Mam wrażenie, że zjebałam. Przepraszam. I dziś wyjątkowo krótko.
Następnego
tygodnia nie poszliśmy nic zjeść ani wypić. Kolejnego również nie, ponieważ
Luhan twierdził, że nie ma na to ochoty. Tym samym przypomniałem sobie, jak
mówił mi, że w przeszłości cierpiał na zaburzenia odżywiania. Jednak w żaden
sposób nie wróciłem do tego tematu, gdy prowadził nas dokądś. Sam nie do
końca wiedziałem gdzie, on chyba również. Chował część twarzy w kołnierzu
swojego płaszcza, jakby bojąc się, że ciemne chmury również zauważą jak bardzo
fatalny humor ma. Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę, że tego nie szło
przeoczyć.
Grzywka przysłoniła jego brązowe oczy.
Zacząłem zastanawiać się, dlaczego zapytał mnie, czy chodziło o łóżku i czy
kochałbym się z nim, gdyby powiedział mi, że tego chce. Potem spytałem go o to.
- Dużo facetów
spotykało się ze mną i zawsze chodziło tylko o seks. Widzieli we mnie tylko
fajny tyłek i ładną twarz, nigdy nie widzieli mojej osobowości. Przez to
zacząłem myśleć, że tak naprawdę wygląd to jedyne co dobrze mnie reprezentuje.
Tak czy inaczej, prawie wszyscy mówili mi, że jestem uroczy, myśląc, że uznam
to za komplement. A było przeciwnie, nieco mnie tym urażali. Nie znam
mężczyzny, który lubi, gdy mówi się o nim, że jest słodki. Wydaje mi się, że
wolałbym już być czarujący niż uroczy.
- Jesteś
czarujący.
Roześmiał się
głośno, odchylając nieco do tyłu. Nawet nie wiem kiedy jego ręka wysunęła się z
kieszeni i spoczęła spokojnie na moim nadgarstku. Od czasu do czasu zaciskał
palce na rękawie.
- Zdążyłem się
już przyzwyczaić, że to zawsze chodzi o seks – powiedział z niemym wyrzutem.
Doskonale to wyczuwałem. Nie lubił tego, definitywnie.
- Nie zawsze o
to chodzi, Luhan – odparłem spokojnie.
- W moim
przypadku zawsze.
Zamyśliłem się
na krótką chwilę. On w tym czasie patrzył na swoje nogi i czarne skórzane buty przed
kostką, nieco ubrudzone przez wszechobecne błoto.
-
Najwidoczniej źle trafiałeś – odpowiedziałem po namyśle.
- Teraz
chociaż raz trafiłem dobrze.
Uśmiechnąłem
się do niego, a on odpowiedział mi tym samym. Jego ciało chyba jeszcze bardziej
przylgnęło do mojego boku. Prawdopodobnie było mu zimno, bo nieco drżał od
czasu do czasu i przeskakiwał z nogi na nogę za każdym razem, gdy zatrzymaliśmy
się na chwilę.
W zadziwiająco
szybkim tempie dotarliśmy do jakiegoś cichego parku. Tamtejsze drzewa były jak
dźwiękoszczelne ściany, przepuszczające jedynie odgłosy natury. Zero
samochodów, ludzkich krzyków. Poczułem się spokojny. Luhan chyba też.
Spacerowaliśmy
bez pośpiechu po alejkach, a nasza rozmowa się urwała. Nie wiedziałem, czy to
dobrze czy źle, niemniej jednak cisza, która panowała była kojąca. Lubiłem
hałas, który nieustannie towarzyszył temu miastu, ale jak chyba każdy od czasu
do czasu bywałem nim zmęczony i pragnąłem odrobiny spokoju.
