Dziesiąta część. Omg~ to już dziesiąta część! ;; Nie mam zielonego pojęcia kiedy to tak szybko zleciało. Ale lubię ten rozdział, nie wiem czemu. Świeżo sprawdzony, więc możliwe ewentualne niedociągnięcia. Pees: przepraszam za latające akapity. Nie umiem nad nimi zapanować. ;__;
Po
południu za barierkami mojego balkonu rozciągała się jedynie matowa szarość i
nic poza nią. I nieważne jak bardzo bym chciał, nie byłem w stanie zobaczyć już
w tych widokach tego, co widziałem, kiedy był ze mną Luhan.
Może
właśnie sęk w tym, że od czasu, kiedy zaczęliśmy się spotykać nic wcale nie
nabrało magii ani piękna tak, jak uważałem. Może po prostu on był niesamowity i
na jego tle wszystko inne też wydawało się takie być.
Właśnie
wtedy uświadomiłem się, że wróciła rzeczywistość. Bo to, co działo się, kiedy
mi towarzyszył nie mogło nosić tytułu rzeczywistości. Byłem nim zaślepiony, a
potem wróciłem na ziemię zbyt nagle i realia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą.
Powróciły
wszystkie tamte wcześniejsze uczucia, z tą różnicą, że bardziej nieznośne niż
wcześniej.
Bo
tak naprawdę samotność nie jest ani ciężarem ani problemem dopóki jej stan
rzeczy nie zostaje zakłócony. A kiedy pojawia się ktoś, kto sprawia, że masz
wrażenie, iż pozbyłeś się jej, a potem odchodzi tak szybko jak się pojawił –
samotność pokazuje, kim tak naprawdę jest.
Przekonałem
się, że lepiej jest być samemu przez cały czas niż spotkać kogoś, a potem go
stracić. I brzmiało to tak niesamowicie banalnie i naiwnie nawet dla mnie.
A
to, że zapewne już nie pracuję w dennym barze i bardzo możliwe, że
zostanę wydalony również z uczelni było zupełnie nieistotne.
Po
prostu głupiałem.
I’m
not okay (I promise) My Chemical Romance towarzyszyło mi od rana, ponieważ
czułem, że ta piosenka rozumie mnie lepiej niż ja sam. Jedynie pogłaśniałem ją
co godzinę coraz bardziej i jeśli niespodziewanie sąsiedzi przyjdą się
poskarżyć, zapewne nie wezmę sobie tego do serca.
Coraz
bardziej huczało mi w głowie, coraz więcej petów leżało w popielniczce, coraz
gorsze myśli zaprzątały mój umysł.
Luhan
wyznał, że w nocy, podczas której obaj byliśmy pijani, o wszystkim mu
powiedziałem. O wszystkim tym, co czułem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy
na trzeźwo. A zaraz po tym udawał, jakby nic nigdy się nie wydarzyło.
Później
powiedział, że jego zdaniem zasługuję na kogoś lepszego. I siedząc na podłodze,
tuż przed balkonowym oknem, z kawą i papierosem w rękach dowiedziałem się,
że ,,Zasługujesz na kogoś lepszego’’
było czasem niczym więcej niż synonimem ,,Nie chcę cię skrzywdzić i
chcę, żebyś był szczęśliwy, ale nie kocham cię już’’ [1].
Odchyliłem
się do tyłu, upadając na chłodne panele plecami. Bez wyrazu patrzyłem w sufit,
usilnie próbując utrzymać przy życiu tę małą iskierkę nadziei, że bezsensowne zdanie, które zostawił na tej durnej kartce papieru jednak coś
znaczyło. Że nie było głupim kłamstwem, że może robił właśnie coś niewiele
znaczącego i myśl o mnie przewinęła się przez jego głowę.
Zakaszlałem,
odczuwając ból w klatce piersiowej i stwierdziłem, że dosyć papierosów na jakiś
czas. Na jakiś czas czyli do momentu, w którym po raz kolejny zacznę
wspominać każdą minutę spędzoną z nim. Oraz to, jak przyjemnie było czuć
jego dotyk i jak smakowały jego usta.
Zgasiłem
szluga i podniosłem się. Wszystko mnie bolało. Nie wiedziałem tylko, czy z tęsknoty
czy dlatego, że długo się nie ruszałem.
