Przepraszam, jeśli zawiodłam was tą częścią. W razie, gdyby naprawdę tak było, obiecuję, że zrobię wszystko, żeby następna była lepsza. I dziękuję za wszystkie pokrzepiające komentarze, są naprawę pomocne.
Było cieplej
niż zazwyczaj, nieco mdło. Jakiś damski wokal leciał gdzieś w tle, chyba z
głośników stojącego w kącie laptopa, ale słowa jeszcze do mnie nie docierały.
Otworzyłem oczy i miałem wrażenie, że poczułem zimno, które uporczywie
próbowało wpaść do pokoju przez wielkie okno umiejscowione naprzeciwko i wtedy
zrozumiałem, że ja przecież nie mam takiego w sypialni. Zesztywniałem.
Coś
poruszyło się po drugiej stronie łóżka, pościel zsunęła się nieco niżej,
dotykając skrawkami podłogi. Czyjaś ręka otarła się o mój bok i przeszły
mnie dreszcze. Odwróciłem się i moje oczy spotkały się z jego bladą
twarzą, zatopioną w miękkiej, popielatej poduszce.
Powieki miał
zamknięte, a usta nieco uchylone. Wydawał się być tak niewyobrażalnie spokojny
w porównaniu do jego wczorajszego stanu.
No właśnie –
wczoraj. Nie pamiętałem niczego od momentu, kiedy wsiedliśmy do taksówki.
Jeszcze raz
wyjrzałem w stronę okna. Zza szyby rozciągał się jedynie widok na panoramę miasta
i niebo. Samochody na ulicach były jedynie niewielkimi, ledwo dostrzegalnymi
punkcikami, które poruszają się jak robaczki, a wszystkie bodźce zaczęły
wreszcie docierać do mnie w normalnym tempie. Moja głowa bolała, zupełnie jak
nogi i brzuch. Było mi niedobrze.
Wróciłem
wzrokiem na drugą stronę łóżka. Wciąż błogo
dryfował w objęciach Morfeusza. Coś zapiekło mnie w piersi jeszcze zanim moje
ciało ogarnął niepokój. Miałem czarną dziurę w pamięci i byłem tym faktem
przerażony. Bałem się, że stało się coś, co nie powinno mieć miejsca. Że go
zawiodę.
Dostrzegłszy,
że jego odkryte przez kołdrę ramiona odziewa materiał białej koszulki,
zrozumiałem, że sam również jestem kompletnie ubrany i odetchnąłem.
Podniosłem się
do siadu szybciej niż powinienem był, co poskutkowało kilkusekundową ciemnością
i kolorowymi plamami przed moimi oczami. Rozmasowałem obolałe skronie, szukając
bluzy i butów.
Moje
tchórzostwo prawdopodobnie skoczyło o kilka poziomów wyżej, ale nie mogłem nic
poradzić na czający się we mnie niepokój. Bałem się, że po obudzeniu Luhan
zainterpetuje to w inny sposób niż powinien.
Pochyliłem się
jeszcze raz w jego stronę, trzymając w dłoni przesiąkniętą zimnem paneli bluzę
i wyciągnąłem wolną rękę przed siebie. Chciałem dotknąć jego otulonej snem
twarzy, ale w tym samym momencie on poruszył się w moją stronę i zabrałem rękę.
Zaczesałem
palcami grzywkę do tyłu i sapnąłem ciężko, a potem wyszedłem, zamykając za sobą
drzwi najciszej jak się da.
Bez żadnego
słowa wyjaśnień. Chyba nie zdawałem sobie sprawy, jak diametralny błąd mogę
popełniać. Ale sądziłem, że tak będzie lepiej.
**
Pożałowałem
tej decyzji tak samo szybko, jak uznałem ją za dobrą. Był czwartek, a
Luhan milczał, jakby w ogóle nie istniał. Nie widywałem go na uczelni ani
poza nią, nie pisał sms-ów, nie odzywał się na komunikatorach, a ja miałem
wrażenie, że wysycham.
Wszystko stało
się obrzydliwie szare, jeszcze bardziej paskudne niż było wcześniej. To dało mi
do myślenia. Zrozumiałem, że jedni piją, ćpają, oglądają filmy, czytają
książki, a ja palę charakterystyczne, długie papierosy, czytam komiksy Marvela
i mam nieprzeciętnego jasnowłosego Chińczyka, studiującego socjologię. Nieco
przybitego, trochę uprzedzonego do każdego spotkanego mężczyzny, momentami
nieco zbyt bezpośredniego.
