łapiąc krótkie oddechy. Nie miał zamiaru dać blondynowi dojść do słowa dopóki
mu wszystkiego nie wyjaśni. – Yixing mówił mi o swoich zaręczynach, wiesz? Zapraszał
mnie na przyjęcie, a ja tylko cieszyłem się, że wreszcie im się udało –
przeszedł do sedna. – Hunnie… Nigdy bym ci tego nie zrobił. Nigdy nie zrobiłbym
tego komuś, kogo kocham.
Oh
starał się być silny i konsekwentny, ale sam widok, który prezentował Lu o mało
nie doprowadził go do płaczu. A potem usłyszał prawdziwą wersję wydarzeń i już
nie potrafił nad sobą zapanować. Przeczesał włosy palcami w panice, jakby w
przygotowaniu na zderzenie jego pięści ze ścianą, przy której stał, co
nastąpiło kilka sekund później.
Zagryzł
wargi najmocniej jak potrafił, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku, a potem
cofnął się o krok tak, że z powrotem znalazł się w mieszkaniu. Luhan wbiegł do
środka tuż za nim, łapiąc w rękę jego obolałą dłoń.
-
Nie rób tak więcej – szepnął cicho. Głos wciąż mu się łamał, a tryb myślenia
Sehuna nareszcie się wyłączył.
Przytulił
go mocno, co spowodowało kolejne spazmy płaczu wstrząsające osłabionym ciałem
Chińczyka. Zdążył zatęsknić za ciepłem ciała blondyna bardziej niż za
czymkolwiek innym. Z opóźnieniem oplótł swoje ramiona wokół talii Sehuna,
podczas gdy ten kołysał nim na boki, przepraszając nieustannie.
-
Boże… Mogłem z tobą porozmawiać, dowiedzieć się wszystkiego, a ja zamiast tego…
Luhan, przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam. Ty… Czemu jesteś taki
blady? – szeptał w kółko, nie panując nad sobą. Tym razem to starszy chłopak
był tym, który ścierał łzy z policzków tego drugiego.
- Cicho, Hunnie – powiedział spokojnie,
uśmiechając się blado. – Wszystko już w porządku.
Blondyn
umilkł wedle życzenia, ale tylko na chwilę. Chwilę poświęconą na unormowaniu
oddechów i przyprowadzenie swojego stanu do porządku. Łzy nie leciały już z
oczu Luhana, który po chwili zaczął prosić Sehuna, by ten również przestał
płakać. Nie chciał patrzeć na niego w takim stanie. Widok płaczącego Hunniego
był ostatnią rzeczą, którą chciał teraz oglądać.
Czas
stanął w miejscu, gdy zaczęli nawzajem zapewniać się, że wszystko jest dobrze.
-
Sehun? – cichy głos należący do Chińczyka rozniósł się po salonie, w którym
usiedli. Ich ciała wciąż były blisko siebie, a dłonie splecione w uścisku obiecującym
wspólną przyszłość, która ich czeka. – Pamiętasz jak mówiłem ci o domu mojej
zmarłej babci? – Blondyn przytaknął, zastanawiając się do czego zmierza ta
uśmiechnięta istota, siedząca na jego kolanach. – Przed swoją śmiercią
powiedziała mojej mamie, że mogą go sprzedać, ale dopiero po tym, jak przywiozę
tam ważną dla mnie osobę – powiedział to – według Huna - a propos niczego. – Niedługo
długi weekend, prawda? I wiesz co? Chciałbym cię tam zabrać.
Sehun
nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Te słowa były tak nieprawdopodobne i tak
piękne, że miał wrażenie, że Luhan powiedział je do kogoś innego. Ale byli w
domu sami, więc blondyn miał pewność, że się nie pomylił, jednocześnie mając
wrażenie, że gdyby tylko chciał – byłby w stanie latać.
Zgodę,
którą wyraził tuż przy uchu Chińczyka przypieczętował krótkim wyznaniem, które
zaowocowało szerokim uśmiechem na twarzy Idealnie Perfekcyjnego Stworzenia
i ciepłym pocałunkiem, dającym upust całej tęsknocie, której oboje zdążyli się
nabawić.
Już
go nie zawiedzie. Nigdy. Będzie obok, nie poddając się i walcząc o niego do
samego końca, jednocześnie nie pozwalając, by ktokolwiek mu go odebrał. Pokaże,
że ma dla kogo żyć i tańczyć, że ma już osobę, obok której będzie kładł się
wieczorem spać i budził rano. Będzie jego drugą purpurową wstążką, znalezioną w
chłodnej, baletowej sali, zajmując nie nadgarstek Luhana, a jego serce.
OMO! Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, pomyślałby, że jestem chora psychicznie xD. Na zmianę śmiałam się jak głupia do monitora i płakałam. Piszesz tak, że bez problemu mogę sobie to wszystko wyobrazić, a to jest nie lada wyczyn xD.
OdpowiedzUsuńJakbyś napisała do tego epilog/sequel, to mogłabym umierać w spokoju XD.
Hwaiting!