Park był
niecodziennie pusty, a to z kolei było zadziwiające. Spacerowali jedynie nieliczni
staruszkowie, ludzie z psami lub swoimi dziećmi i my. Mój towarzysz dojrzał
między drzewami rudo-białego kota i chyba już chciał iść po niego, lecz w
ostatniej chwili usłyszeliśmy głośny krzyk szczęścia i tupot niewielkich nóżek.
Mała dziewczynka ruszyła w pogoń za futrzakiem. Twarz Luhana przybrała
zniesmaczony grymas.
- Najchętniej
teraz ja pogoniłbym ją – żachnął się.
Uniosłem brwi,
kiedy z moich ust wymknęło się ciche ,,huh?’’. – To zwierzę się boi, przecież
to widać. Dzieci są głupie, choć posiadają rozum, nigdy tego nie zrozumiem. To
tak jakby nas teraz zaczęło gonić coś większego, szybkiego, silniejszego i
wydającego z siebie głośne dźwięki. Każdy by się wystraszył, to całkiem
naturalne. Ucieczka jest oznaką strachu.
Westchnąłem
głośno, starając się zachować powagę, choć jego złość mogłaby rozśmieszać.
Usiedliśmy
dopiero po przejściu kilkuset długich metrów między krzakami i liśćmi leżącymi
bezwładnie na ziemi, ponieważ wszystkie ławki w pobliżu były już zajęte.
Mieliśmy stamtąd idealny widok na cały otaczający nas krajobraz i chyba dopiero
wtedy dojrzałem magię miasta, w którym żyję.
- Jest
pięknie, prawda? – zagadnąłem.
Luhan siedział
blisko mnie. Nasze ramiona stykały się, kiedy obaj siedzieliśmy po turecku i
patrzyliśmy w niebo. Było ładne. W jednym miejscu niebieskie, w innym różowe,
jeszcze gdzie indziej pomarańczowe. Czułem się jak odcięty od rzeczywistości,
gdy patrzyłem jak pastelowe barwy odbijają się w oczach mojego towarzysza.
Wyglądał magicznie.
- Nie wiem –
wymruczał. – Jesień zawsze mnie przytłacza. Jest taka… Ciemna i w jakiś sposób
smutna. Idealna do słuchania ballad, ale nieznośna do normalnego
funkcjonowania.
- Czy to aby
na pewno jesień jest dla ciebie nieznośna do normalnego funkcjonowania? –
zapytałem. Podejrzewałem, że to wcale nie o porę roku chodzi, ale nawet nie
liczyłem, że mi odpowie. I nie odpowiedział. Przemilczał to, stwarzając ciszę,
która raniła moje uszy.
Chciałem z nim
rozmawiać. Pragnąłem słuchać jego głosu, dowiadywać się o nim jak najwięcej, a
Luhan skutecznie mi to uniemożliwiał. Wydawał się być taki… Zamknięty,
niedostępny dla obcych.
Tak, właśnie o
to chodziło. Byłem obcy.
- Naprawdę,
naprawdę jesteś czarujący. – Oderwałem samego siebie od krążenia wokół tej
jednej myśli, bo fakt, że byłem obcy wciąż mógł zostać zmieniony. Klamka
jeszcze nie zapadła, a ja wiedziałem, że mam szansę zostać kimś więcej niż
przypadkowym Oh Sehunem, z którym będzie wychodził co tydzień na zimną kawę.
Jego śmiech
rozniósł się między obnażonymi z liści drzewami. Brzmiał jak urocza melodia.
Jak najlepsza wydana na świecie płyta z najpiękniejszą okładką albumu – jego
uśmiechem. Wyglądał fascynująco, gdy się uśmiechał. Przypominał małego księcia,
który zgubił swojego rumaka, lecz wciąż nie stracił nadziei, że go odnajdzie i
wróci do swojego zamku i pięknej księżniczki, która na niego czeka.
- Jeżeli
chcesz zdobyć sobie mój sentyment, nie musisz mi słodzić, ponieważ to już
niczym nie poskutkuje. To stało się już jakiś czas temu, więc twój cel został
osiągnięty.
