Dziś króciutko, ale myślę, że wreszcie (powolutku) na temat. Nie ukrywam, że chciałabym dodawać HIE co tydzień w weekend. Sama z siebie byłabym dumna, ale niczego nie obiecuję, bo sama nie wiem, jak to może być.
Przez moją
głowę przeszło pytanie, kim jest wspomniany Minseok, choć w głębi serca chyba
nie chciałem się dowiadywać.
- Uch, nie…
Jestem z Sehunem i, no właśnie, musisz go wreszcie poznać. – Usłyszałem, jak
odpowiada. Stukot kroków z każdą sekundą był coraz bardziej wyraźny, aż
wreszcie stanął w drzwiach od sypialni z dziewczyną u boku.
Początkowo
myślałem, że będzie to ta sama kobieta, z którą przychodził kiedyś do baru. Ale
przypomniałem sobie, jak jednoznacznie dał mi do zrozumienia, że ich kontakt
się urwał. Teraz zostałem utwierdzony w tym przekonaniu. Dziewczyna stojąca
obok niego posiadała długie, czarne włosy, które sięgały jej niemal do pasa. Miała na sobie białą koszulkę bez nadruku, wsadzoną w
jasne jeansy z podwiniętymi nogawkami. Ciemnozielony płaszcz zsuwał się z jej szczupłego
ramienia. W dłoni trzymała telefon, a w uchu wciąż miała słuchawkę. W jednej
chwili zrozumiałem, jak bardzo do siebie pasują. W następnej poczułem
nieprzyjemny chłód i ukłucie w piersi. A w kolejnej coś na wzór irytacji.
- Sehun, to
jest Hyeri – Luhan odezwał się. Z niechęcią wstałem, samemu również
przedstawiając się.
Posłała w moją stronę przyjazny uśmiech, a jej ręka otarła się o dłoń Chińczyka, kiedy
mówiła, że nie będzie nam przeszkadzać i pójdzie. Zacisnąłem szczękę,
odprowadzając ją wzrokiem.
W przedpokoju przez krótką chwilę cicho o czymś rozmawiali, ale słowa były niezrozumiałe.
Potem usłyszałem tylko odgłos zamykanych drzwi i wrócił do pokoju, zajmując
swoje poprzednie miejsce.
- Kto to był?
– zapytałem. Z czystej ciekawości, tak mi się wydawało. Choć czułem, że po
prostu muszę wiedzieć. Nawet jeśli niekoniecznie powie mi prawdę.
- Hyeri to
moja przyjaciółka – powiedział. Pogłaskał kota, który nawet nie wiem skąd się
tam wziął. – Nie mam pojęcia co tutaj robi. Nie mieszka w Seulu.
Przytaknąłem
na znak, że rozumiem. Tak naprawdę w ogóle nie ciekawiło mnie, co tutaj robiła.
Nie interesowało mnie nic oprócz tego, że znów zostaliśmy sami.
Przyglądałem
mu się nieustannie. Jego ręka gładziła futro zwierzaka, który mruczał błogo,
rozłożony na udach swojego właściciela. Ale wzrok Luhana był nieobecny, wbity w
przestrzeń. Chyba zastanawiał się nad czymś.
- Mogę o coś
spytać? – odezwał się, zakłócając ciszę. Płyta już dawno się skończyła.
- Możesz –
zgodziłem się. – Ostatnio pytasz się mnie dość często.
- Taka
taktyka. Ty chciałeś, żebym ci o sobie opowiedział, a ja wolę zadawać pytania.
Z odpowiedzi można dowiedzieć się znacznie więcej niż mógłby przypuszczać sam
odpowiadający. Wystarczy umieć czytać między wierszami i umiejętnie wyciągać
wnioski.
- I czego
zdążyłeś się dowiedzieć?
- Cholernie
boisz się smutku, Sehun. Między innymi tego.
Miał rację.
Ale nie odpowiedziałem. – Chociaż nie musisz. Od czegoś przecież jestem.
- Chcesz
powiedzieć, że jeśli zadzwoniłbym do ciebie o drugiej w nocy, mówiąc, że mi
źle, przyjechałbyś do mojego mieszkania tylko po to, żeby być?
- Właśnie to
chcę powiedzieć.