O matko! Tak się ucieszyłam jak zobaczyłam nowy part! Od razu jak przyszłam do domu pierwsze co zrobiłam to sprawdzenie czy może doszedł nowy rozdział i tu proszę, taka niespodzianka *Wyciera łezkę szczęścia* Tak faktycznie nie musiałam długo czekać, i tego powodu też bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuńTo było takie cudowne, ulżyło mi na prawdę, tak właśnie sobie wyobrażałam ciąg dalszy, że Sehun złapie Lulu za rękę i powie, że nie zamierza go zostawić - idealne! Przecież ja nawet moją koleżankę, która nie jest za bardzo ogarnięta w k-popie męczyłam, że " ... No i ja nie wiem co będzie dalej ", " Ja chcę już ciąg dalszy" i tak jej trułam ( Dobrze, że chociaż yaoi ogarnia xD ) Jeju ja nie wiem co bym zrobiła gdyby Lu po tym wszystkim się nie pozbierał i nie poszedł do Sehuna i wyjechał do Chin, matko nawet nie chcę o tym myśleć. Jest dobrze tak jak jest. No kurde, dalej nie rozumiem jak Oh mógł tak głupio osądzić Lu o zdradę. To chyba ostatnia rzecz o jaką bym go oskarżyła. Lu jak dla mnie za dużo przeżył i Sehun był dla niego zbyt cenny żeby tak po prostu rzucić się w ramiona Yixinga, skooro miał już swoją siłę przy sobie.
To było idealne! Dziękuje, że tak szybko dodałaś rozdział! Na prawdę, na prawdę dziękuję!
Swoją drogą pytałaś o sequel'a więc no. Ja bym go przeczytała z ogromną chęcią... np o tym całym konkursie Sehuna, już po przygotowaniach i w sumie poczytałabym też jak oni razem oglądają te nagrania Sehuna z dzieciństwa to musiałoby być na serio urocze *^* Zresztą to zależy już od Ciebie cokolwiek tam sobie wymyślisz i tak to przeczytam ^.^Także jeżeli chodzi o jakąkolwiek kontynuację jestem jak najbardziej za!
Dziękuję jeszcze raz i Hwaiting!
Omoo, to ff jest tak kochane i przede wszystkim realne, że aż szkoda, że to już koniec (no chyba, że napiszesz sequel, który naprawdę pragnę *^*). Kiedy czytałam tę część, włączyłam sobie tę piosenkę z fanvidu, który przesłałam ci na twitterze. Tak cholernie mi pasowała i podobnie jak słowa tekstu oddawała osobę Luhana. Kiedy tak go opisywałaś, było mi go okropnie żal. Niby osiągnął wiele, ale mimo wszystko nie był szczęśliwym człowiekiem. Dopiero gdy zjawił się Sehun, można było powiedzieć, że te pierwsze iskierki szczęścia pojawiły się w życiu naszego Lu. Fajnie też, że w tym ff nie zrobiłaś podziału na seme i uke. Niby to lubie, ale miło przeczytać coś dla odmiany, coś gdzie nie ma tej wyraźnie ukazanego stanowiska, kto jest tą "silniejszą' osobą, która jest facetem xD No nic, ff piękne, dlaczego czekam na sequel bądź cokolwiek, co dodasz. I czekam na więcej Hunhanów od ciebie :D
OdpowiedzUsuńHwaiting! ~
I takiego hunhana mi brakowało! Dawno nie czytałam tak dobrego ficzka właśnie z tym pairingiem. I jak napisałaś, że dla Ciebie bardziej dojrzalszy psychicznie wydaje się Luhan, tak dla mnie jest to Sehun. XD Nie pytaj, czemu, bo nie mam zielonego pojęcia. xD
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle cały ten ficzek już na początku skojarzył mi się ze Step Up. XDDDDDDDDDDDDDDDDDD
O boże jumoe, końcówka mnie zabiła, ja nie wiem, jest dookoła ciemno, a ja właśnie znalazłam się na podłodze z robakami i innym szajstwem, którego nienawidzę, dziena :| ogólnie cały fanfik był wspaniały, jestem z ciebie dumna i bardzo się cieszę, że mogłam zrobić do niego okładkę (●´ω`●) w jednym momencie czytania pomyślałam 'kim jesteś? jesteś zwycięzcą!' ja naprawdę nie wiem czemu XD
OdpowiedzUsuńJUZ SIE BALAM ZE LUHAN POPELNINSAMOBOJSTWO CZY COS. BOZE TAK VARDZON SIE BALAM JA NIE MOGE YUME CZEMU MI TO ROBIDZ JA JESTEM BA SKRAJU. RAZ SIE WILAM. PLAKALA. SKAKALM. CIESZYLAM. BOZE. BOZE. BOZE. BOZE. BOZE
OdpowiedzUsuńW tym eszystkim zapomnialam skomnetowac, ze ja naprawde jestemzakovhana w tym opowiadaniu i boze ono bylo cudowne ♡szkoda zd tak szybko sie skonczyli,, bo wydaje mi sie ze mozna by sue bylo do niego przywiazac bardziej inje rozeinac jeszcze lepiej, ale mimo wszystki i tak jest cudowne
Usuń