12. Hi, I exist [hunhan]

Witam państwa, przybywam wreszcie z hie! Rozdział świeżo napisany i świeżo sprawdzony - jeszcze cieplutki, że tak powiem (za ewentualne przeoczone niedociągnięcia przepraszam, zostaną poprawione prawdopodobnie jutro!). Krótki, bo krótki, ale szykuję coś nowego. >c Edit: 80 obserwatorów. Dziękuję, jesteście niesamowici.


            Kiedy otworzył pudełko, wyciągnął z niego małą, plastikową paczuszkę. Taką, do jakiej chowa się dowody przestępstwa podczas śledztwa. Zaszeleściła niemal niedosłyszalnie, kiedy pomachał nią przed moją twarzą. W środku znajdowały się pastylki.
            - Już wiesz co to? – zapytał. Ecstasy.
            Podał mi opakowanie. Przez głowę przeszedł mi cień wątpliwości, mignęła mi uśmiechnięta twarz Luhana, zanim pomyślałem, że nic aktualnie nie ma znaczenia.

**
            - Jesteś geniuszem – wyspałem, po raz kolejny szturchając go w ramię. – Ty i te jebane tabletki.
            Śmiałem się, chociaż nie do końca wiedziałem z jakiego powodu. Jedyne co wiedziałem, to że nigdy nie czułem się lepiej, że nigdy nie miałem w sobie więcej siły i energii niż po wzięciu tego.
            - Do cholery, co ja tu jeszcze robię? Powinienem być pod domem Luhana i krzyczeć pod jego oknem, że jeśli już tak ciągnęło go do zdobycia mojego serca, to niech się nim teraz, kurwa, zaopiekuje, Zitao!
            Turlałem się po łóżku, głośna muzyka dudniła w moich uszach. Wziąłem mniej niż blondyn, tak mi się wydaje, bo on wciąż czuł się gorzej niż ja. Miałem wrażenie, że to świństwo wciąż płynęło w naszej krwi, ale już powoli nas opuszczało. Dlatego cała euforia znikała.
            - Sehun. – Pochylił się nade mną, kiedy siedziałem chwilę w miejscu. Mocno zacisnął palce na moich ramionach i przez chwilę chciałem odepchnąć jego ręce, zupełnie jakby tylko Luhan miał prawo do mojego ciała. – Opowiedz mi o nim!
            Popchnął mnie do tyłu, a ja bez oporów położyłem się plecami na materacu starego łóżka. Wspiął się na mnie i przykrył swoim ciałem. Odchyliłem głowę w bok.
            - Wiesz – zawahałem się – on jest jak zachód słońca. Jak niebo. Potrafisz wyobrazić sobie różnokolorowe smugi chmur na tle ciemniejącego nieba, prawda?
            - No tak.
            - On jest właśnie jak taki obraz.
            - Czemu porównujesz go do chmur i nieba? I czemu akurat o zachodzie słońca? – Rozejrzał się dokładnie na wszystkie strony, ale chyba nie znalazł tego, czego szukał. Wzruszył ramionami, mrucząc coś sam do siebie i spojrzał na mnie.
            - Ponieważ oddałbym wszystko, żeby po raz kolejny zobaczyć, jak ten widok odbija się w jego oczach.  
            Tao, bo tak kazał się nazywać, popatrzył na mnie dziwnie, a potem, kiedy minęło kilkanaście dłużących się sekund, objął mnie i przytulił.
            - Sehun, to jest takie piękne. – Miałem wrażenie, że zaszlochał.

**
            Plan dnia zupełnie się przestawił. Kiedy zasypialiśmy, za oknem robiło się jasno. Kiedy obudziliśmy się, było już zupełnie ciemno.
            Nie do końca wiedziałem, która była godzina. Wydawało mi się, że Tao nie ma ani jednego zegarka w domu, a mój telefon leżał zdecydowanie za daleko, abym mógł po niego sięgnąć.
            Czułem jak kręci mi się w głowie. Suchość w gardle chyba potęgowała mdłości, które mi towarzyszyły i wiedziałem, że gorzej mi już być nie może. 
            Jakieś dwadzieścia minut później przed oczami mignął mi obraz szklących się oczu Luhana, kiedy Zitao proponował mi, żebym wziął kilka tabletek do domu i odmówiłem.