Prychnąłem cicho
dla zabawy. W zamian otrzymałem ciekawskie spojrzenie.
- Musisz mieć
naprawdę wysoką samoocenę, skoro twierdzisz, że chcę zdobyć twój sentyment –
powiedziałem żartobliwie i odchyliłem się, opierając dłońmi o wilgotne, gnijące
i różnokolorowe liście. Nie odpowiedział mi po raz kolejny. Jedynie pokręcił
zrezygnowany głową, uśmiechając się smutno.
Nie wiedzieć
czemu, poczułem się podle.
Przeprosiłem
go, ale stwierdził, że to nic takiego i poprosił, bym przestał się tym
zadręczać. Jednak nie przestałem. Brak reakcji z jego strony na tamte słowa było
najgorszym co mogłem otrzymać, ponieważ miałem wrażenie, że całkiem przypadkowo
ugodziłem go w jeden z najbardziej czułych punktów.
- Nie jest ci
zimno? – spytał, nawet na mnie nie patrząc, a paczka papierosów po raz kolejny
wylądowała w jego delikatnych dłoniach. Poczęstował mnie, ale odmówiłem.
Rzeczywiście
było mi zimno, bo miałem na sobie jedynie cholerny cienki t-shirt i bluzę
wciąganą przez głowę. W dodatku siedzieliśmy na przesiąkniętej deszczem ziemi od
dobrych kilkunastu minut. Czułem, jak moje spodnie robią się mokre, wsiąkając
całą wilgoć liści, trawy i gleby.
- Nie, nie
jest – skłamałem, choć wiedziałem, że mi nie uwierzył. Zdradzałem sam siebie,
kurczowo naciągając rękawy bluzy na zmarznięte ręce.
- Może
powinniśmy wracać? – zaproponował. Panicznie zacząłem kręcić głową w akcie
sprzeciwu. Całym sobą krzyczałem, by mnie nie zostawiał, lecz wysiliłem się
tylko na krótką prośbę, byśmy jeszcze zostali. Zgodził się, podpalając swojego
szluga.
Oparł głowę o
moim ramieniu, wpatrując się w zachodzące słońce. Jego oczy zaczęły się szklić,
powodując nieprzyjemny uścisk w moim brzuchu.
Melancholijnie
zaciągał się papierosem, pozwalając, by ćmił się przez kilka chwil między jego
palcami. Powtarzał ten schemat. Jego telefon zaczął dzwonić po raz drugi w
przeciągu dziesięciu minut, ale Luhan tylko nucił pod nosem melodię, nawet nie
sprawdzając, kto jest nadawcą połączenia.
- Nie
odbierzesz? – zapytałem bezmyślnie. Jego głowa wciąż leżała spokojnie na moim
ramieniu. Zrobiło się cieplej.
- Nie. Nigdy
nie dzwoni nikt na tyle ważny, żebym odbierał od razu. Zazwyczaj później
oddzwaniam. Ale, uch, przeszkadza ci dzwonek? Mogę go wyciszyć, jeśli chcesz…
- Jest w
porządku, nie musisz.
- Lubisz tę
piosenkę?
Była… Wyciszająca.
Głos wokalistki brzmiał przyjemnie, a ciche dźwięki podkładu pozwalały
człowiekowi odpłynąć w błogi stan nie przejmowania się niczym oprócz tego, że
utwór skończy się za minutę lub dwie. Słyszałem ją po raz pierwszy.
- Wydaje mi
się, że jest dobra, ale to nie są moje klimaty.
- Jest dobra…
- powtórzył cicho. – Tak, masz rację.
Zaciągnął się
po raz ostatni i niemal od razu wypuścił dym z ust, a potem wyrzucił papierosa
w mokre liście, gasząc go uprzednio.