Kiedy
udało mi się wstać, otworzyłem balkon, żeby wpuścić do mieszkania trochę
świeżego powietrza. I kiedy już miałem nadzieję, że wszystkie emocje we mnie
przygasły, coś obudziło się niespodziewanie. Zacząłem płakać, chociaż już nawet
nie wiedziałem dlaczego.
Mój
telefon zaczął wibrować po raz setny tego dnia, a kiedy tylko przestał, do
moich uszu dobiegł odgłos pukania do drzwi.
W
drodze z salonu do przedpokoju miałem nawet nadzieję, że to Luhan. Kiedy kładłem
rękę na klamce doszedłem do wniosku, że to byłoby do niego niepodobne. Po
otwarciu drzwi dowiedziałem się, że miałem rację.
Ciemnozielony
płaszcz, białe słuchawki w uszach. Twarz osoby, o której nienawidziłem słuchać.
-
Źle wyglądasz – powiedziała i brzmiało to jak jej własny odpowiednik ,,dzień
dobry’’.
-
Czy to ważne? – zapytałem. Nie było stać mnie na żaden ruch.
-
Uwierzysz mi, jeśli powiem, że tak, bo wyglądasz dokładnie tak samo jak on?
Jej
słowa były jak siarczysty cios w policzek, choć nie powiedziała niczego złego. Na
jej twarzy nie malowały się żadne emocje i zrozumiałem, że miała więcej
wspólnego z Luhanem niż mogłem się spodziewać. Ze mną chyba też.
Zrobiłem
krok w tył, by zrobić jej miejsce. Zawahała się zanim weszła do środka.
-
Czy wszystko z nim w porządku?
-
To jedyne o co chcesz mnie zapytać?
-
Chyba tak.
Coś
w jej oczach zmieniło się na gorsze, ale nie potrafiłem tego rozszyfrować.
Poczułem jedyne ścisk w żołądku.
-
Pierwszą rzeczą jaką zrobił po powrocie było zdemolowanie pokoju, nie mam
pojęcia, czy ze złości czy z rozpaczy. A potem kazał mi wyjść. Więc chyba nie
jest w porządku, prawda?
Zrobiło
się zimno, zupełnie jakby ktoś wystawił mnie na dziesięciostopniowy mróz w
samym podkoszulku.
-
Nie wiem po co tutaj jesteś.
-
Ja też nie wiem.
Jedyne
czego w tamtym momencie chciałem to święty spokój. Pragnąłem, by Hyeri
wyparowała i pozwoliła mi udawać, że ktoś taki jak Luhan nigdy nie stanął mi na
drodze. Że moment, w którym go pokochałem nie miał miejsca.
-
Nigdy nie zastanawiałeś się dlaczego taki jest? Dlaczego utrzymuje dystans albo
mówi ci, że może zniknąć albo że nie będzie z tobą wiecznie? – zapytała. Więc
jednak słuchała nas tamtego dnia, kiedy wieźli nas tego paskudnego miejsca.
-
Czy da się w ogóle nad tym nie zastanawiać?
-
Chyba nie.
-
No właśnie – powiedziałem. Czułem się słaby.
Oparła
się plecami o ścianę w salonie. Spojrzałem na nią, kiedy otworzyła usta z
zamiarem powiedzenia czegoś. Wydawało mi się, że chyba nie wiedziała jak ująć
to ,,coś’’ w słowa. Rozumiałem ją.
-
Wiesz, Sehun – zaczęła i zabrzmiała dokładnie tak samo jak on – Luhan zawsze
mówi dużo. To oczywiste. Ale tak naprawdę nigdy nie mówi bezpośrednio o tym co
czuje i jak się czuje. Minseok chyba oduczył go mówienia o swoich
uczuciach. Ale chodzi o to, że nawet jeśli przez cały czas było mu źle, to nie
mówił ci o tym, bo uważał, że nie powinien wypowiadać tych słów głośno. Nawet
jeśli cię zostawił, to dlatego, że się bał. Wiesz czego? – Potrząsnąłem głową.
Nie wiedziałem. – Bał się, że cię zepsuje.
