4. Hi, I exist [hunhan]


Przepraszam za opóźnienie, ale złapała mnie blokada twórcza. No i... Proszę, bądźcie cierpliwi! //khem 

Wyszedł z mojego mieszkania zaraz po tym jak do połowy przesłuchaliśmy The Black Parade. W tym czasie nie mówił zbyt wiele. Nie wiem, czy ze zmęczenia, czy z jakiegoś innego powodu, ale nie pytałem o to, wiedząc, że i tak nie odpowiedziałby. Chyba po prostu taki miał nawyk.
Chciałem odprowadzić go do domu, ale nalegał, bym został u siebie i zaczął się pakować.
- Będę przed piątą trzydzieści. Przepraszam, że tak wcześnie – powiedział i wyszedł.
Przez kilka dłuższych chwil bezczynnie patrzyłem w drzwi, zastanawiając się jakim cudem w tak krótkim czasie stał mi się dla mnie tak cholernie ważny.
Z tym dziwnym pytaniem krążącym po mojej głowie wróciłem do sypialni i dotarło do mnie, jak bardzo zmęczony jestem.
Zadrżałem pod wpływem chłodu, który wpadał do mieszkania przez otwarte drzwi balkonowe i wyciągnąłem z szafy walizkę. Chciałem być samodzielny, a teraz przygotowywałem się do wyjazdu, nawet nie wiem gdzie, z chłopakiem, którego ledwo znam.  
Zdecydowałem wziąć zimny prysznic przed spakowaniem się, mając nadzieję, że chłodna woda w jakiś sposób mnie orzeźwi. Gdy spojrzałem z lustro po wyjściu z kabiny, odniosłem wrażenie, że nie widzę samego siebie. Czułem, że patrzę na całkiem innego, obcego mi mężczyznę.
Zastanawiające było to w jak wielkim stopniu przyczynił się do tego Luhan.
Zakładając od niechcenia białą koszulkę, wróciłem do sypialni, by wrzucić do walizki wszystko to, co wpadło mi w dłonie. Kilka płyt, książek, koszule, t-shirty, spodnie, jakieś bluzy i buty.
Mentalnie czułem się całkiem nieobecny, zakopany gdzieś w piachu innego wymiaru rzeczywistości. Z nim i jego uśmiechem u boku.
Zaprzestanie bezmyślnego wbijania wzroku w pełną po brzegi walizkę zajęło mi kilka dobrych minut. Z dziwnym uczuciem czającym się w moim sercu postanowiłem do końca przesłuchać płytę i przeczekać tę krótką godzinę, która pozostała mi do ponownego zobaczenia jego delikatnej, dziecięcej twarzy.
Okazało się, że to było tylko durne złudzenie szybko mijającego czasu. W rzeczywistości te sześćdziesiąt minut były jednymi z najdłuższych w moim życiu. Każda minuta wydawała mi się trwać wieczność, a płyta zdawała się nie mieć końca.
W pewnym momencie zrobiłem się głodny i kiedy wstałem, chcąc zajrzeć do lodówki, usłyszałem dzwonek i czyjeś lekkie kroki. Jego zimna dłoń złapała moje nagie przedramię, gdy spytał, czy jestem gotowy. Skinąłem jedynie głową, wskazując na stojącą w rogu przedpokoju walizkę. Zawtórował mi kiwnięciem i wyciągnął wolną rękę z kieszeni płaszcza. Mała karteczka, którą w niej trzymał zaszeleściła, kiedy ścisnął ją w zaczerwienionej od zimna dłoni. Wyglądał na zmartwionego.
- Więc chodźmy. – Puścił mnie, a ja pragnąłem poprosić, by tego nie robił. Podążyłem za nim, kiedy wycofał się do drzwi.
Na zewnątrz było zimno, ostry wiatr podsycał bliską zera temperaturę, kiedy w biegu zakładałem płaszcz, zamykając drzwi od bloku.
Podprowadził mnie do stojącego pod bramą czarnego samochodu. Mężczyzna, który siedział na miejscu skinął głową na przywitanie. Zrobiłem to samo zanim wsiadłem do auta razem z Luhanem.
Nikt nie odezwał się ani słowem. Na miejscu pasażera siedziała Hyeri i niespecjalnie mi się to podobało.
Chłopak odpalił samochód i ruszyliśmy.
Miasto dopiero zaczynało budzić się do życia. Pojedyncze samochody mijały się szerokimi ulicami. Patrzyłem z niezdrową ciekawością w las budynków, który otaczał nas ze wszystkich stron i zacząłem zastanawiać się kto o zdrowych zmysłach kocha życie w tej zabetonowanej dżungli.
Odpowiedź była najprostsza na świecie: Ja.
W pewnym sensie zawdzięczam temu miastu spotkanie jego.
Tak naprawdę podejrzewałem, że zmieniłem się od dnia, w którym nasze drogi skrzyżowały się. Czułem się w ostatnich tygodniach inaczej. Może trochę dziwnie. I wiedziałem, że Luhan był tego powodem. Jedyne czego nie wiedziałem, to czy mam się cieszyć, czy może jednak żałować.
- Sehun?
Zwróciłem głowę ku jego własnej. W panującym jeszcze półmroku i świetle latarni zza samochodowej szyby wyglądał na zmęczonego.