Jego oczy
spotkały się z moimi, zrobiło się jeszcze cieplej. - Tak bardzo nie znoszę
alkoholu, że mam ochotę teraz iść i się upić z tego pieprzonego natłoku emocji.
- Jest ci źle,
prawda?
- Jak jasna
cholera.
**
W mniej więcej
taki sposób wylądowaliśmy w najbliższym klubie nocnym. Tłok ludzi mógłby
przytłaczać, gdyby nie to, że siedzieliśmy w najciemniejszym kącie, pijąc shota
za shotem. Nie do końca wiedziałem, jaki był tego cel i czy Luhan rzeczywiście
chciał wypić więcej alkoholu niż powinien, ale wszystko właśnie na to
wskazywało.
Byłem pewien
tylko jednego: Alkohol otwierał go na świat.
- Sehun,
naprawdę przepraszam za przekonanie, że chcesz się tylko ze mną przespać –
wymamrotał niewyraźnie. Otworzyłem usta, by go uspokoić, ale kontynuował. – Ale
jestem do tego w tak niewygodny sposób przyzwyczajony…
Coś ugodziło
mnie w pierś. Nieprzyjemny skurcz żołądka sprawił, że miałem ochotę zwrócić
cały wypity dotąd alkohol i niestabilnie lewitowałem między złością a rozpaczą.
Lu przechylił się do mnie, opierając czoło o moje ramię. Chwilę potem chyba
zaczął cicho łkać, bo jego barki unosiły się i opadały w szybkim tempie.
Natychmiastowo wyprowadziłem go z klubu. W czasie przepychania się między całą
masą obcych i rozgrzanych osób zarzuciłem na niego płaszcz. Był kompletnie
pijany, dlatego wydawał się być inny, jeszcze bardziej niecodzienny, ale
zadziwiająco zwyczajny.
Ja też byłem,
ale chyba nieco mniej.
W drodze do
taksówki poprosił mnie cicho, żebym pojechał z nim. Wydawało mi się, że się
zgodziłem. W przeciwieństwie do tego, nic co działo się później już nawet mi
się nie wydawało.
Jeju, ja na prawdę nie wiem co to opowiadanie w sobie ma, ale coś ma na pewno! Jest takie przesiąknięte dość ciężkim moim zdaniem klimatem, ale pisane jest lekko i na prawdę przyjemnie mi się to czyta! W dalszym ciągu zachwycam się Luhanem, bo zdecydowanie podbił moje serducho i jestem cholernie ciekawa co się stało po tym jak wsiedli do taksówki..
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem żart Sehuna był troszkę nie na miejscu, a dobrze wiedział, że Lu jest sobą dosyć specyficzną, więc mógł przewidzieć, że Lulu tak zareaguje.
Czarujące. Tak do dobra słowo! Taki za równo jest twój Lu jak i całe to opowiadanie!
Hwaiting! Wiedz, że na prawdę czekam na ciąg dalszy! *-*
Yummy, Ty wiesz, że masz moje serce.
OdpowiedzUsuńI będę Cie dosłownie błagać, żebyś pisała więcej. Uwielbiam Cię i dziękuję, że piszesz. Naprawdę ;;; A to
"- Jest ci źle, prawda?
- Jak jasna cholera." ma całe moje serce. Nie mogę się już doczekać czegoś nowego, noo, dnkwasnfawjknjgsnioanyasgzshdd. Nie każ zbyt długo czekać, bubu!
No heloł.
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza reakcja "no nie... niemożliwe... jak to, już, tak szybko?!". A druga "muszę to przeczytać teraz, zaraz, natychmiast", ale okropna matematyka pokrzyżowała mi plany. Ale teraz jestem, po pierwszym rozdziale, nieco śpiąca, ale dzielnie komentująca. Poza tym, jest mi wstyd, że tak Ci trułam o HIE, a mój komentarz nawet nie jest pierwszy. :x
Ale, co do samej fabuły.