**
            Do: Luhan
            Chyba potrzebuję cię jak jasna cholera.

            Minęła godzina odkąd wysłałem wiadomość, a on wciąż nie odpisał, zupełnie jakby naprawdę nie istniał – jakby nigdy go nie było.
            Wreszcie odrzuciłem telefon i spojrzałem w stronę okna. Było szaro i mgliście – o dziwo ten widok chyba zaczynał prezentować się coraz piękniej.
            Przymknąłem oczy i spróbowałem odtworzyć go w swojej głowie – to, jaki był na samym początku i na samym końcu. Jak otwarty, ale wciąż niedostępny potrafił być jednocześnie. Sposób w jaki się poruszał, barwę jego głosu, smak jego ust i to, jak cudownie było czuć jego dotyk. I to wszystko wydawało się być tak cholernie odległe i niedostępne, niemożliwe do doświadczenia.
            Zrozumiałem, że nie można od tak potrafić udawać, że ktoś nie istniał, bo to dzieje się niezauważalnie – powoli, etapowo. Wyparcie się czyjejś realności jest jak  schody – brniesz dalej i czujesz się coraz bardziej zmęczony, ale jesteś coraz bliżej celu, coraz bliżej końca.
            I kiedy tak o tym myślałem, ponowne sięgnięcie po telefon było całkiem spontaniczne. Moje palce same wybrały jego numer. Może po prostu podświadomie chciałem udawać, że nic się nie dzieje – że jest piątek, że popołudniu znowu się spotkamy, że zapalimy papierosa i wypijemy kawę, a on opowie o czym niezwykle zwyczajnym, co sprawi, że poczuję, że żyję.
            Ale nie przypuszczałem, że sygnał w pewnym momencie się urwie.
            - Odebrałeś – szepnąłem do telefonu. Chyba sam do końca nie wierzyłem.
            - Odebrałem. – Coś ścisnęło mnie w żołądku, kiedy usłyszałem jego głos. Zachciało mi się płakać.
            - Dlaczego? – zapytałem.
            - Nie wiem. Miałeś udawać, że nie istnieję.
            - Udaję.
            - I co?
            - I czuję, jakbym oszalał.
            Przez chwilę nic nie mówił. Wsłuchiwałem się w ciszę, którą przerwał dźwięk zapalniczki. Oddychało mi się jakby ciężej.
            - Sehun – powiedział moje imię i wszystko przestało się liczyć. Zamknąłem oczy i poczułem łzy pod powiekami. – To wcale nie miało tak wyglądać.
            - Powiedz mi – wziąłem drżący oddech – czy cokolwiek miało wyglądać tak, jak wygląda teraz?
            - Przepraszam.
            - Tyle razy przepraszasz. Nie chcę tego słuchać.
            - Sehun?
            - Tak?
            - Źle ci?
            - Chyba, trochę.
            Przytaknął mi tylko i powiedział, że mam spróbować zasnąć. Nie chciałem, ale obiecał, że rozłączy się dopiero, kiedy nie odpowiem na jakieś cholerne pytanie. I zasnąłem, chyba nawet dość szybko.
            Prawdopodobnie czułem się spokojniejszy. A raczej mniej niespokojny. Czułem, że go odzyskuję, ale wciąż go nie miałem. To nieco bolało.
            I kiedy się obudziłem, wszędzie było całkiem ciemno. Nie wiem, jak długo leżałem, bezczynnie patrząc w sufit, ale czułem, że czas nie istnieje, więc to było nieistotne. Istniałem tylko ja i moje myśli i, prawdę mówiąc, miałem wrażenie, że za chwilę zmaterializują się – że chaos, który powstał w moim umyśle przybierze rzeczywistą formę.
            Zegarek wskazywał pięć minut po północy. Pięć. Pięć mnie olśniło i sięgnąłem po telefon. Nie miałem odwagi zadzwonić, nie miałem odwagi powiedzieć tego wszystkiego na głos, więc napisałem.

Do: Luhan
Hej, Luhan. Dzisiaj mija pięć miesięcy odkąd się poznaliśmy. Pięć miesięcy odkąd rozmawiamy. Pięć miesięcy odkąd palimy wspólne fajki, słuchamy razem muzyki. Pięć miesięcy odkąd cię kocham. Bo to trochę głupie, ale mam wrażenie, że kocham cię od samego początku. Chociaż mam prawo tak myśleć, skoro od tego czasu to zawsze byłeś ty. Byłeś w mojej głowie cały czas. Byłeś, kiedy jadłem. Byłeś, kiedy szedłem spać. Byłeś, kiedy noce były bezsenne, później, rano - też byłeś. Byłeś kiedy rysowałem. Byłeś, kiedy siedziałem na uczelni. Byłeś, kiedy pracowałem. Byłeś o drugiej nad ranem. Byłeś o czwartej popołudniu. Byłeś, kiedy paliłem. Byłeś zawsze. Zawsze jedynie ty. Ty, ty, ty i ty, tylko i wyłącznie.

