7. Hi, I exist [hunhan]

Nawet nie mam zielonego pojęcia co napisać w notce autorskiej. Zdaję sobie sprawę, że z każdym kolejnym rozdziałem jestem coraz bliżej końca i mam ochotę rzucić się z okna. Chcę wam też podziękować za wszystkie komentarze! Jesteście cudowni. 

            Spojrzałem na niego z góry, marszcząc brwi. On zrobił to samo i kiedy mój wzrok skrzyżował się z jego szczenięcymi oczami, mógłbym przysiąc, że czułem się niepokonany.
            - Czasem warto pozostawić magiczne rzeczy tylko w swojej głowie – powiedziałem.
            - Chyba masz rację. Ale niekiedy mogą stać się nieprzyjemne. Wtedy powinno się ich pozbyć. Ale… Uch… – Westchnął, przerywając. Podniósł się do siadu i położył dłoń na mojej piersi w miejscu, w którym znajdowało się serce. – Mimo wszystko nigdy nie chciałbym, żebyś o mnie zapomniał.
            Poczułem łzy w oczach. Znowu. Doświadczyłem czegoś paskudnego, czego nie potrafię zdefiniować. Myślę, że nikt by nie potrafił. Ale odpowiednikiem tego prawdopodobnie były słowa ,,to boli’’, jakkolwiek żałośnie brzmiały.
            - Luhan – syknąłem i również się podniosłem. – Jeśli jest coś, co chcesz mi przekazać, to zrób to tu i teraz. Nie potrafię już czytać między wierszami. Tak samo jak nie potrafię już ignorować wszystkich twoich słów i tego jak cholernie boli mnie to co się dzieje. Przestaję czuć się na siłach, żeby to znosić. Już chyba nie potrafię.
            Milczał, kiedy przestałem mówić. Mijały sekundy, może minuty, a on nic nie powiedział. Jego głowa była opuszczona. Grzywka przysłaniała mu twarz. Zaciskał dłonie w pięści, a mi najzwyczajniej w świecie zachciało się płakać.
            - Nie mogę policzyć ile razy przepraszałem za to, jak się czuję i kim jestem – zaczął. Spojrzał na mnie, a jedna łza, nad którą nie zdołał zapanować, uciekła z kącika jego oka, wędrując mozolnie po jego policzku. – Nie mogę policzyć ile razy przepraszałem za to, że w ogóle jestem, Sehun. Po prostu nie chcę, żeby kiedykolwiek mi cię zabrakło, nawet jeśli w tym momencie uznasz, że kłamię.
            - Właśnie dlatego to wszystko mówisz? – Nie potrafiłem o to nie spytać.
            - Chyba tak. Może po prostu się boję?
            - Chyba obaj po prostu się boimy.
            Wstałem i poprosiłem, żeby zrobił to samo. Podprowadziłem go do okna, a on uprzednio przełączył tryb w laptopie. Piosenki z playlisty znowu zaczęły lecieć jedna po drugiej. Coś wreszcie się ruszyło. Stanąłem tuż za nim i objąłem go, opierając się policzkiem o jego skroń. Śnieg prószył z umiarem, wielkie płatki tańczyły w ciemności nieba, niektóre lądowały na szybie przed nami. Widziałem w niej nasze odbicie. Patrzyłem jak jego twarz złagodniała, kiedy spoglądał przed siebie.
            - Mówiłeś, że nienawidzisz jesieni. A jak jest z zimą?
            - Zima jest delikatna. Przepełniona zapachem cynamonu i mlecznej czekolady. Rozjaśniona bielą śniegu. Przesiąknięta atmosferą długich wieczorów. Pobudza zmysły, te najbardziej subtelne, i chyba właśnie za to ją kocham.
            - A czy długie, zimowe wieczory nie są przypadkiem idealną okazją do czytania książek?
            - Jeśli pozwolisz mi myśleć o czymś innym w zimowe wieczory, to nie będą idealną okazją do czytania. – Uśmiechnął się słabo. Poczułem, że miękłem.
            Odwróciłem go do siebie przodem i spojrzałem prosto w jego oczy. Uśmiech mu poszerzał, a ja zorientowałem się, że stoję twarzą w twarz z najpiękniejszą istotą na ziemi. Przyłożyłem dłoń do jego policzka, drugą obejmując jego szyję i pocałowałem go. Ale już nie tak po prostu. Chyba jedynie tak głęboko.
            Poczułem jak się wzdrygnął, a chwilę później gorzki szloch wpadł prosto w moje usta i niewiele się zastanawiając, przyciągnąłem go do siebie ręką, która go obejmowała. Oparłem głowę na jego ramieniu, on zrobił to samo.