- Możemy porozmawiać?
- Oczywiście.
Nigdy wcześniej nie pytał mnie o takie rzeczy. Zawsze mówił, kiedy miał na to ochotę albo milczał, kiedy tego chciał.
- Człowiek jest strasznie niestabilną jednostką. Ludzie znikają nawet nie wiedząc kiedy.
- Do czego zmierzasz?
- A wiesz co jest w tym wszystkich najbardziej gubiące? – Zignorował moje pytanie. Nie miałem mu tego za złe. Być może nawet nie chciałem tego wiedzieć już w tamtym momencie. – Naiwna wiara w to, że kiedyś zostaną z kimś na dłużej. Dlatego proszę, żebyś nie myślał, że będę z tobą całe wieki.
Jego słowa sprawiły, że doznałem uczucia, którego nigdy nie chciałem doświadczyć. Zapragnąłem wysiąść i uciec od jego szkolących się oczu. A tak naprawdę jednie zdobyłem się od odwrócenie głowy z powrotem do szyby. Widziałem w niej swoje odbicie i znużenie, które spływało po mojej twarzy. Para siedząca z przodu w ogóle nie zwracała na nas uwagi. Może to i lepiej.
Minuty mijały jak szalone, a każdy w tym samochodzie wydawał się być myślami daleko od reszty. Nie wiem nawet kiedy zaczęło się przejaśniać.
Piosenka lecąca z radia idealnie nadawała przygnębiającego nastroju; niekoniecznie takiego, jakiego chciałem.
Przez następne półtora godziny Luhan nie odezwał się ani słowem. Ja też tego nie zrobiłem. Zawładnęła mną jakiegoś rodzaju gorycz, która nie pozwalała mi wykrztusić ani słowa.
- Jeszcze możesz się rozmyślić i wrócić z nimi do centrum. – Usłyszałem jak wyszeptał.
Otworzyłem oczy i spojrzałem niespokojnie na jego twarz. Nie miałem pojęcia, która była godzina i kiedy zrobiło się tak jasno. Ale Luhan wyglądał bardziej blado niż zazwyczaj.
- Słucham?
- Już dojeżdżamy.
Nie odpowiedziałem.
Samochód zatrzymał się po jakiś dwudziestu minutach przed bramą do małego domku. Wyszedł, prosząc mnie, żebym zrobił to samo.
- Więc jesteś pewien?  
Domek był mały, ale przytulny. Dokładnie taki jaki powinien być, jeśli ma służyć do zapomnienia o całym życiu zewnętrznym na kilka nic nie wartych dni. Osiedle było skromne, drzewa otaczały wszystkie mieszkania ze wszystkich stron. Każdy budynek był oddzielony od następnego o kilkadziesiąt metrów, jakby rzeczywiście miała to być jakiegoś rodzaju bańka ochronna. Cisza panowała wszędzie, nawet liście wydawały się nie szeleścić aż tak głośno jak w centrum.
Gdzieś pomiędzy schodami a pokojem, w którym miałem rozpakować rzeczy zapomniałem o całej swojej goryczy. Za to nabawiłem się bólu głowy i zacząłem zastanawiać się, co jest gorsze.
- Sehun, przepraszam. – Odłożyłem książkę na szafkę i odwróciłem się w stronę drzwi. Opierał się o framugę z rękoma skrzyżowanymi na piersi. W prosto zaczesanej grzywce i za dużym, szarym t-shirtcie wyglądał jak licealista. Westchnąłem ciężko i usiadłem na łóżku, opierając łokcie o kolana.
- W porządku. Naprawdę nie masz za co przepraszać.
- Wydaje mi się, że mam. Czuję, że sprawiłem ci przykrość, a tego nie chciałem.
- Nie jestem na ciebie zły.
- Strasznie trudno jest cię rozszyfrować.
- Z wzajemnością – pomyślałem, unosząc brwi zaskoczony.
- Nie wiem, czy to po prostu taka maska i w ten sposób bronisz się przed uczuciami, ale nie okazujesz dosłownie swoich uczuć. Nigdy nie wiem, jaki tak naprawdę masz humor i czy cieszysz się, że mnie widzisz.
Nie znałem go od tej strony. Nie miałem pojęcia, że istnieje Luhan, który interesuje się tym, co tak naprawdę czuję. Do tej pory po prostu był i, wydaje mi się, że starał się w ciszy badać sytuację. Albo nawet i nie. Nigdy nie pytał o szczegóły, nie wydawał się być tym zainteresowany. Tylko palił ze mną papierosy, słuchał piosenek, których tytuły widziałem pierwszy raz w życiu i rozmawiał na niekonkretne tematy, pijąc kawę i chodząc na spacery.
- Przykro mi, nie umiem udzielić ci odpowiedzi – odpowiedziałem szczerze. Bo faktycznie nie byłem w stanie.
- Po prostu nie wiesz.
- Tak, masz rację. Po prostu nie wiem.
Wycofał się z pomieszczenia w stronę schodów, mówiąc, że pójdzie zrobić kawy. Zostawił mnie samego z natłokiem myśli, uporczywie dzwoniącym telefonem, który leżał na poduszce i przygnębiającą pogodą za oknem.