**
W piątek nie
poszedłem na zajęcia. Choć wiedziałem, że powrócił Sehun, którego tak zacięcie pragnąłem
się pozbyć – szczeniacki i nieodpowiedzialny – to czułem, że nie chcę tego dnia
za żadne skarby nikogo widzieć. Nikogo, kto nie nazywał się Luhan.
Z tego powodu
siedziałem przy biurku od siódmej piętnaście i rysowałem. Stwarzając
dwadzieścia dwa szkice, całe dwadzieścia jeden poszło do kosza w połowie. Na
dłużej została jego podobizna, którą chciałem dokończyć. Kiedy kończyłem
rysować jego prawe oko, dotarł do mnie dźwięk przychodzącego sms-a. Dopadłem
telefon z prędkością światła, modląc się, by była to wiadomość od niego.
Od: Luhan
Draniu.
Następny sms
przyszedł po chwili. Załącznik ze zdjęciem robionym prawdopodobnie z dachu i
adres z podpisem ,,powołaj się na mnie’’.
Wyleciałem z
mieszkania jak strzała, nawet nie byłem pewien, czy zamknąłem drzwi na klucz. W
tamtym momencie prawdopodobnie byłem kimś na wzór narkomana, idącego odebrać
swoją działkę.
Miałem gubiące
wrażenie, że dotarłem na miejsce w ułamku sekundy. W kolejnym ułamku wspiąłem
się po schodach na samą górę, a w następnym otworzyłem ciężkie, duże drzwi i
pokonałem dzielącą nas odległość. Siedział tam, trzymając na kolanach rudego
kota, który chylił się ku ziemi pod dotykiem głaszczącej go ręki. Jego nogi
zwisały swobodnie z krawędzi.
- Luhan –
powiedziałem wystarczająco głośno, by mnie usłyszał. Wyciągnął białe słuchawki
z uszu i spojrzał na mnie wzrokiem, jakiego jeszcze nigdy nie widziałem.
- Jeżeli
myślałeś, że niczego nie będę pamiętał tylko dlatego, że byłem pijany, to byłeś
w błędzie, Sehun – odparł szorstko na przywitanie. Poczułem, jak moje serce
zaczyna pompować krew tysiąc razy szybciej.
Pokręciłem
głową w akcie protestu. – Nie tłumacz się. Po prostu podaj mi rękę. – Odłożył
kota na chropowatą posadzkę i wyciągnął dłoń w moją stronę. Złapałem ją bez
wahania.
Pociągnął mnie
w dół, bym usiadł obok niego. Betonowe podłoże było zimne i niewygodne, ale
odległość – a raczej jej brak – w której znajdowały się nasze ciała wszystko
rekompensowała.
-
Zastanawiałeś się, czemu w ogóle zaczęliśmy pogłębiać tę znajomość? – zapytał znienacka.
- Myślę, że
obaj tego potrzebowaliśmy.
- Strasznie
prosta interpretacja.
- I trafna,
tak myślę.
Przytaknął
mi i wyciągnął rękę z kieszeni, trzymając w niej paczkę papierosów. Zorientowałem
się, że drugą wciąż ściskał moją własną i zamknąłem oczy, delektując się
odgłosem miasta, zagłuszanym przez wysokość.
Poczęstował
mnie papierosem, nie puszczając mojej dłoni ani na sekundę. Skorzystałem i
wyciągnąłem jednego szluga z paczki, potem drugiego i trzeciego. Siedzieliśmy
na pieprzonym dachu pieprzone kilkadziesiąt minut, paląc papierosa za
papierosem. Mając po jednej słuchawce w uchu, słuchaliśmy Too Far Gone
od Sir Sly bez przerwy. Milczeliśmy, w pewnym sensie odlatując gdzieś daleko.
Moimi myślami był on, a jego… Jego myśli wciąż były dla mnie zagadką.
Gdy
zadrżał nagle i niespodziewanie, zrozumiałem, że coś jest nie tak.
-
Co się stało?
-
Nie pytaj, co się stało. Po prostu mi pomóż. Zabierz mnie stąd.
**
- Sehun? –
mruknął cicho. – Zastanawiałeś się kiedyś, jak opisać swój smutek?
Spojrzałem na
niego lekko zamglonym wzrokiem. Byliśmy w jego sypialni. Luhan leżał na łóżku,
podpierając się stopami o materac na zgiętych kolanach, a ja wpółleżałem, oparty
plecami o zimną, jasną ścianę.