            - Nawet jeśli cały świat cię zdradzi, nadal będę stał z tobą – wyszeptałem, wiedząc, że usłyszy. Uścisk na materiale mojej bluzy stał się silniejszy. – Tylko i wyłącznie z tobą.
            Nie wiem, kiedy coś znowu w nas uderzyło. Coś zachłannego, odbierającego zmysły. Przegapiłem również moment, w którym pod moimi plecami pojawił się materac łóżka, a pod jego piersią – moja pierś. To było jak jednorazowe przyćmienie umysłu. Jakbym był na kilkuminutowym haju. Kiedy się ocknąłem, leżał na mnie z papierosem w ręku. Czułem jego smak na swoich wargach.
            Zaczęła lecieć kolejna piosenka. Po raz pierwszy znałem tytuł i melodię.
            Lana Del Rey.
            Nigdy specjalnie za nią nie przepadałem. Była dla mnie jedynie melancholijnym brzmieniem, przy którym dobrze mogłoby się pić ostatnie kieliszki wódki. Wtedy wciąż była dla mnie melancholijnym brzmieniem, ale takim, przy którym idealnie odbierało się nikotynowy dym prosto z ust Luhana.
            Jedna z jego dłoni była wpleciona w moje włosy, w drugiej trzymał fajkę, kiedy pochylał się nade mną, wdmuchując mgiełkę między moje wargi. Po raz pierwszy ciężar czyjegoś ciała na moim własnym był rozkoszny. Nucił cicho melodię aż dobrnęliśmy do refrenu. Zbliżył swoje usta do mojego ucha i przeszedł mnie dreszcz.
            - Hello, hello, can you hear me? I can be your china doll if you want to see me fall. [1] – Jego subtelny głos był niczym perła, kiedy mieszał się z tym, który należał do wokalistki. Ich słowa wspólnie brzmiały dla mnie jak najpaskudniejsza na świecie obietnica, sprawiły, że chciałem zasnąć i obudzić się, kiedy to wszystko już przeminie. Chyba po raz pierwszy w życiu czułem się tak kurewsko bezsilny.
            Poczułem jego palce na swoim policzku i zorientowałem się, że najzwyczajniej w świecie ścierał z niego łzy. Iskry w jego oczach zdradzały, że on też był ma skraju wytrzymałości.
            - Tyle rzeczy ostatnio się dzieje, tyle emocji jest we mnie. Chyba przestaję wyrabiać – usprawiedliwiłem się. Dopiero po fakcie zrozumiałem, że powiedziałem to na głos.
            - Potrzebujesz pauzy – stwierdził.
            - A ty? Ty jej nie potrzebujesz?
            - Jesteś moją pauzą od samego początku.
            - Co chcesz przez to powiedzieć?
            - Znalazłem w tobie swój własny spokój, Sehun.
            Zgasił papierosa w popielniczce, którą wyciągnął spod łóżka. Chowanie jej było jak ukrywanie swoich własnych słabości, które starał się przyćmić nikotyną. Było w niej tyle petów, że liczba papierosów, które wypalił w samotności od dnia naszego przyjazdu stała się zastanawiająca.
            Sięgnął po kołdrę i okrył nas, kładąc się obok mnie. Jego głowa spoczęła na mojej klatce piersiowej, kiedy objąłem go, spoglądając w stronę okna.
            Nie czułem niczego oprócz ciepła, które biło od Luhana. On sam chyba lewitował już na granicy snu i rzeczywistości. Tak przynajmniej stwierdziłem, kiedy spojrzałem na niego. Kolejną rzeczą, którą zaobserwowałem było to, że włączona lampka stawała się powoli coraz bardziej nieznośna. Pochyliłem się w jej – i zarazem Hana – stronę, by wyłączyć światło i gdy cofnąłem się, jego ręce automatycznie powędrowały za mną. Schował twarz w zagłębieniu mojej szyi i skulił się, lgnąc do mojego ciała w desperackim akcie bezsilności. Westchnął cicho, niemal niezauważalnie, kiedy ułożył się wygodniej.
            - Luhan? – szepnąłem, odgarniając kilka kosmyków jego włosów za ucho.
            - Nic nie musisz mówić. Tylko bądź tutaj i cały czas mnie trzymaj.
            To było tak cholernie piękne, słyszeć od niego takie słowa, a ja czułem się równie cholernie spokojny, kiedy zamknąłem oczy i oparłem brodę o czubek jego głowy, obejmując go mocno.  Chciałem powiedzieć, że mogę trzymać go tak przez wieczność, nie puścić jego ciała do końca swoich dni, ale jedyne na co się zdobyłem to ciche ,,dobranoc’’.