**
- Byłeś kiedyś w takiego rodzaju relacji, która wypruwała z ciebie resztki wartości i utopiła twoją godność w literach stron bardziej paskudnych książek niż twoje samopoczucie? – zapytał. Z kaw przenieśliśmy się na kakao, jednogłośnie stwierdzając, że nam obu przyda się sen tej nocy. Trzecia popołudniu nadeszła bardziej niespodziewanie niż cokolwiek innego tego dnia, bo miałem wrażenie, że pięć minut temu była dziesiąta.
Siedzieliśmy na podłodze z kubkami w dłoniach i słuchaliśmy muzyki lecącej z laptopa, którego ustawił w rogu salonu. Rolety były do połowy zasłonięte i było jeszcze ciemniej niż powinno być, ponieważ z oknami sąsiadowały korony łysych drzew, rzucające cień na tę stronę domu. Nie miałem pojęcia, gdzie kończył się gruby koc, na którym siedzieliśmy, a gdzie zaczynały te, którymi byliśmy przykryci.
- Nie, nie byłem. Takim relacjom nie powinno się pozwalać na prawo bytu.
Pokiwał głowę i spuścił wzrok, wbijając je w swój kubek. Było ciepło i sennie, nie wiem jakim cudem.
Coś go trapiło.
- Hyeri zabrała mnie tu pierwszy raz, kiedy tkwiłem w tym gównie po uszy. Cholernie się posypałem w zadziwiająco krótkim czasie. Próbowałem wszystkiego, co tylko mogłoby mnie od tego odciągnąć chociaż na kilkanaście sekund. Więc zacząłem wpadać w różne świństwa i czytać książki; to ostatnie już mi pozostało. Ale chodzi o to, że ona zamknęła się ze mną w tym miejscu na kilkanaście dni i kazała przestać o tym wszystkim myśleć. O dziwo pomogło. A teraz przyjechała do mnie i po prostu powiedziała, że mam się tam wybrać.
- A dlaczego wziąłeś mnie ze sobą? – zapytałem.
- Myślę, że dowiesz się o tym innym razem. 

7 komentarzy:

  1. Tak jak kocham Hyeri w normalnym życiu, tak tutaj mnie doprowadza do szału, chociaż nawet nie zrobiła nic złego. Spokojnie, to tylko moja zazdrość, której nikt nie zrozumie. Chcę już kolejny rozdział, bo ta sytuacja mnie tak wciąga. I oh god, opisuj tak melancholijnie dalej, bo moja wyobraźnia to wszystko tak idealnie widzi, tylko że zamiast hunhana jestem główną rolą ja. (cicho, to nie ważne XD) I... zawsze jak czytam to opowiadanie, to staję się bardzo smutna.
    :<<<< kocham

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, te opowiadanie ma w sobie specyficzny klimat. Wyczuwam tą woń, i az mnie ciągnie do niej. Nie wiem jak mam opisać to wszystko, ale kocham to. Kocham szczerą miłością i chyba mi już tak pozostanie. Dziękuję ci za te opowiadanie.
    Miś Yogi

