3. Hi, I exist [hunhan]

Dziś króciutko, ale myślę, że wreszcie (powolutku) na temat. Nie ukrywam, że chciałabym dodawać HIE co tydzień w weekend. Sama z siebie byłabym dumna, ale niczego nie obiecuję, bo sama nie wiem, jak to może być. 

Przez moją głowę przeszło pytanie, kim jest wspomniany Minseok, choć w głębi serca chyba nie chciałem się dowiadywać.
- Uch, nie… Jestem z Sehunem i, no właśnie, musisz go wreszcie poznać. – Usłyszałem, jak odpowiada. Stukot kroków z każdą sekundą był coraz bardziej wyraźny, aż wreszcie stanął w drzwiach od sypialni z dziewczyną u boku.
Początkowo myślałem, że będzie to ta sama kobieta, z którą przychodził kiedyś do baru. Ale przypomniałem sobie, jak jednoznacznie dał mi do zrozumienia, że ich kontakt się urwał. Teraz zostałem utwierdzony w tym przekonaniu. Dziewczyna stojąca obok niego posiadała długie, czarne włosy, które sięgały jej niemal do pasa. Miała na sobie białą koszulkę bez nadruku, wsadzoną w jasne jeansy z podwiniętymi nogawkami. Ciemnozielony płaszcz zsuwał się z jej szczupłego ramienia. W dłoni trzymała telefon, a w uchu wciąż miała słuchawkę. W jednej chwili zrozumiałem, jak bardzo do siebie pasują. W następnej poczułem nieprzyjemny chłód i ukłucie w piersi. A w kolejnej coś na wzór irytacji.
- Sehun, to jest Hyeri – Luhan odezwał się. Z niechęcią wstałem, samemu również przedstawiając się.
Posłała w moją stronę przyjazny uśmiech, a jej ręka otarła się o dłoń Chińczyka, kiedy mówiła, że nie będzie nam przeszkadzać i pójdzie. Zacisnąłem szczękę, odprowadzając ją wzrokiem.
W przedpokoju przez krótką chwilę cicho o czymś rozmawiali, ale słowa były niezrozumiałe. Potem usłyszałem tylko odgłos zamykanych drzwi i wrócił do pokoju, zajmując swoje poprzednie miejsce.
- Kto to był? – zapytałem. Z czystej ciekawości, tak mi się wydawało. Choć czułem, że po prostu muszę wiedzieć. Nawet jeśli niekoniecznie powie mi prawdę.
- Hyeri to moja przyjaciółka – powiedział. Pogłaskał kota, który nawet nie wiem skąd się tam wziął. – Nie mam pojęcia co tutaj robi. Nie mieszka w Seulu.
Przytaknąłem na znak, że rozumiem. Tak naprawdę w ogóle nie ciekawiło mnie, co tutaj robiła. Nie interesowało mnie nic oprócz tego, że znów zostaliśmy sami.
Przyglądałem mu się nieustannie. Jego ręka gładziła futro zwierzaka, który mruczał błogo, rozłożony na udach swojego właściciela. Ale wzrok Luhana był nieobecny, wbity w przestrzeń. Chyba zastanawiał się nad czymś.
- Mogę o coś spytać? – odezwał się, zakłócając ciszę. Płyta już dawno się skończyła.
- Możesz – zgodziłem się. – Ostatnio pytasz się mnie dość często.
- Taka taktyka. Ty chciałeś, żebym ci o sobie opowiedział, a ja wolę zadawać pytania. Z odpowiedzi można dowiedzieć się znacznie więcej niż mógłby przypuszczać sam odpowiadający. Wystarczy umieć czytać między wierszami i umiejętnie wyciągać wnioski.
- I czego zdążyłeś się dowiedzieć?
- Cholernie boisz się smutku, Sehun. Między innymi tego.
Miał rację. Ale nie odpowiedziałem. – Chociaż nie musisz. Od czegoś przecież jestem.
- Chcesz powiedzieć, że jeśli zadzwoniłbym do ciebie o drugiej w nocy, mówiąc, że mi źle, przyjechałbyś do mojego mieszkania tylko po to, żeby być?
- Właśnie to chcę powiedzieć.
Ścisnąłem skrawek jasnoniebieskiej pościeli, chociaż czułem, że moje dłonie zostały pozbawione siły. Jeszcze nigdy wcześniej nie powiedział mi czegoś tak ważnego.