Ścisnąłem skrawek
jasnoniebieskiej pościeli, chociaż czułem, że moje dłonie zostały pozbawione
siły. Jeszcze nigdy wcześniej nie powiedział mi czegoś tak ważnego.
**
Po kilku
dniach postanowiłem sprawdzić, czy jego słowa naprawdę były szczere. Chociaż
nie wiem, czy ,,sprawdzić’’ to odpowiednie słowo. Wierzyłem w jego intencje.
Nie wierzyłem, że mógłby kierować je w stronę kogoś takiego jak ja. Jednak
zdobyłem się na krótkiego sms-a.
Nie wiedziałem
czemu tak się czułem. Nie miałem zielonego pojęcia co stało za przyczyną mojej
chęci do zaprzestania istnienia na kilka dni. Myślę, że po prostu nie byłem
świadomy tego, co działo się z moimi uczuciami.
Słuchałem My
Chemical Romance w środku nocy i chyba starałem się przestać na chwilę myśleć.
Nie interesowało mnie, czy rano sąsiedzi będą się skarżyć na hałas. To było
nieistotne.
Nie
zorientowałem się, kiedy dotarł na miejsce. Nie jestem pewien, czy nie pukał,
czy ja najzwyczajniej w świecie nie słyszałem. Ale kiedy poczułem dłonie na
swoich ramionach, wiedziałem, że to on.
Spojrzałem
nieco nieprzytomnie na jego twarz. W ogóle nie wydawał się być zaspany i
stwierdziłem, że jego noc też zaliczała się do bezsennych.
- Chodź, coś
ci pokażę. – Złapał moją rękę i pociągnął w stronę balkonu. Zimne powietrze
uderzyło w moje ciało. Wzdrygnąłem się.
Położył moją dłoń
na chłodnej barierce, a ja zacisnąłem na niej palce, stając tuż obok niego. Nie
pozostawiliśmy centymetra wolnej przestrzeni między naszymi ciałami. Wyciągnął
z kieszeni papierosy i podał mi jednego. Potem podpalił sobie i mnie.
- Sehun? – szepnął.
Mruknąłem
tylko niezrozumiale na znak, że słucham. – Zaciągnij się i spójrz przed siebie.
Jest inaczej niż w dzień, prawda?
Miał całkowitą
rację. Nigdy nie zwracałem uwagi na to, jak piękny widok rozciąga się za moimi
oknami o tej godzinie. Chyba powinienem zacząć dostrzegać detale.
Nie do końca
wiedziałem, czemu miało to służyć. Ale mimo wszystko poczułem się
spokojniejszy. Tym bardziej, że stał obok, a wszystkie światła odbijały się w
jego oczach. Wyglądał magicznie. – Wsłuchaj się uważnie – dodał po kilku
minutach.
Zrobiłem jak
kazał. W tamtym momencie dźwięki miasta rozchodziły się jakby z echem. Wydawało
mi się, że są przyciszone, jakbyśmy byli w jakiejś ochronnej bańce. – Weź teraz
głęboki oddech. Czujesz to wszystko?
Pokręciłem
głową na znak, że czuję. Wciąż nie wiedziałem co to ma do złego humoru, aczkolwiek
stwierdziłem, że nie ma najmniejszego sensu zastanawiać się nad tym, jeśli mimo
niezrozumiałości to pomaga. Czułem się… Lepiej. Jakbym przedtem był całkowicie
pijany, a potem wytrzeźwiał w ciągu kilkunastu sekund.
Oparł się o
mój bok, poczułem jak drży pod wpływem zimna. Całkiem odruchowo przyciągnąłem
jego kruche ciało do siebie, obejmując ramieniem. Późna godzina i jakiegoś
rodzaju odurzenie wszystkim co mnie otaczało sprawiły, że nie do końca myślałem
nad tym, co robię. Dlatego nie wiem, czy ze strony Luhana to również było
działanie pod wpływem chwili, czy jednak w pełni świadome posunięcie, ale
ułożył po prostu głowę na moim barku, przymykając oczy.
Niedopalony papieros
ćmił się sennie między jego palcami. Blada dłoń z chudym szlugiem w ręku na tle
rozciągającego się nad wciąż oświetlonym miastem czarnego nieba to coś, co
cholernie mnie zafascynowało. W pewnym sensie byłem też chyba oszołomiony jego bliskością.