-
Zrobił to już dawno. I jestem mu wdzięczny – pomyślałem, patrząc na nią
bez słowa. – Nie wiem po co mi to wszystko mówisz, naprawdę – zebrałem się, by
powiedzieć.
-
Udawanie, że nic tak naprawdę się nie wydarzyło nie pomoże. Nawet jeśli Luhan
tak właśnie ci powiedział, to była jedynie jego własna naiwna nadzieja i nic
poza tym.
Jej
twarz spoważniała. Omiotła wzrokiem wszystko wokół siebie i zacisnęła palce na
rękawie płaszcza zanim wyszła bez słowa, zostawiając moje opustoszałe mieszkanie
w głuchej ciszy.
Spojrzałem
w stronę okna – słońce kierowało się ku zachodowi. Pastelowe,
różowo-pomarańczowe smugi zaczynały mieszać się z ciemnym błękitem. Już nie
wyglądały tak pięknie. Jedynie wciąż przypominały mi jego.
Podszedłem
do wieży, żeby zmienić płytę. Album Lany Del Rey wziął się na półce nie wiadomo
skąd. Nie mam pojęcia, kiedy Luhan go tam zostawił.
Puściłem
Without you, żeby przypomnieć sobie słodycz tamtej mdłej nocy.
Chwyciłem
paczkę papierosów oraz zapalniczkę i wyszedłem na balkon. Wiatr owiał moje
nagie przedramiona i rozsypał włosy na wszystkie strony, jasność raziła mnie w
oczy. Cholernie ciężko było odpalić fajkę na zewnątrz, ale przecież wszystko
inne wtedy też było ciężkie.
Wciąż
tak samo matowe odcienie Seulu powoli kąpały się w rażącym świetle zachodzącego
słońca. Gdzieś na horyzoncie pojawiała się już zasłona mgły, która powoli
przysłaniała czubki ogromnych wieżowców. Kolorowe chmury płynęły po niebie
razem z wiatrem. Pogoda wcale nie była brzydka, zapowiadał się niesamowicie
piękny wieczór. Różne odcienie światełek z ulicznych latarni i samochodów
dopełniały całokształt. Wpadłem w jakiegoś rodzaju zachwyt, ale wcale nie
poczułem się lepiej. Wszystko wciąż wydawało się być chłodne i obojętne,
niewzruszone złym samopoczuciem ludzi.
Kiedy
utwór dotarł do refrenu wsadziłem papierosa do ust na trochę dłużej.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon i oparłem się o metalowe barierki. Nie było mnie
stać na żadne słowo wypowiedziane na głos.
Do:
Luhan
Dlaczego, do cholery, nigdy nie ma cię tam, gdzie
powinieneś być?
Odpowiedź nadeszła szybciej niż przypuszczałem.
[1] - Beau Taplin
omatkoomatkoomatko, tak długo na to czekałam i jak zawsze nie zawiodłam się :') boskie, jeju ciekawe co lulu mu odpisał i co było na odwrocie i wgl omatko <3 Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje opowiadanie! Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się takie.. realne?rzeczywiste? no nieważne, w każdym bądź razie, dziękuję, że piszesz! Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejne rozdziały, mimo że przeraża mnie to, co może zrobić Lu._.
OdpowiedzUsuń~x
I tak wiele nie napiszę w tym komentarzu, bo nie mam zwyczajnie słów. Te opowiadanie ma naprawdę taki cudowny klimat i aż chce mi się je czytać.
OdpowiedzUsuńTworzysz coś cudownego.
Tyle powiem.
Pozdrawiam.
Witam, z tej strony twój siedemdziesiąty obserwator (chu-chu, nazbierałaś ich trochę! ;D), wpadłam się przedstawić. Twój blog zaczęłam czytać ze 3 dni temu, jestem nim zachwycona, kocham te nostalgiczno-tajemniczo-dramatyczne klimaty! Bardzo zastanawia mnie, ile rozdziałów zaplanowałaś na HIE. Czy zaraz będzie koniec? Osobowość Luhana jest dla mnie frustrująca, bo im dalej, tym tak naprawdę wiem mniej, dlatego czekam na wyjaśnienie, co gryzie pana Luhana. Ciężko byłoby wpasować szczęśliwe zakończenie, dlatego się go nie spodziewam (bynajmniej nie fajerwerków, słodkich scen, takie tam), jestem ciekawa, jak poprowadzisz akcję :) Opowiadanie jest naprawdę świetne, masz duży talent, no i ten tego... HWAITING!