**
Po kilku dniach postanowiłem sprawdzić, czy jego słowa naprawdę były szczere. Chociaż nie wiem, czy ,,sprawdzić’’ to odpowiednie słowo. Wierzyłem w jego intencje. Nie wierzyłem, że mógłby kierować je w stronę kogoś takiego jak ja. Jednak zdobyłem się na krótkiego sms-a.
Nie wiedziałem czemu tak się czułem. Nie miałem zielonego pojęcia co stało za przyczyną mojej chęci do zaprzestania istnienia na kilka dni. Myślę, że po prostu nie byłem świadomy tego, co działo się z moimi uczuciami.
Słuchałem My Chemical Romance w środku nocy i chyba starałem się przestać na chwilę myśleć. Nie interesowało mnie, czy rano sąsiedzi będą się skarżyć na hałas. To było nieistotne.
Nie zorientowałem się, kiedy dotarł na miejsce. Nie jestem pewien, czy nie pukał, czy ja najzwyczajniej w świecie nie słyszałem. Ale kiedy poczułem dłonie na swoich ramionach, wiedziałem, że to on.
Spojrzałem nieco nieprzytomnie na jego twarz. W ogóle nie wydawał się być zaspany i stwierdziłem, że jego noc też zaliczała się do bezsennych.
- Chodź, coś ci pokażę. – Złapał moją rękę i pociągnął w stronę balkonu. Zimne powietrze uderzyło w moje ciało. Wzdrygnąłem się.
Położył moją dłoń na chłodnej barierce, a ja zacisnąłem na niej palce, stając tuż obok niego. Nie pozostawiliśmy centymetra wolnej przestrzeni między naszymi ciałami. Wyciągnął z kieszeni papierosy i podał mi jednego. Potem podpalił sobie i mnie.
- Sehun? – szepnął.
Mruknąłem tylko niezrozumiale na znak, że słucham. – Zaciągnij się i spójrz przed siebie. Jest inaczej niż w dzień, prawda?
Miał całkowitą rację. Nigdy nie zwracałem uwagi na to, jak piękny widok rozciąga się za moimi oknami o tej godzinie. Chyba powinienem zacząć dostrzegać detale.
Nie do końca wiedziałem, czemu miało to służyć. Ale mimo wszystko poczułem się spokojniejszy. Tym bardziej, że stał obok, a wszystkie światła odbijały się w jego oczach. Wyglądał magicznie. – Wsłuchaj się uważnie – dodał po kilku minutach.
Zrobiłem jak kazał. W tamtym momencie dźwięki miasta rozchodziły się jakby z echem. Wydawało mi się, że są przyciszone, jakbyśmy byli w jakiejś ochronnej bańce. – Weź teraz głęboki oddech. Czujesz to wszystko?
Pokręciłem głową na znak, że czuję. Wciąż nie wiedziałem co to ma do złego humoru, aczkolwiek stwierdziłem, że nie ma najmniejszego sensu zastanawiać się nad tym, jeśli mimo niezrozumiałości to pomaga. Czułem się… Lepiej. Jakbym przedtem był całkowicie pijany, a potem wytrzeźwiał w ciągu kilkunastu sekund.
Oparł się o mój bok, poczułem jak drży pod wpływem zimna. Całkiem odruchowo przyciągnąłem jego kruche ciało do siebie, obejmując ramieniem. Późna godzina i jakiegoś rodzaju odurzenie wszystkim co mnie otaczało sprawiły, że nie do końca myślałem nad tym, co robię. Dlatego nie wiem, czy ze strony Luhana to również było działanie pod wpływem chwili, czy jednak w pełni świadome posunięcie, ale ułożył po prostu głowę na moim barku, przymykając oczy.
Niedopalony papieros ćmił się sennie między jego palcami. Blada dłoń z chudym szlugiem w ręku na tle rozciągającego się nad wciąż oświetlonym miastem czarnego nieba to coś, co cholernie mnie zafascynowało. W pewnym sensie byłem też chyba oszołomiony jego bliskością. Tak naprawdę decydując się na taki ruch byłem jak ktoś, kto wchodzi na niepewny lód. Albo przejdę, albo lód pęknie pod moimi nogami i utonę. Z nim było tak samo. Pozwoli mi być blisko albo odrzuci brutalnie w trosce o samego siebie.
Ale miałem go przy sobie właśnie w tamtej chwili i czułem coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Przez to odleciałem. Do tego stopnia, że musiał powtórzyć moje imię dwa razy, bym wrócił na ziemię.
- Myślałeś kiedyś, żeby odciąć się od tego na kilka dni? Po prostu wsiąść w samochód i odjechać? Zniknąć. Przestać liczyć się z pracą, studiami…
Spojrzałem na niego z ciekawością. Wydawał się być całkiem poważny, chociaż nieco nieobecny. Trzymał swoją rękę na mojej własnej, którą wciąż go obejmowałem, układając dłoń na moim nadgarstku.
- Tak. Myślałem nad tym dość często zanim się poznaliśmy.
- Zanim się poznaliśmy? – Odwrócił głowę, by na mnie spojrzeć.
- Kiedy zaczęliśmy razem wychodzić, przestałem o tym myśleć.
Przekręcił się i nagle stanął ze mną twarzą w twarz, opierając się o barierkę balkonu. Oderwał oparte na niej łokcie i złapał za kołnierz mojej rozpiętej koszuli w kratę pod którą miałem biały t-shirt, przyciągając mnie bliżej. Serce przyśpieszyło mi furiacko, miałem wrażenie, że sam Luhan słyszy jak łomocze ono w mojej piersi.
Lekki, przyjemny wiatr owiał nasze twarze. Włosy rozsypały się na jego twarzy, rzucone podmuchem powietrza. Grzywka przysłoniła jego szklące się oczy.
Sprawiając wrażenie jakby dopiero teraz sobie o tym przypomniał, wziął filtr papierosa do ust, zaciągając się nim i wypuścił dym w powietrze nad nami. Mdła mgiełka unosiła się w górę, w końcu i tak znikając w ciemności nieba.
- Wciąż chciałbyś zniknąć na kilka dłuższych chwil?
- Tak, wydaje mi się, że tak.
                - Więc bądź gotowy jutro… - Spojrzał na zegarek, który miał na ręce, zacinając się. – Och, nie. Bądź gotowy dziś rano.