    OdpowiedzUsuń
  3. No więc tak:
    Niedawno znalazłam twojego blog i postanowiłam przeczytać wszystkie rozdziały. Nie ukrywam zachwytu. Zazdroszczę Ci talentu.
    Uwielbiam Hunhana w takim klimacie. Sehun chyba się zakochał, a Luhan odwzajemnia jego uczucia. Proszę, powiedz, że tak jest. Ta tajemniczość jest cudowna. Wydaje mi się, że Oh powinien być na miejscy Lulu. Bardziej pasuje do tej roli. To w jaki sposób piszesz jest magiczne.
    Przemyślane, bez błędów (nic nie zauważyłam), godne poświęcenia kilku minut. Szkoda, że takie krótkie.
    Nie mam pojęcia co mam jeszcze napisać. Chciałam, żeby ten komentarz był długi i dodawał ci mobilizacji do dalszego pisania ale nie wyszło, szkoda.
    Pees: Czekam na następny rozdział. Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry wieczór, Yumę.
    Zgłaszam się jako wierna fanka HIE i na wstępie mówię, żebyś nie przepraszała za jakiekolwiek opóźnienia. Jesteś człowiekiem, zdarzy Ci się blokada twórcza i nie sądzę, żeby ktokolwiek na Ciebie krzyczał z tego powodu. Zwłaszcza, jak po przerwie dostaje do czytania takie cudo.
    Powiem Ci szczerze, że chyba zaniedbałam hie i żeby nie pogubić się w akcji, po prostu przeczytałam całe od nowa (oczywiście z największą przyjemnością). I jestem wniebowzięta, nie tylko nad tym rozdziałem, ale nad tą historią. Mówiłam milion razy, ale powtórzę milionowy pierwsze - kocham to opowiadanie, ten klimat, tę narrację, tych wykreowanych przez Ciebie bohaterów. Idealne jest na zimowe wieczory z kubkiem herbaty czy kawy.
    O, i przekonałaś mnie do HunHana. Może nie do wszystkich na świecie, ale przynajmniej do tej polskiej części.
    Luhan, gdy powiedział, że nie zawsze będą razem; było mi przykro. Nie wiem jeszcze, co się stało Luhanowi, ale mam nadzieję, że niedługo rozwiniesz ten wątek.
    Plus, zapunktował u mnie późniejszymi pytaniami o samopoczucie Sehuna. Widać było, że się nim przejmuje i może nawet troszczy? Za to Sehun jest tutaj taki prawdziwy, ma typowe ludzkie reakcje na raniące słowa, czy czyny i chyba to jest w tym wszystkim najpiękniejsze - realizm.
    Doskonale widziałam tę scenę, w której piją kakao, wokół nich jest typowy wystrój małego domku, a oni są ubrani w swetry (zawsze i wszędzie wciskam za duże swetry, nieważne. xD). Proszę, oddaj talent.
    Mam nadzieję, że cokolwiek zrozumiałaś z tego komentarza. Chyba nie powinnam komentować niczego tuż po przeczytaniu, w mojej głowie jest wtedy tysiąc myśli i nie umiem ich pozbierać. Przykład powyżej.
    Weny do następnego rozdziału oraz duże hwaiting dla Ciebie, psiaku.
    levi. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Yume, plss. Znów mi to robisz.
    Może zacznę od tego, że siedzę w pokoju, jest ciemno, nie wiem co piszę (więc spodziewaj się błędów x"D) Przeczytałam ten rozdział od razu, gdy go opublikowałaś. Ale dopiero teraz mam czas na skomentowanie.
    Więc tak.
    Chcę tam smuta. Wiem, że się wahasz, ale serio...ten klimat, w tym domu, smut, hunhan...to się aż prosi, no. Oczywiście, to Twoja decyzja.
    Rozmowy między Sehunem, a Luhanem są takie szablonowe. Nie wiem już co myśleć. Luhan go opuści? Mam wrażenie, że tak. To zaczyna się robić dość przykry angst.
    Ich milczenie też pozostawiło wiele do życzenia.
    Czuję jednak, że Lu nie pozwoli zniszczyć tego, co miedzy nimi jest. W ogóle czasem mam wrażenie, że to Sehun jest uke w tej ich psychicznej relacji xD
    Pisz, pisz sobie spokojnie. Pamiętaj, że wena zawsze wraca~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze też była bym za smutem... jakoś tu tak ładnie pasuje.

      Usuń
  6. Uwielbiam to opowiadanie, zawsze kiedy wpadam w zły nastrój mam nadzieje, że jest nowy rozdział. Jest to tak cudowne pod tyloma względami. Jedno z niewielu opowiadać przy którym tak się wczówam.

    OdpowiedzUsuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!