**
            Poranek nadszedł prędzej niż oczekiwałem. Choć mój organizm wciąż domagał się snu, nic nie zapowiadało, żebym zdołał jeszcze zasnąć. Luhana nie było obok tak jak ubiegłego poranka. Nie leżał przy mnie, ale odgłosy dobiegające z dołu mnie uspakajały, dając gwarancję, że nie zniknął.
            Muzyka była wyłączona, laptop zamknięty, a rolety zsunięte do samego końca szyby. Utwierdzały mnie o jego obecności tak samo jak wymiętoszona poduszka po mojej lewej.
            - Więc może jednak nie jest tylko wytworem mojej wyobraźni – pomyślałem.
            Podniosłem się do siadu i zrozumiałem, że to była bardzo zła decyzja. Pulsujący ból w mojej głowie sprawiał, że miałem wrażenie, jakby ważyła tonę. Nie mogłem nawet zacisnąć dłoni w pięści – czułem się wypruty z sił. Oczy mnie piekły, suchość w ustach tylko podsycała to, że czułem się tak jakbym w ogóle się nie czuł.
            Z trudem znalazłem się na dole. Musiałem trzymać się poręczy, schodząc po schodach, ponieważ moje ciało chwiało się na wszystkie strony.
            Siedział na blacie kuchennym. Nieco zgarbiony patrzył w okno, obserwując wciąż spadający z nieba śnieg. Trzymał papierosa w dłoni i tym razem to on czekał z kawą na mnie.
            - Źle się czujesz? – zapytał. Przyglądał mi się uważnie, kiedy stanąłem naprzeciw niego, rękoma opierając się o pulpit blatu po obu jego stronach.
            - To nic takiego – wykręcałem się. – Jestem po prostu niewyspany.
            - Och. Więc ile nieprzespanych nocy masz już na koncie w ostatnim miesiącu?
            - Nie pytaj o to – powiedziałem. Doskonale wiedział, że nie przyjmowałem słów sprzeciwu.
            - Dzisiejsza noc dała mi wiele do myślenia, Sehun – zaczął i spoważniał, a ja razem z nim. 

[1] - Lana Del Rey - Without you

6 komentarzy:

  1. Nie wiem, ale mam ochotę ryczeć. Te opowiadanie jest tak cholernie dobre, świetne, piękne i ma w sobie jakieś przemyślenia, które zabijają mnie od środka. Ta magiczna otoczka, którą wytworzyłaś, postacie jakie wykreowałaś, to po prostu miód dla moich oczu. Nie mogę uwierzyć, że te opowiadanie zmierza ku końcowi, ale wiem dobrze, że będę cholernie tęsknić. Kocham Twój styl pisania, każde słowo jest dobrze dopasowane, kocham taki styl, ponieważ łatwo mogę sobie to wszystko wyobrazić. Po prostu kocham i jeszcze raz kocham. HIE jest cudownym ff i mówię to jeszcze raz, kocham. Weny~!
    Miś Yogi

