8. Hi, I exist [hunhan]

Szło mi niesamowicie źle, nawet nie chcę tego przed sobą ukrywać. Stąd tak wielki odstęp czasowy między tym rozdziałem a poprzednim. Ale aktualnie mam ferie i mnóstwo wolnego czasu, więc trzymajcie za mnie kciuki, żeby udało mi się napisać dziewiątą część nieco szybciej. 

            - Doszedłem do wniosku, że nie mogę tutaj z tobą zostać. Wiążę z tym miejscem wspomnienia, o których od dawna chcę zapomnieć. A teraz jestem tu z tobą i nie chcę za kilka tygodni położyć się do łóżka, przywołać pamięcią obraz tego miejsca i automatycznie pomyśleć o tobie.
            - O czym ty mówisz? – zapytałem. Ból został zastąpiony niepokojem.
            - O niczym. Tak naprawdę nigdy nie mówię o niczym konkretnym. To chyba jedna z moich wad.
            - Rzeczywiście tak jest.
            - I co ty na to? Nie przeszkadza ci to?
            - Kochanie kogoś nie polega na dostrzeganiu w nim samych zalet, Luhan. W sumie widzenie w kimś ideału zaczyna się dopiero, kiedy dostrzegasz jego wady, a pomimo tego w twoim sercu nic nie ulega zmianie.
            Spojrzał prosto w moje oczy i przez chwilę wydawało mi się, że chciał się uśmiechnąć, ale coś go powstrzymywało.
            Złapał moją rękę i oparł swoje czoło o to należące do mnie. Przełknął ciężko ślinę i bałem się, że zaraz zacznie płakać.
            - Wspomnienia są dla mnie na wagę złota, Sehun. Są cholernie ważne i dlatego chcę wiązać z tobą tylko te pozytywne. Rozumiesz? Chcę pamiętać tylko to, jak zasypialiśmy razem, słuchając niesamowicie komercyjnej, czasem może trochę mniej niesamowicie, muzyki. O tym, że dzieliliśmy jedną paczkę papierosów i chcę pamiętać też nasze spacery. Płytę My Chemical Romance puszczoną zdecydowanie za głośno o zdecydowanie zbyt późnej porze i widok z twojego okna. I to, że w twojej obecności nawet futro kota było bardziej miękkie.
            Zgarnąłem go ramionami. Objął mnie bez protestu, zrobiłem dokładnie to samo. To był prawdopodobnie ten rodzaj uścisku, który jest najcieplejszy na świecie, wtulił głowę w mój bark, a ja zrozumiałem, że drżał. Nie wiedziałem jedynie, czy z zimna czy z całkiem innego powodu.
            - Przepraszam, Sehun.
            - Za co?
            - Za to ile komplikacji stwarzam.
            Zacisnąłem zamknięte powieki, mocniej dociskając go do ciebie.
            Mój umysł po raz pierwszy od dawna zaczynał walczyć sam ze sobą, nie wiedząc nawet co byłoby tak naprawdę właściwe.
            Tamten dzień był pierwszym razem, kiedy dobrowolnie sam wypuściłem go z ramion. Mógł to być diametralny błąd lub pierwsze oznaki wracającej do mnie siły – niestety wtedy nie wiedziałem, co to było. Wciąż tego nie wiem i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem. Być może to było dwa w jednym.
            Bez słowa wróciłem na górę. W milczeniu ubrałem się i odświeżyłem. Luhan chyba wciąż tam siedział, chociaż możliwe, że również poszedł do siebie.
            W nocy czułem się kompletny i byłem przekonany, że wreszcie weszliśmy na wspólną ścieżkę. Rano czułem się pusty, w dodatku towarzyszyło mi wrażenie, jakby ktoś postawił między nami niemożliwą do przebicia ścianę. Najgorsze w tym wszystkim było to, że tak naprawdę to my sami się nią od siebie odgrodziliśmy.