- Teraz też jesteś, chociaż w sumie cię nie ma – dopowiedziałem sobie w myślach, kiedy wysłałem wiadomość.
Może nie chciałem mówić na głos tego, że najzwyczajniej w świecie było mi ciężko. Może nie chciałem nawet o tym myśleć, ale w tamtym momencie to do mnie dotarło z podwójną siłą. Po prostu nie radziłem sobie bez niego.
            To był chyba jakiś niesamowity przejaw mojej desperacji, kiedy zdecydowałem, że wyjdę z domu o tak nieludzkiej porze. Chyba miałem nadzieję, że kiedy wrócę, będę mniej trzeźwy i mniej samotny niż byłem wtedy.             

9 komentarzy:

  1. To bardzo mnie przytłacza. Czuje taki wewnętrzny ból, jaki czuje Sehun. Cieszę się, ze nic nie wydarzyło się pomiędzy Tao i Sehunem, bo chyba czułabym jeszcze większy ból. To, co powiedział Sehun o Luhanie, o zachodzie w oczach, to najpiękniejszy moment w całym tym rozdziale. Gdyby ktoś tak powiedział względem mnie, to chyba oddałabym mu się bezgranicznie.
    Kocham w jaki sposób opisujesz całą tę historię. Uwielbiam stworzony w niej klimat. Emocje same do mnie przychodzą, kiedy tylko na bloggerze widzę, że jest update. Aż mi źle, jak pomyślę, że zaraz koniec.
    Chyba nie chcę koca tak samo, jak Sehun nie chce końca u siebie. :<<<<<<
    kc Ciebie i to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  2. od razu mówię, że komentuję z telefonu, więc nie nienawidź mnie. ;; chyba po prostu nie mogłam się powstrzymać od wejścia na twój blog, ten rozdział chyba będzie moim ulubionym (mówię to pod każdym, ale coraz to nowsze są jeszcze lepsze i... just fuck u, jume i twój talent pisarski.), uderzyłaś w moją ukochaną tematykę. Po raz pierwszy przeczytałam rozdział tylko raz, bo chyba więcej uczuć z hie bym nie zniosła. XD

    O ile ja zbytnio nie przepadam za Tao, tak tutaj zdobył moje serce i nie chce wypuścić. Jego zachowanie w stosunku do Sehuna; life goal, rzeknę.

    Ta wiadomość do Luhana... zraniłaś moje pełne alergii oczy i po prostu się rozpłakałam, bo idealnie mogłam wczuć się w Sehuna, bardzo wyraźnie czułam jego emocje i było to po prostu piękne. Czekaliśmy, bo czekaliśmy, ale cholera - było warto. Jestem w stanie czekać jeszcze dłużej na kolejny, jeżli dasz takie cuda jak to.
    Powodzenia w pisaniu.
    levs.

    OdpowiedzUsuń
  3. To takie piękne, matko Luhan wróć pliska, bo Sehun tu umiera, całe te ich teksty i te uczucia, kocham to. Na prawdę warto czekać na nowe rozdziały Y.Y Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ... to takie cudowne cieszę się że między sehunem i tao nic się nie wydarzyło bo tego to bym nie wybaczy ... czuję ten ból sehuna ale nie tylko ponieważ czuję też ból luhana który tak naprawdę też jest bardzo duży i wiem że on kocha sehuna kocham hunhana oby było tego więcej ... kocham cię za to opowiadanie czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam jedno ważne pytanie. Czy skończysz kiedyś to opowiadanie? ;-; Błagam. Jest to jedno z niewielu opowiadań, które wryło mi się w głowie i sercu i nadal czekam na dalszą część. ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wchodzę co jakiś czas z nadzieją, że status zmieni się na zakonczone, a ja pochłonę je całe nie zważając na to czy mam jakieś obowiązki. :)

      Usuń
    2. Dalej tu jestem. xDDD ♥

      Usuń
    3. I w 2018 też tu jestem, chociaż już się pogodziłam, że to ff nie żyje ;-;

      Usuń

SZABLON WYKONANY PRZEZ TYLER/ Enjoy!