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zdążyłam skomentować ostatniego rozdziału, bo po prostu byłam po nim tak wyprana z uczuć, że nie dałam rady. Jednak teraz dokładnie wiem co chcę powiedzieć.
    Po pierwsze, kocham cię za użycie tekstu z Without you. Ta piosenka od zawsze cholernie pasowała mi do Lu Hana, a myślę, że do tego, którego wykreowałaś ty pasuje jeszcze bardziej.
    Po drugie, naprawdę nie mogę uwierzyć, że ta historia powoli zbliża się do końca. Uzależniłam się od niej, od sposobu w jaki wszystko opisujesz, wszystko jest takie perfekcyjne i wprowadza w ten melancholijny nastrój. Lubię taki rodzaj fanfiction, jeśli nie powiem, że kocham.
    Chcę ci życzyć powodzenia z dalszym pisaniem, nie tylko HIE, ale także innych ff, chcę czytać jak najwięcej twoich dzieł, z których, mam nadzieję, będziesz dumna.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie, kocham to opowiadanie. Jest przepiękne. I nie chcę końca. Mogłabym to czytać i czytać. Każdy moment w tym rozdziale był idealny, ale cały czas mnie zastanawia, czy doszło do seksu czy nie. Nie wiem, jakaś rozkojarzona jestem. Ale to co jet pomiędzy nimi jest takie piękne, że chyba nie przyzwyczaję się tak szybko, że koniec (kiedy to już nastąpi). Nie umiem napisać nic konkretnego, bo to opowiadanie zawsze obezwładnia. W tym wspaniałym sensie. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. po pierwsze czemu przed wyjściem do szkoły dopiero ogarniam że są nowe rozdziały? Tak sie zaryczałam, że z ekranu telefonu musze wszystko wycierać (chyba jest wodoodporny XD). Miałam ochote w jednym momencie tańczyć sambe a w drugim rzucić sie pod samochód. W jednej wypowiedzi był chyba podtekst a ja sie tak uśmiechnełam że mnie sie ludzie przestraszyli w domu *ale to szczegół*
    weny życzę i czekam na dalsze rozdziały *-*

    /Outsiderka szukająca pobliskiej autostrady bo Sehun (͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry, Yume.
    Jest mi wstyd. Bardzo, bardzo wstyd. Można powiedzieć, że zaniedbałam opowiadanie, a jednocześnie oczekiwałam od Ciebie dalszego ciągu. Nieładnie. Ale skoro mam trochę wolnego czasu (nudzi mi się w ferie), to pomyślałam, że czas wreszcie spiąć tyłek i coś napisać tutaj, skoro w wordzie jest tak samo jak było; pusto.
    Rozdziały są krótkie, jednak sądzę, że w hie to zaleta. Długość sprawia, że chcę bardziej oczekiwać, a niesamowite jest to, że potrafisz w takiej ilości tekstu zawrzeć tyle emocji i przemyśleń, że potrafię po przeczytaniu tego wpatrywać się tępo w ścianę.
    Good job.
    Ta piosenka Lany Del Rey mnie ostatnio prześladuje, serio :< Chociaż, jakby tak się wgłębić, nawet ona pasuje cudownie do hie. Do Luhana. Oraz w pewnym sensie do Sehuna.
    Sama symbolika papierosów palonych przez Lu jest taka... asdj, nawet nie wiem jak to powiedzieć. Kocham to.
    Błagam, nie zabij mnie za tak słaby komentarz.
    W każdym razie, nie mogę doczekać się kontynuacji~! Pisz, ponieważ masz do tego spory talent.

    OdpowiedzUsuń
  6. Okej. Siedzę w łazience i przed chwilą skończyłam wyć wiec zabieram sie za pisanie.
    Przeczytałam wszystkie rozdziały i jak już Ci mówiłam - to jest pierwszy ff z HunHanem który przeczytałam ponieważ jestem co do niego niezbyt przekonana, ale HIE rozbiło mnie na tysiące kawałeczków jakby ktoś zbił pieprzone lustro. 7 lat nieszczęścia.
    Powiem tak - idealnie wczulam sie w postać Sehuna. Nie mam bladego pojęcia dlaczego. Po prostu dokładnie odczuwalam wszystkie jego emocje - i to jest powód ze to jest cholernie dobre ff, bo o to wlasnie chodzi - żeby czytelnik wczuł sie w postać bohatera. Piękne, naprawdę.
    To ma po prostu niepowtarzalny klimat. Piękny język, cholernie wciągająca fabuła, dzieło marzeń. W sekrecie powiem że czytając to towarzyszyły mi odczucia takie jak przy czytaniu Darów Anioła które po prostu kocham nad życie i nigdy nie sądziłam ze postawie coś na równi z nimi. Cholera, tyle chciałabym powiedziec a po prostu czuje sie zagubiona i nie potrafię znaleźć odpowiednich słów żeby to wszystko opisać, a tak cholernie chc.
    Mówiłam już ze w pewnym momencie wypierdoliłam podo łazienki wyć ponieważ nadmiar emocji po prostu-
    Mam nadzieję że nie skończysz tego tak szybko. Zakochalam się totalnie i coś czuje ze za szybko sie nie wygrzebie z tego zauroczenia. Życzę weny, ponieważ to najważniejsze.
    Całuje mocno, Julcia. ~~

    OdpowiedzUsuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!