            Chowałem swoje rzeczy z powrotem do walizki, kiedy poczułem w powietrzu zapach nikotyny. Odwróciłem się i spojrzałem za siebie – Luhan stał w drzwiach. Papieros ćmił się między jego palcami, ale nie wyglądał już tak samo pięknie. Nie kiedy kontrastował z jego zaczerwienionymi oczami.
            Płakał.
            - Czasem ludzie boją się spojrzeć w lustro, Sehun – powiedział bez emocji. Miał nieobecny wzrok wbity w okno i potargane włosy.
            - Wiem o tym.
            - Zastanawiałeś się dlaczego?
            - Nie. Nigdy o tym nie myślałem.
            Otworzył usta na sekundę, ale żadne słowo z nich nie wypłynęło. Zamknął je i przełknął ślinę, a potem zbliżył się do mnie. Schylił się, by ukucnąć obok.
            - Zazdroszczę ludziom, którzy mnie spotkali, bo mogli ode mnie uciec w każdej chwili. Ja nie mogę uciec od samego siebie choćbym nie wiem jak się starał.
            Uniosłem rękę, żeby dotknąć jego twarzy, ale uniknął kontaktu, odwracając głowę na bok. Zgłupiałem nie tylko dlatego, że po raz pierwszy naprawdę nie wiedziałem, co się dzieje, ale również z tego powodu, że wreszcie okazywał jakieś emocje w mojej obecności. Zawsze był zamknięty, jakby nosił zbroję osłaniającą go przed okazywaniem swoich uczuć. Tamtego dnia chyba postanowił ją zdjąć. – Po prostu pamiętaj, że czasem warto pozostawić niektóre magiczne rzeczy tylko w swojej głowie.
            Wstał, prosząc mnie, żebym chwilę na niego poczekał, zupełnie jakbym miał się dokądś wybierać, kiedy ja chciałem tylko przykuć się do niego grubym łańcuchem, żeby nigdy nie zniknął z zasięgu mojego wzroku.
            Wrócił naprawdę szybko, chociaż i tak miałem wrażenie, że trwało to wieki. Trzymał w dłoni butelkę wódki i dwie szklanki. Chandelier leciało z sąsiedniego pokoju wystarczająco głośno, by rozsadzić moje myśli.
            Najpierw szło mi opornie. Alkohol nie przechodził mi przez gardło. Po prostu nie chciałem się upić, ale po opróżnieniu drugiej szklanki do końca, moje zahamowania runęły.
            - Ostatni raz kiedy się upiliśmy, rano obudziłem się z czarną dziurą w głowie.
            - Ale ja wszystko pamiętam – szepnął.
            - Słucham?
            - Powiedziałeś mi więcej niż chyba sam chciałem usłyszeć. Wiedziałem. O wszystkim wiedziałem wcześniej niż ty sam zdołałeś do tego dojść na trzeźwo. Ale wciąż zasługujesz na kogoś lepszego, tak myślę – zrobił pauzę, chociaż to nie do końca był jego wybór. Tamtego dnia przekonałem się, że nie ma na świecie paskudniejszej rzeczy niż dźwięk załamującego się głosu osoby, która nie ma już siły płakać. – Ktoś mi kiedyś powiedział, że nie nadaję się do ludzi. I wiesz co? Miał pierdoloną rację, Sehun.
            - Nie, nie miał racji – odpowiedziałem krótko.
            - Przestań udawać, że nic się nie dzieje i powiedz to w końcu.
            - Co tak naprawdę chcesz usłyszeć?
            Grał na moich emocjach jak wprawiony pianista manewrujący z zamkniętymi oczami po gładkich klawiszach.
            - Prawdę.
            - Mam ci powiedzieć jak źle się czuję przez ostatnie kilka tygodni? – zapytałem.
            - Właśnie to masz mi powiedzieć – padła krótka odpowiedź.
            Zamknąłem oczy. Wziąłem łyk wódki i wyciągnąłem papierosy. Podałem mu jednego, swojego włożyłem do ust. Rutynowo mu podpaliłem, a potem zrobiłem to samo sobie. Krew zaczynała wrzeć w moich żyłach, powoli huczało mi w głowie.