Ja się powoli zakochuję w hie. Po prostu... ten klimat, to wykreowanie postaci... wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a tak się przynajmniej może wydawać. Jestem ciekawa, jak jest w rzeczywistości. ;D
Trochę mnie zmartwił Luhan. Ludzie ranili go, chcąc uprawiać z nim jedynie seks. Liczył się tylko jego wygląd, a nie to, jakie ma wnętrze. I niestety, przy każdej nowej znajomości zapewne jest przekonany, że będzie tak samo. Mam nadzieję, że Sehun go nie rozczaruje. I nie rozczaruje mnie.
"[...] wolałbym już być czarujący niż uroczy.
- Jesteś czarujący."
To mnie zabiło. Serio. Wydaje mi się, że minęło jednak parę minut, nim Sehun to powiedział. I to takim niepewnym głosem, jednak mającym w sobie ten podźwięk szczerości. Urocze.
I jeszcze ta sceneria. Prawie, że pusty park, kolory czerwieni, jednak tak, jak wspominał Luhan - trochę ciemno i... tak jakby przytłaczająco.
"[...] a ja wiedziałem, że mam szansę zostać kimś więcej niż przypadkowym Oh Sehunem, z którym będzie wychodził co tydzień na zimną kawę." <--- Kocham. Ten. Cytat.
Naprawdę. Sama nawet nie wiem dlaczego; bo tak, i już.
Jestem też ciekawa, kto dzwonił do Luhana... I z jaką sprawą.
A to, co powiedział Lu już w tamtym klubie... te przeprosiny... To takie idealne hie.
Mimo, że to dopiero pierwszy rozdział, już czuję się zżyta z tym opowiadaniem i będę na nie niecierpliwie czekać, oraz Cię dopingować.
Powodzenia!
levi ♥
Klimat podbił moje serce. Bardzo podobała mi się ta ich rozmowa. Mogę napisać tylko tyle, że gdyby były dalsze rozdziały, to na sto procent poświęciłabym noc, aby wszystkie przeczytać. Dlatego będę czekać. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńO nie, ta jesień, i ten park, i te papierosy. Ten klimat tak bardzo ja.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ficzki, gdzie mogę poczuć samą siebie. Jakkolwiek to zabrzmiało.
Luhan mnie intryguje i boli mnie wszystko co mówi i robi. Taki biedny. jednocześnie biedny Sehun, raniony przez Luhana. I to wszystko taka jedna wielka kumulacja emocji i gorzkości, że gdybym miała teraz puste serce to napełniłoby się osłabieniem i goryczą smutku przesiąkającym przez ten rozdział.
płaczę, chcę więcej mojego papierosowego, smutnego Luhana ;;
Jestem tutaj przypadkiem, ale już wiem, że teraz będzie mnie męczyć, co się stanie dalej z Sehunem i Luhanem. Pisz szybciutko! <3
OdpowiedzUsuńluhan stopniowo otwiera się na sehuna, aye! ja przeczuwam, że oni mogą jednak znaleźć się w łóżku, tylko nie wiem czy w kolejnej części czy później. ale ogólnie ta część świetnie ci wyszła, dopinguję mocno! hwaiting! <3
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jesień jest idealną porą, aby poużalać się nad sobą i spędzać czas samotnie. Nie wiem, ja tam uwielbiam tę porę roku. Jest naprawdę nadzwyczajnie nudna i mam mnóstwo czasu na rzeczy, które nawarstwiły się przez lato. Co do Luhana: rzeczywiście mógł się trochę urazić, bo chłopak nazywany słodkim pewnie zareagowałby tak samo. Jednak Sehun ma dobre intencje, tak przynajmniej wyczuwam. Końcówka totalnie zbiła mnie z tropu, bo niby wszystko zapowiada się na brak romansu, a jednak to ostatnie zdanie można interpretować na wiele sposobów. Także lecę (niczym Kris xD) czytać dalej! ♥
OdpowiedzUsuń