6 komentarzy:

  1. Jak ja kocham to opowiadanie. ;; Pomimo tego, że sytuacja pomiędzy Sehunem i Luhanem jest dziwna. Tzn. nie tyle dziwna, co intrygująca, bo kurcze, niby mają jakąś tam więź, ale obydwoje są oddzielnymi umysłami, każdy przezywa emocje inaczej, i skąd mam wiedzieć, czy jednak Luhanowi nagle nie odbije i przestanie rozmawiać z Sehunem. Ale tak naprawdę, nie dlatego, że się obraził. I jest mi teraz smutno. :<
    kisski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://33.media.tumblr.com/efb2629e5d5ed63b9083d686d7721a52/tumblr_n4swbfpt1X1rop5zlo1_500.png

      Usuń
  2. Cóż ja mogę powiedzieć. Piękne. Jak zawsze, Yume. Bądźmy szczere. Piszesz genialnie i nic tego nie zmieni, więc masz NIGDY w to nie wątpić, rozumiesz? Należysz do grona tych autorek, które naprawdę potrafią pisać, a nie tylko udają, że potrafią.
    Jestem dość ciekawa, gdzie się wybiorą nasi główni bohaterowie. Kocham to, że wciąż palą i to, że ich rozmowy pełne są takiej magi i tego klimatu, który kocham.
    Życzę weny, a przede wszystkim tego, żebyś nigdy nie wątpiła w swój talent!

    OdpowiedzUsuń
  3. Takiego klimatu szukałam. Takiego opowiadania potrzebowałam. Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następne rozdziały. Klimat w tym opowiadaniu jest boski. Więc...czekam.
    Miś Yogi.

    OdpowiedzUsuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!