- Nigdy o tym
nie myślałem – powiedziałem. Poprawiłem się do wygodniejszej pozycji, siadając.
– Co cię tak naszło?
- Nie wiem.
- A ty się nad
tym zastanawiałeś?
-
Zastanawiałem. – Postawił na chwilę pauzę. Piosenka w tle została zastąpiona
następną i prawdopodobnie to było tego przyczyną. – Mój smutek to niesłodzona,
zimna kawa, zamknięta w klatce fretka, chaotycznie ułożona kołdra, książka,
której nie miałem w planach czytać i pozbawione sensu sms-y do ciebie.
Spojrzałem na
trzy leżące na biurku książki. Jedna na drugiej. W żadnej ani śladu zakładki.
- Więc chyba
często bywasz smutny ostatnimi czasy.
- To prawda.
Wróciliśmy do
wsłuchiwania się w słowa wokalistki, której piosenka uciekała z głośników w
kącie pokoju. Zrobiło się spokojnie, ale ja tego nie czułem. Być może zacząłbym
się zastanawiać nad jego pytaniem, gdyby nie to, że inna sprawa zawracała moją
głowę.
Czułem, że w
zbyt dużym stopniu stałem się od niego zależny. Nie chciałem tego zmieniać. –
Ale to był inny rodzaj smutku – odezwał się. – Bo do ciebie nie pisałem. Tak
naprawdę to chyba była twoja wina, Sehun. Jednak to dobrze. Relacje właśnie na
tym się budują. Mimo wszystko proszę, nie rób tak więcej. Nie znikaj tak nagle.
Sam siebie
zapytałem w myślach, dlaczego nigdy nie oczekuję odpowiedzi, kiedy pytam go, co
się dzieje. Była w tym pewna zależność, bo Luhan nie oczekiwał pytań, a ja nie
oczekiwałem udzielenia na nie odpowiedzi. Jak dotąd mi to nie przeszkadzało.
Ale teraz chyba zaczęło. Ponieważ nie wiedząc w czym leży problem, nie
potrafiłem mu pomóc. Jednak on chyba nie chciał pomocy. Ale mając świadomość, że
byłem powodem, przez który było mu źle, poczułem się bardziej podle niż
kiedykolwiek wcześniej.
- Chcę,
żebyś był – przypomniałem sobie, jak powiedział mi pewnego chłodnego i brudnego
piątku.
Satysfakcjonowały
mnie te słowa, ale chciałem więcej, po raz kolejny porównując samego siebie do
narkomana.
Wróciłem
wzrokiem do jego osoby. Dziecięcym wzrokiem wpatrywał się w swój nadgarstek,
bawiąc sznurkami, które miał na nim zawiązane.
- Mam być,
ale po to, by oderwać cię od zmartwień – pomyślałem, choć moje własne myśli
zostały zagłuszone przez dźwięk dzwonka. Natychmiastowo wstał ze zdziwieniem
wymalowanym na twarzy.
Przez dłuższą
chwilę była tylko cisza, potem usłyszałem jak drzwi wejściowe otwierają się i
damski głos rozszedł się z echem po mieszkaniu. Słowa, które niósł uderzyły we
mnie boleśnie.
- Jesteś sam
czy z Minseokiem?
Okej, wow. Yume, jak już mówiłam, ten part jest chyba na razie moim ulubionym, ale nawet sama nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego...
OdpowiedzUsuńJak zwykle, cudowna robota. Cały klimat HIE, jak pewnie już pisałam, jest taki cudowny w swojej normalności. I to jedne z niewielu opowiadań, w których dokładnie mam przed oczami to, o czym czytam.
Wiedziałam, że prędzej czy później Sehun popełni gafę, ale żeby aż taką...? Wiem, jego rozumowanie miało na początku JAKIŚ sens, ale... byłam pewna, że Luhan poczuje się zraniony. Sehun miał być zawsze, a tymczasem rano zastał jedynie puste łóżko. Nurtuje mnie, co takiego robili w nocy, skoro byli w ubraniach i co takiego Luhan pamięta...
Sehun jest niczym narkoman, a właśnie Luhan jest jego narkotykiem. To w sumie urocze, jednak trochę niebezpieczne uczucie.
Jestem mega ciekawa rozwinięcia sytuacji między nimi. ;-;
O, i jak widzę, powolutku wkracza Minseok. Zobaczymy, czy będzie on pozytywną postacią, czy też wręcz przeciwnie.