Tak naprawdę decydując się na taki ruch byłem jak ktoś, kto wchodzi na niepewny
lód. Albo przejdę, albo lód pęknie pod moimi nogami i utonę. Z nim było tak
samo. Pozwoli mi być blisko albo odrzuci brutalnie w trosce o samego siebie.
Ale miałem go
przy sobie właśnie w tamtej chwili i czułem coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem.
Przez to odleciałem. Do tego stopnia, że musiał powtórzyć moje imię dwa razy,
bym wrócił na ziemię.
- Myślałeś
kiedyś, żeby odciąć się od tego na kilka dni? Po prostu wsiąść w samochód i
odjechać? Zniknąć. Przestać liczyć się z pracą, studiami…
Spojrzałem na niego
z ciekawością. Wydawał się być całkiem poważny, chociaż nieco nieobecny.
Trzymał swoją rękę na mojej własnej, którą wciąż go obejmowałem, układając dłoń
na moim nadgarstku.
- Tak.
Myślałem nad tym dość często zanim się poznaliśmy.
- Zanim się
poznaliśmy? – Odwrócił głowę, by na mnie spojrzeć.
- Kiedy
zaczęliśmy razem wychodzić, przestałem o tym myśleć.
Przekręcił się
i nagle stanął ze mną twarzą w twarz, opierając się o barierkę balkonu. Oderwał
oparte na niej łokcie i złapał za kołnierz mojej rozpiętej koszuli w kratę pod
którą miałem biały t-shirt, przyciągając mnie bliżej. Serce przyśpieszyło mi
furiacko, miałem wrażenie, że sam Luhan słyszy jak łomocze ono w mojej piersi.
Lekki,
przyjemny wiatr owiał nasze twarze. Włosy rozsypały się na jego twarzy, rzucone
podmuchem powietrza. Grzywka przysłoniła jego szklące się oczy.
Sprawiając
wrażenie jakby dopiero teraz sobie o tym przypomniał, wziął filtr papierosa do
ust, zaciągając się nim i wypuścił dym w powietrze nad nami. Mdła mgiełka
unosiła się w górę, w końcu i tak znikając w ciemności nieba.
- Wciąż
chciałbyś zniknąć na kilka dłuższych chwil?
- Tak, wydaje
mi się, że tak.
- Więc bądź
gotowy jutro… - Spojrzał na zegarek, który miał na ręce, zacinając się. – Och,
nie. Bądź gotowy dziś rano.
Świetne!
OdpowiedzUsuńJak ja kocham to opowiadanie. ;; Pomimo tego, że sytuacja pomiędzy Sehunem i Luhanem jest dziwna. Tzn. nie tyle dziwna, co intrygująca, bo kurcze, niby mają jakąś tam więź, ale obydwoje są oddzielnymi umysłami, każdy przezywa emocje inaczej, i skąd mam wiedzieć, czy jednak Luhanowi nagle nie odbije i przestanie rozmawiać z Sehunem. Ale tak naprawdę, nie dlatego, że się obraził. I jest mi teraz smutno. :<
OdpowiedzUsuńkisski
https://33.media.tumblr.com/efb2629e5d5ed63b9083d686d7721a52/tumblr_n4swbfpt1X1rop5zlo1_500.png
UsuńCóż ja mogę powiedzieć. Piękne. Jak zawsze, Yume. Bądźmy szczere. Piszesz genialnie i nic tego nie zmieni, więc masz NIGDY w to nie wątpić, rozumiesz? Należysz do grona tych autorek, które naprawdę potrafią pisać, a nie tylko udają, że potrafią.
OdpowiedzUsuńJestem dość ciekawa, gdzie się wybiorą nasi główni bohaterowie. Kocham to, że wciąż palą i to, że ich rozmowy pełne są takiej magi i tego klimatu, który kocham.
Życzę weny, a przede wszystkim tego, żebyś nigdy nie wątpiła w swój talent!
Takiego klimatu szukałam. Takiego opowiadania potrzebowałam. Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńCzekam na następne rozdziały. Klimat w tym opowiadaniu jest boski. Więc...czekam.
OdpowiedzUsuńMiś Yogi.