            - Mam ci powiedzieć, że cię kocham, a jednocześnie tak kurewsko nienawidzę, bo zmieniłeś tyle w moim życiu, ale ja nie jestem w stanie przyznać, czy aby na pewno na dobre? Luhan, do jasnej cholery, przecież ty to wszystko wiesz. Jestem pewien, że tak jest. Miałeś przełamać monotonię, a potem sam się nią stałeś, bo nie wyobrażałem sobie dnia bez jednego głupiego sms-a od ciebie. Miałem wrażenie, że jesteśmy blisko, ale ja nigdy nie wiedziałem co czujesz ani o czym myślisz. Nawet jeśli miałem cię przy sobie, to twój umysł wciąż nie był na wyciągnięcie mojej ręki. Ale mimo to wciąż uważam, że nadajesz się do ludzi. Co z tego, że odbierałeś mi nadzieję niezliczoną ilość razy, skoro każdego tego razu po kilku godzinach pojawiałeś się i znowu czułem, że jestem kimś ważnym chociaż dla ciebie? Rozmawialiśmy codziennie, ale czuję jakbyśmy wcale tego nie robili. A jedyne co tak naprawdę o tobie wiem to chyba tylko to, że jesteś idealny z każdą najmniejszą wadą.
            Czułem się źle. Może nawet trochę gorzej niż źle. Oparłem się plecami o łóżko. Nie patrzyłem na niego. Chyba po prostu się bałem.
            Chciałem dotrzeć do najciemniejszego kąta jego umysłu i zostać tam tak długo, aż nie poznałbym każdego formatu jego osobowości.
            - Po prostu chcę cię  kochać, ale mam wrażenie, że mi na to nie pozwalasz.
            W odpowiedzi otrzymałem jedynie ciszę i wcale mnie to nie zdziwiło. Taka była już kolejność rzeczy. Mówiłem coś, a on tylko słuchał i nic nie mówił. Kończyłem, a on wciąż milczał. Chociaż ja też nie odpowiadałem na niektóre jego słowa. To było coś co niewątpliwie nas łączyło.
            Poczułem jego dłonie łapiące materiał mojej koszulki. Pociągnął mnie w swoją stronę i pocałował. Byłem ogłupiały, czułem słony smak jego, a może swoich, łez na ustach. Objąłem go i przyciągnąłem do siebie. Moje ręce oplotły jego klatkę piersiową. Czułem się słaby i myślę, że on też się taki czuł.
            Spojrzałem na jego bladą twarz, kiedy odsunęliśmy się od siebie na chwilę. Starłem kilka łez z jego policzka, tym razem nie uniknął mojego dotyku.
            - Jesteś piękny – powiedziałem całkiem szczerze, choć nie byłem do końca pewien, czy słowo ,,piękny’’ wciąż było w stanie oddać jego niesamowitość.
            - Jesteś pijany – odpowiedział, uśmiechając się słabo.
            - Wiem o tym, Luhan – zaśmiałem się. Kilka łez uciekło z kącików moich oczu, czułem ich palące ciepło. – Rano pewnie zdążę już wytrzeźwieć – wymamrotałem – ale ty wciąż będziesz tak samo piękny.
            Dopiłem ostatni łyk wódki, kiedy wstał i chwiejnym krokiem poszedł po następną. Alkohol zaczynał ogarniać całe moje ciało, ale nie mogłem powiedzieć, że zaczynałem czuć się lepiej. Tak naprawdę chyba wszystko co we mnie od tak dawno siedziało, zaczynało wypływać na zewnątrz.
            Wylądował na moich kolanach chyba całkiem przypadkiem.
            One, two, three. One, two, three, drink. [1]
            Znowu dzieliliśmy jednego papierosa w bonusie z jedną szklanką, ponieważ szkło, które trzymał Luhan rozbiło się, gdy drżącą ręką próbował nalać do niego trunku.
            Wiedziałem, że utrata przytomności była tylko kwestią jednego, dwóch albo trzech łyków. Obaj mieliśmy zamglony wzrok i zaczerwienione oczy. Obaj prawdopodobnie przestawaliśmy powoli cokolwiek czuć.
            - Wiem, że mi nie wybaczysz, Sehun.
            - Czego?
            - Wszystkiego.
            Wziąłem kilka następnych łyków i moje przeczucia okazały się być prawdziwe.