Weny i powodzenia!
levs ♥
Nie! No nie zgadzam się okej? Jakiekolwiek przejawy Xiuhana w HunHanie łamią mi serce </3 Sehun to debil. Przecież Luhan mówił mu czeo nie lubi w facetach prawda? I najlepsze jest to, że niczego nie pamięta :/ Lu... faktycznie jest smutnym człowiekiem. Mam szczerą nadzieję, że w przyszłości Sehun odejmie mu trochę tego smutku i sprawi, że stanie się szczęśliwszy.
OdpowiedzUsuńDzięki za rozdział i czekam na następny!
Hwaiting :D
Zakochałam się w tym opowiadaniu, ten klimat podpadł mi do gustu jak żaden inny i chcę ci za to podziękować ;;
OdpowiedzUsuńWciągnęłam się w ten rozdział na tyle, że po ostatnich słowach zmarszczyłam brwi z myślą ''Jak to już koniec, przecież dopiero zaczęłam'' więc nie martw się, w ogóle nie nawaliłaś, jest naprawdę cudnie.
Boli mnie, że nie wiem co się wydarzyło między Lu a Sehunem tamtej nocy, ale wnioskuję, że zarówno ja jak i Oh się niedługo dowiemy. Trzymanie czytelnika w niewiedzy wprowadza go w ten dziwny stan, kiedy chce wiedzieć już teraz, ale jednocześnie nie chce, bo wie, że zepsułby sobie tą informacją wszystko. Dlatego będę czekać! :|
Strasznie mnie też ciekawi jak to będzie z Minseokiem i jak chcesz kreować jego postać.
Powodzenia w dalszym pisaniu!
Weny <3
Chcę dalej. Definitywnie. Zakończyłaś w takim momencie, że krzyknęłam. Zaraz moja mama przybiegnie sprawdzić co się stało.
OdpowiedzUsuńNie robi się tak.
Nie zostawia się czytelnika z pustką w głowie. Prawda jest jednak taka, że ta pusta wskazuje, że ten tekst jest świetny. Boże, Yume. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Kocham to opowiadanie. I będę czekać na kolejne rozdziały. Nie potrafię nawet opisać co ze mną zrobiłaś. Czuję się pusto. Twój styl jest prosty, ale ma w sobie tyle tajemniczości, a nawet i groteski. Ten klimat zwala mnie z nóg, a fabuła jest na pięć gwiazdek. To prawdziwy przykład, że można stworzyć artystyczne dzieło z prostoty.
Tylko tyle jestem w stanie napisać.
Naprawdę mi się podobało, wow.
Życzę weny w dalszej pracy!
....hyhyhyhy /sobs/
OdpowiedzUsuńChcę więcej. Ten klimat mnie pożera w całości, bo jak powtórzę: Boże tak bardzo ja". Cały czas wyobrażam sobie każdą scenę jak prawie identyczną z mojego życia. (no może nie całkiem, bo nie mam ani Sehuna, ani Luhana) Ale oh God, czyżby zaczynał się mój ulubiony koncept historii hunhanowych, czyli Minseok rozpierdalacz wszystkiego i zraniony Sehun? That would be awesome. Naprawdę chcę więcej tej historii, bo jest taka magiczna. Rozpieszczasz nas.
♥ The xx - Angels
Suuuuuper :D :D :D Gomen, że się nie będę rozpisywała, ale nie potrafię pisać komentarzy. Przeczytałam wszystkie twoje notki od początku i muszę przyznać, że najbardziej podobało mi się Summertime sadness i mam nadzieję, że później będziesz to kontynuowała. Dziękuje, że dałaś mi ten link.
OdpowiedzUsuńOkej, przyznam się, że myślałam o jakiejś pomyłce i jednak coś tam między nimi zaszło. UFF. Jednak się myliłam. Luhan według mnie jest dziwnym gościem, naprawdę podoba mi się jak go wykreowałaś. Intryguje swoim charakterem i tajemniczością. Podoba mi się to, że poznaję zarówno jego jak i Sehuna z rozdziału na rozdział. Ale wiesz co? Końcówki to Ty masz nieziemskie! Serio! Przez chwilę nie mogę się po nich pozbierać, a potem jest jedno wielkie zaskoczenie i właśnie to kocham w Twoim stylu pisania. Czekam na jakąś poważną akcję pomiędzy chłopakami, niekoniecznie Luhanem a Sehunem. Może to być właśnie Minseok. :D
OdpowiedzUsuńAjjjjj, ten klimacik! ♥
Jutro może uda mi się skomentować następną część!
Pozdrawiam!