OdpowiedzUsuńZnowu sprawiasz, ze rozpadam się na tysiące kawałków. To opowiadanie jest po prostu za dobre. Ten klimat jest za dobry. Twój Luhan jest za bardzo rzeczywisty i jednocześnie taki nierealny. Rozdział jak zwykle mógłby się nie kończyć, mam tylko nadzieję, że ta wiadomość nie przewróci życia Sehuna o 180 stopni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~
Co do akapitów to jest na to prosty sposób: wchodzisz w Worda, klikasz prawy przycisk myszy, potem akapit - wcięcia: specjalne: pierwszy wiersz (ustawiasz sobie odległość) i to wszystko. ^^
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to się rozpłynęłam na maksymalnie jak to tylko możliwe. Dalej jestem utwierdzona w przekonaniu, że wszystko się ułoży, ale coraz bardziej Sehun mnie od tego odciąga. Z drugiej strony zrobił jakiś krok w stronę Luhana, wysyłając wiadomość. Mam nadzieję, że odpowiedź będzie zadowalająca, albo wręcz przeciwnie znów sprawi, że wszystko się rozpadnie. Aj, już nie wiem co myśleć teraz. Po prostu będę czytać dalej, aż zobaczę jak to poukładałaś. Bo przyznam szczerze, robisz to znakomicie, ale to już wiesz!
Pozdrawiam~
hi, yume.
OdpowiedzUsuńpowiem ci, że przez długi czas miałam wrażenie (a w sumie wciąż mam), że zaledwie wczoraj komentowałam ostatnią część. Aż sobie specjalnie weszłam do dziewiątki i z pewną zgrozą zauważyłam, że hej, to było aż sześć dni temu. O co chodzi w tym dziwnym tunelu czasoprzestrzennym.
okay.
podobało mi się jak zwykle. Oraz cały czas po przeczytaniu hie ogarnia mnie jakieś dziwne uczucie, ale to chyba już nie jest aż tak istotne. Oczywiście, że istotniejszym jest to, co napisał Luhan do Sehuna. Co odpisał, właściwie. I boję się, że czekanie mnie wykończy, bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Tak wiele szkodziło napisać jeszcze tutaj? ;;
ekhm.
to jest naprawdę przerażające, jakie Sehun ma realistyczne podejście do całej sytuacji. O wiele bardziej, niż którakolwiek z postaci w innych fanfikach, które zwykłam czytać. Yumeu, cudownie ci wychodzi opisywanie emocji, zwłaszcza w pierwszoosobówce.
miejscami przypomina mi to nawet moją sytuację, hsdsh. if you know what i mean. Tak więc, potrafię się utożsamić z Hunem, jakby to poetycko powiedziała najprawdopodobniej każda polonistka. yes.
Co do Luhana, jest on taką postacią, w której realizm jest aż tak naznaczony, ale i tak niewyraźny. Po prostu, jest on zbyt ludzki, żeby być człowiekiem. Ale to dobrze, wszystkie te elementy tworzą niemożliwy do skopiowania klimat, który już chyba na stałe zamieszka sobie w twoim stylu pisania. I hope so.
życzę ci dużo weny na kontynuację. Mam nadzieję, że niedługo zobaczę powiadomienie o hie z śliczną jedenastką przy sobie.
levs.
Dopiero teraz przeczytałam rozdział, bo tak pięknej historii nie można czytać byle jak, o byle jakiej porze i z byle jakim humorem. To wszystko wciąż jest wielką zagadką, pomimo wszelkich opisanych emocji, wylewających się na mnie z monitora i sprawiających, że szukam papierosów w torebce. Przez to, zawsze na koniec mam łzy w oczach, mimo iż tak naprawdę nic złego się nie stało. A może stało? I mój mózg już to przetrawił, tylko nie daje dojść do głosu w podświadomości? Może tak samo jest z Sehunem i Luhanem...? Nie wiem. Idę czytać następny. :<<<<<<<<<<<<
OdpowiedzUsuń