**
            Nie miałem pojęcia, która była godzina, kiedy się ocknąłem. Nie miałem pojęcia, co mnie tak naprawdę bolało, choć łatwiej może byłoby spytać, co mnie nie bolało. Przez kilka minut nawet nie wiedziałem, gdzie dokładnie jestem. Za to wiedziałem, że wciąż nie wytrzeźwiałem. Wiedziałem również, że byłem już zupełnie sam.
         
[1] - Sia - Chandelier 

8 komentarzy:

  1. (wzdycha) Yume... Błagam Cię, nie doprowadzaj mnie do płaczu. Ja nie wiem, czy mam się teraz zaśmiać z tej pustki, czy może płakać. I to jest tak kurewsko dobre. Naprawdę. Nie wiem, co mam Ci jeszcze napisać, ale boję się następnej części, bo... Nie chcę, żeby to skończyło się tak jak myślę. Po prostu tego nie chcę. I wiem, że tak, czy siak, będę płakać.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ej....... Boję się kolejnej części, bo mam złe przeczucia i to cholerne. Ehhh, czekam na kolejną część. Weny~ Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. NO NIE. Jak ja to uwielbiam. :<
    Dlaczego ten fik wyżera we mnie taką ogromną dziurę, która sprawia, że jest mi tak źle, i tak dobrze. Zawsze jak czytam, to chcę zrobić to wszystko, co bohaterzy. Najebać się, zapłakać i wypalić paczkę fajek. Ten fik jest taki cudowny, że nie chcę, żeby się kończył, bo nie wiem co bez niego zrobię. Tzn. cały czas czekam na rozdziały i jak się skończy, to nie będę miała już żadnej takiej perełki z emocjami. Nie chcę końca. :< Płakuniam hardo i nie wiem, czy teraz chce ten kolejny rozdział czy raczej bardziej się boję, że może być ostatni. :<<

    OdpowiedzUsuń
  4. YUMEO OD RAZU WYBACZ I NIE BIJ ŻE DOPIERO TERAZ ODPISUJĘ ALE MIAŁAM WCZORAJ MAŁY ZAPIERDOL (nieważne;'))
    Jestem na Ciebie zła bo siedzę w tej chwili w samochodzie do pierdolonego szpitala i to czytam, a przez to mimowolnie mam łzy w oczach tak, że mama się mnie spytała czemu płacze, ok.
    Mówiłam już jak HIE potrafi rozbić mnie emocjonalnie? Nie? To powiem to jeszcze raz - HIE ROZPIERDALA MNIE NA TYSIĄCE MAŁYCH KAWAŁECZKÓW.
    Po prostu.
    Jdjznsjxnsksnxksjdkdn.
    Cholernie opłacało się tyle czekać i za każdym razem dawać Ci mentalnego kopa w dupę, ponieważ to jest piękne, jeszcze piękniejsze niż to sobie wyobrażałam. Mogę szczerze powiedziec że to zdecydowanie moj ulubiony rozdział. Z D E c y D o w a N i E.
    No uwielbiam, kocham całym sercem. Jesteś niesamowita, Twoje dzieła są niesamowite, wszystko spod Twojej ręki jest kurewsko niesamowite, co tworzy zupełnie inny klimat od tych wszystkich oklepanych oraz rutynowych fanfików, gdzie brak oryginalności aż kłuje w oczy i jest udręką dla mojej duszy przepełnionej miłością do Ciebie oraz Twojego talentu. To jest po prostu lekarstwo.
    Masz taki cudowny styl pisania, Boże. Powiem Ci że moja ciocia go uwielbia, bo pokazałam jej jeden rozdział ((nie zabijaj)) ((ona kocha książki i czyta kilka dziennie)), i powiedziała że "z chęcią kupiłaby książkę tej autorki"
    Wiec
    Musimy działać :')))
    Dobra kończę bo nawet nie wiem czy to doczytasz do końca, jeszcze raz mowię ze Cie kocham, kocham HIE i to mnie naprawdę bardzo niszczy, ponieważ każdy rozdział przeżywam 10000000 razy bardziej niż powinnam, leczcie mnie, BOZE. XD
    Sciskam mocno, całuje oraz czekam z cholernym zniecierpliwieniem na kolejne rozdziały.
    Ps. Jak skończysz HIE to utopie sie w swoich słonych łzach i umre
    Ps2. Lubię biale róże jakby co

    Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Płakać mi się chce ;-; Lulu please come back. Sehun ;-; Luhan ;-; Sehun. TO jest takie piękne :') Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć, Yumeu. Jak obiecałam, przychodzę skomentować rozdział od razu po tym, jak znów mam internet! Cieszmy się wszyscy, bo ja myślałam, że zwariuję ze szczęścia.
    Naprawdę nie wiem co powiedzieć. Spodziewałam się tego, co zrobi Luhan, ale i tak jakoś... smutno? Uczucia Sehuna, mimo że była to niemal końcówka zostały oddane tak, że czuć je nawet jeżeli tekst już dawno się skończył. Siedzę teraz, po przeczytaniu tego drugi raz i nie wierzę, że można tak łatwo zmanipulować czytelnika do takich emocji.
    Poza tym, jest tutaj tyle prawdy o bohaterach, odsłaniasz wewnętrzne lęki, jakbym to powiedziała, pokazujesz jeszcze mocniej ich osobowość, a z drugiej strony wciąż trzymasz w niepewności, gdyż nie dajesz nam odkryć ich charakteru całkowicie. I to jest takie piękne w hie.
    Powtórzę się po raz milionowy, ale klimat--- naprawdę, aż mi szkoda słów, bo żadne nie będą w stanie opisać tego co czuję po przeczytaniu ostatniego fragmentu. Mam nadzieję, że nie wyszło zbyt chaotycznie, a jeżeli tak, to cię mocno przepraszam.
    Weny przy pisaniu dziewiątego rozdziału, będę cierpliwie czekać na coś równie cudownego, co ósemka.
    levs. ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Kłaniam się nisko.
    Ja...ja po prostu nie wiem co napisać. To jest tak dobre i chcę więcej, ale... Kurde no. Boje się tego co nam szykujesz :x Napisze tylko tyle, że to co piszesz, o co opowiadasz zapiera dech w piersiach swoją prostotą, która wyraża więcej niż ktokolwiek by sobie wyobrażał.
    Życzę dużo weny, mase wolnego czasu i poodzenia w nauce xd
    Soomi :)

    PS jeżeli lubisz Baekyeole, tajemnice z domieszką humoru to zapraszam na http://drugaprawda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam pojęcia, jak skomentować to opowiadanie. Bo jest cudowne. Jest niewypowiedzianie rzeczywiste i realne. Od pierwszego akapitu zaznaczyłaś swój własny styl, od razu dało się wyczuć klimat towarzyszący już do samego końca tego rozdziału, to jest naprawdę godne podziwu. Osobowości bohaterów są tak bardzo wielopłaszczyznowe, przemyślane, wspaniale wykreowane, że trudno nie mieć żadnych emocji podczas czytania tego tekstu.
    Co do tego rozdziału... Czuję pustkę. Jakbyś powoli zabierała mi jakąś część życia, które jest przecież życiem Sehuna. I to jest dobre, zwykłe słowa, które wypłynęły spod klawiatury, spod twoich palców są w stanie rozbić mnie na kawałki.
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!